Męczy mnie coś... post będzie bardzo długi-przepraszam moderatorów i osoby zainteresowane za rozwlekłość...
mianowicie, być może niektóre z was są w stanie posklejać sobie moje ostatnie miesiące do kupy za pomocą moich postów w kilku tematach... i Ot początek mojego problemu... zaprzyjaźniłam się z osobnikiem "X" On zakochuje się we mnie i obwieszcza to swojej małżonce... Jest mi głupio więc się tłumaczę, że "to nie tak" ale trudno jest mi powiedzieć "spadaj X" bo X czaruje, prosi... gdy mówię w końcu NIE X obserwuje mnie przy każdej okazji... nie potrafię kategorycznie postawić na swoim i sytuacja wciąz się odświeża... ja kasuje wszystkie smsy i połączenia, żeby nie wzbudzać zazdrości, wzbudzam za to podejrzenia, cała sprawa wypływa w najmniej pożądany sposób w najmniej odpowiednim momencie... mój związek popada w rozsypkę, błagam na kolanach mojego faceta, żeby nie odchodził... wpadamy w pętlę trwającą prawie pół roku-na szczęście jest juz po wszystkim ale... no właśnie ALE...
...dwa tygodnie po tym jak postanowiliśmy dać sobie drugą szansę, poszliśmy na festyn gdzie spotkaliśmy małoletnią dziewczynę-wolontariuszkę... była tam na misji z liceum-organizowała jakieś konkursy... dosiadła sie do nas i zaczęła podrywać mojego mężczyznę-ja kulturalnie próbowałąm ją zagadywać, ot takie tam poznawcze pytania, ale ona gapiła się ciągle na niego taka rozanielona... On pojechał motocyklem do sklepu, a ja skoczyłam na chwilę do domu, gdy wróciłam na festn siedzieli obok siebie... On-niby normalny rozmówca i Ona-już z takim zafascynowaniem rozpromieniona zalewała go gradem pytań... byłam zniesmaczona i zrobiłąm się nieco mniej uprzejma, Ona-po chwili stwierdziła, że jedzie do domu... godzinę później okazało się, że wymienili sie telefonami i ona juz pisze, że On jest taki fajny i że ona ma nadzieje, że On nie ma przez nią problemów...gadka szmatka i następnie 2 miesiące zasmrodzone... smsy kilkadziesiąt razy na dzień, rano 6 godzina sygnałki, regularnie z zegarkiem co godzine sygnał i odpowiedź z jego strony, co chwile sprawozdanie z dnia... dzwoniła czasami gdy sie kochaliśmy, on wyciszał a za chwilę znowu to samo-do 10 razy sztuka normalnie, w końcu i tak nie miałam już na nic ochoty i z łzami w oczach patrzyłam jak odbiera i z uśmiechem mówi "no chej... zostawiłęm telefon "gdzieśtam" nie mogłem odebrać"... rozmowy, boże ogólnie przesrane... On mówi, że przecież to dziecko, nie mógłby niczego do niej czuć, ale nie spławi jej, bo ona nie zrobiła nic złego... ale na złośc, żeby się odegrać kasował wszystkie wiadomości i wszelkie slady... ile razy udało mi sie dorwać telefon gdy pisała, miałąm okazję się przekonać, że się dziewczyna zakochała-mówiłam Mu dziesiątki razy, żeby skończył zanim zacznie pisać, że Kocha... wówczas może ją zranić jak jej da kosza-nie docierało do niego, po pewnym czasie zaczęłam popadać w histerie, nie wiedziałąm co sie dzieje, nie miałam nad niczym kontroli... No i stało się, powiedziałą, że go kocha, że jej zależy, że ma tylko jego... delikatnie napisał, że On kocha mnie, ale dziewczyna sie nie poddała... wyszło tak, że karta od jego telefonu się zepsuła i wymagała wymiany... oddałąm mu swój a tamten odłożyłam na półkę-nie płaciliśmy rachunków za niego, bo trzeba bylo kartę wymienić... na sylwestra wysłał jej życzenia z mojego telefonu no i kilka dni później szaleńczo dobijała się na mój numer-wściekłam się, zrobiłam awanturę roku, że jest bezczelna i że mam już dośc i chce zacząć w końcu życ normalnie, we dwójkę!
wyszedł z domu wściekły... ale od tamtej pory był spokój...
wymieniliśmy kartę i właśnie dziś rano puściłam z konta przelew za zaległe rachunki... pewnie za jakieś dwa dni będzie dostępny pod swoim numerem... I łamie mnie wewnętrzenie-co z NIĄ? czy znowu o sobie przypomni? odbudowanie wszystkigo kosztowało nas na prawdę bardzo bardzo wiele...tak na prawdę poprawiło się dopiero gdy ona zniknęła z naszego życia. wiem, że jeśli Ona znowu zacznie wydzwaniać to nie wytrzymam-wszystko pójdzie na marne... znowu będziemy się kłucić i wszystko się posypie
On mówi, że po tym co zrobiłąm nie mam prawa protestować... ale mam ogromne poczucie niesprawiedliwości-wybaczyłam mu kiedyś zdradę i znosiłam masę "dupofanek" bo z niego taki zigolo-dziewczyny za nim szaleją... nigdy się za nic nie mściłam-zwykle byłam zbyt załamana żeby w ogóle wyjśc z domu, mówiłam dziś rano, że boje sie co będzie gdy włączą mu telefon-nic nie powiedział... chciałabym po prostu usłyszeć, że już nigdy przez nią nie będe musiała płakać, a on po prostu wyszedł... strasznie się boje tego co nastąpi... wstaje rano i mam ochotę ryczeć... co mam zrobić..?
_________________
edytowany: 1 raz | przez fintifluszka | w dniu: 19-03-2007 15:40