|
|
|
|
|
|
W tym rzecz, że nie dawałam nigdy sobie nic powiedzieć ani nic narzucić... Zawsze byłam osobą pewną siebie i mającą własne zdanie. Teściowie wielokrotnie to zachwalali z początku, że mają taką dobrą synową bo nie da sobą pomiatać...
Taka sytuacja jest od jakiegoś 5 miesiąca ciąży... Mąż zaczął szykować pokoik dla dziecka. Wszędzie jeździliśmy razem po farby, po meble ale mnie to już jakoś przestało obchodzić co i jak będzie wyglądać. Teściowie nic o tym nie wiedzieli, nawet jak poszłam do psychologa. Pewnego dnia teściowie zaczęli mnie inaczej traktować, tak jakoś gorzej. Jak ze mną rozmawiali to tylko na temat dziecka a przy zmianie tematu szybko mnie "spławiali". A wszystkie moje sprzeciwy usprawiedliwiali szalejącymi hormonami... I takie zachowanie przeniosło się na resztę rodziny męża.
Do domu rodzinnego mam daleko a tu prawie nikogo nie znam... Kiedy mąż jest w pracy siedzę sama w pokoju albo wychodzę na spacery ale że z natury łapię wszystkie możliwe wirusy i choroby to więcej siedzę w domu aby się nie rozchorować... gdybym nie miała komputera i internetu to chyba bym oszalała...
Myślałam o przeprowdzce do moich rodziców bo wiadomo oni by chcieli żebym mieszkała blisko nich... Mąż jednak się obawia, że tam pracy nie znajdzie. Jakiś czas temu mąż dostał znów propozycje pracy za granicą... Tylko musiałby jechać tam sam bo nie ma takich możliwości mieszkaniowych abyśmy tam razem pojechali. Moi rodzice chcą aby skorzystał z tej okazji a ja na ten czas bym się do nich przeprowdziła. Tylko, że ja nie chce być żoną na odległość...
|
|
|
|
|
|
|
|
Nie mam pojęcia, dlaczego traktowanie ze strony teściów takie się stało.. Twoją obojętność wobec przyszłego porodu i przygotowań rozumiem od początku, bo próbowałam się postawić w Twojej sytuacji.. Ale w przypadku teściów? Nic mądrzejszego niż "pokazanie pazurków", koniec z "cukrowaniem" i pokazanie "ciemniejszej strony księżyca" mi nie przychodzi do głowy, przecież nikt im niczego złego nie mógł o Tobie nagadać..
Faktycznie dobrze, że masz ten komputer u siebie, ale myślę, że moglibyście coś zmienić.. Chyba zaryzykowałabym na Twoim miejscu przeprowadzkę do rodziców i pozwolenie mężowi na wyjazd za granicę, ale tylko tak, żebyś mogła za kilka miesięcy do niego dołączyć.. Chyba jeżeli byłby już na miejscu, miał pracę, to znalazłby sobie jakieś inne mieszkanie i mógł Ciebie zabrać do siebie?
Wszystko, byle dalej od teściów.. Wiem, że nie chcesz być daleko od męża, jednak mogłabyś mieć z nim kontakt.. Tak, to nie to samo co przytulenie się, ale miałabyś przynajmniej rodziców zamiast nieprzyjemnej atmosfery.. _________________
|
|
|
|
|
|
|
|
Wiesz ja się staram nie dawać im ale traktują mnie jak jakąś wariatkę... Na moje odpowiedzi reagują śmiechem... To jest bardzo przykre... A każde takie spięcie kończy się moim płaczem...
Pewnie ten wyjazd męża za granice i mój powrót do rodziców choćby tymczasowy byłby dobrym rozwiązaniem... Tylko ja się boje tej rozłąki.
Dziękuje Ci, jesteś bardzo miła dla mnie... Brakuje mi rozmów z osobami spoza mojego otoczenia..
|
|
|
|
|
|
|
|
Nie musisz za nic dziękować, bo jestem wybredna i np. jakby nie odpowiadał mi Twój sposób wyrażania się, to bym z Tobą w ogóle nie rozmawiała Gdybyś chciała, to mogę Ci podać nawet moje GG albo tlena, nie wiem czy czegoś takiego używasz.. Na forum jest też wiele innych tematów, których śledzenie czy wypowiadanie się w nich mogłoby Cię odciągnąć od niemiłych przeżyć..
Co do tych reakcji.. Czy płaczesz też przy nich, czy oni widzą, że jest Ci przykro i nadal zachowują się nieodpowiednio? Jeżeli tak, to pewnie domyślasz się mojej odpowiedzi, powinnaś uciekać czym prędzej.. Jak można się śmiać z czyichś problemów, nie jesteś przecież obcą dla nich osobą a członkinią rodziny..
Rozłąka - możliwe, że boisz się, że coś zmieni się między Tobą a mężem? Wydaje mi się jednak, że jeżeli sobie ufacie i znacie siebie nawzajem (a mąż to udowodnił chociażby we wczorajszy wieczór), to utrzymywanie kontaktu, wspólne rozmowy telefoniczne, smsy, różne znaki życia byłyby wystarczające.. Przecież to nie byłaby rozłąka na stałe, a sposób uzdrowienia sytuacji, w której jesteście.. Tak ja to widzę.. _________________
|
|
|
|
|
|
|
|
Ja z gg korzystam... I właśnie tak trochę siedzę i czytam wszystko co jest na forum...
Ja nie raz przy nich wybuchałam płaczem i słyszałam standartową odpowiedź, że to przez hormony... Pewnie za wszystko co się dzieje na świecie odpowiadają hormony. Ja z nimi już nie potrafię normalnie rozmawiać...
A jeśli chodzi o ten wyjazd to pewnie nic by się nie zmieniło między mną a mężem... Tylko jest jeden szczegół bo on musiałby wyjechać zaraz po nowym roku. Ja mam termin porodu na 10 stycznia i trochę się obawiam zostania z nimi samej. Bo jak poród się zacznie a oni znów stwierdzą, że to hormony? Że wyolbrzymiam sprawę? Nie jestem pewna tego co oni mogą mi zafundować... Nie wiem też co by było już po powrocie z dzieckiem do domu...
Widzę, że mnie nie traktują poważnie... Respekt mają jedynie do mojego męża.
|
|
|
|
|
|
|
|
Tu jest problem.. A nie dałoby się tak, żebyś zaraz po nowym roku, albo jeszcze szybciej mogła pojechać do rodziców? Wiem, że to ryzykowne w Twoim stanie, ale czy nie lepiej być z dzieckiem już w spokojnym miejscu, gdzie możesz liczyć na pomoc a nie na niechęć?
A dużo da się zgonic na hormony albo stres, ale prawda, że nie wszystko a już na pewno nie ich zachowanie.. No chyba, że sami są zbudowani jedynie z hormonów i w dodatku mają rozregulowaną gospodarkę A tak poważnie, to raczej oni nie potrafią i nie chcą z Tobą normalnie rozmawiać..
Dobrze, że rodzina szanuje przynajmniej Twojego męża, ale w takim razie decyzję o i jego i Twojej wyprowadzce jakoś przyjmie póki mąż będzie w domu.. Jednak z drugiej strony przeżyć poród bez męża obok to niekoniecznie najlepszy pomysł..
A jakbyś chciała to moje GG: [...]. Ale jeżeli chcesz to szybciutko spisz, bo nie chcę, żeby każdy znalazł przez google mój numer _________________
edytowany: 1 raz | przez egocentric | w dniu: 25-12-2007 21:40
|
|
|
|
|
|
|
|
Co za ludzie! Gdzie się tacy rodzą? Masakra! Ja bym pewnie wybuchnęła złością, nie myślałabym nad tym co mówię, w takiej sytuacji. Współczuje Ci, że musisz żyć z oszołomami.
Mam tylko jedno pytanie, czy ktoś oprócz Twojego męża wiedział, że chodzisz do psychologa?
|
|
|
|
|
|
|
|
egocentric jak byś mogła to prześlij swoje gg na mój mail smutna_osobka@amorki.pl byłabym Ci bardzo wdzięczna...
Chciałąbym pojechać do rodziców ale oni mieszkają na drugim końcu Polski, to prawie 800 km a w moim stanie boję sie podróżować taki kawał drogi i to bym musiała się tłuc pociągiem...
zuzzka tylko mój mąż wiedział, że chodzę do psychologa... Uznaliśmy, że nikt więcej nie musi o tym wiedzieć...
|
|
|
|
|
|
|
|
Wysłałam Ci e-maila, Osóbko, wybacz, że dziś pojawiam się dopiero teraz ale dziś cierpiałam na bóle brzucha, tak silne, że pozbierałam się dopiero niedawno.. Na szczęście przeszło.
Już sama nie wiem, co Ci poradzić.. to faktycznie bardzo długa podróż czekałaby Cię, jedynie z mężem byłaby możliwa.. Pociągi wbrew pozorom nie są takim złym środkiem lokomocji (moim zdaniem szynobusy są o niebo lepsze od autokarów), ale samej nie jest bezpiecznie.. Gdyby było możliwe chociaż coś takiego, że mąż mógłby wyjechać później, tylko trochę czasu byście się jeszcze męczyli i potem mogli się wyprowadzić..
Szukam wszelkich możliwych rozwiązań, ale nie wiem, które jest dobre.. _________________
|
|
|
|
|
|
|
|
egocentric napisałam do Ciebie na gg...
|
|
|
|
|
|
|
|
Wiem o tym.. i już z góry przepraszam, jutro nie będzie mnie w domu prawie cały dzień.. Ale zazwyczaj jestem przy komputerze, więc to tylko takie wyjątki _________________
|
|