|
Forum dla kobiet: Różności:
|
|
|
Nie umiem rozmawiać z mężem.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Wina zawsze leży po obu stronach.. To jest reguła, którą chyba każdy zauważa prędzej czy później
Dobrze, Żaba, że u Ciebie się wyjaśniło. Ja mam podobny "staż" z moim M., ale jednak za każdym razem potrafiliśmy sobie radzić między sobą, bez ingerencji czy porad osób trzecich, nawet kosztem obrażania się (niewiarygodne ale prawdziwe - wiem, że to dziecinne zachowanie).
Married, po burzy wychodzi słońce, uważam, że za dużo was łączy, żeby przelotne kłótnie miały zepsuć związek
I moim zdaniem lepiej pisać o tym co dobre, bo nie warto rozpamiętywać smutnych chwil, które przecież miną. No chyba, że już się nie potrafi radzić z nimi samodzielnie _________________
|
|
|
|
|
|
|
|
Witajcie...
Tutaj też nie wiem od czego zacząć. Nie umiem rozmawiać ze swoim mężem. Jesteśmy po ślubie 15 lat,razem 21 (szmat czasu). Mamy 6 letnie dziecko. Jest moją pierwszą i ostatnią miłością. Jest dobrym facetem. Pomaga w domu, zajmuje sie dzieckiem, biega w nocy do sklepu bo skończyły mi się papierosy albo mam ochotę na lody. Jest czuły w łóżku. Zawsze mieliśmy jeden problem. Kiedy ja mówię, że czegoś nie chcę on wierci mi dziurę w brzuchu. Przekonuje. Przedstawia sprawę tak, że wychodzi na to że moje veto przysporzy nam kłopotów. Poza ty wydawałoby się, że lepiej być nie może. Jednak jest mi źle. On żyje dla nas a tak jakby nie ze mną tylko obok mnie. Mamy własny interes. To ja go kiedyś rozkręciłam teraz stał sie naszym źródłem utrzymania. On żyje tą firmą. Cały dzień pracuje, po południu przywozi dziecko z przedszkola, rzuca sie na zmywanie, coś jemy. I wiecie co? Nie mamy ze sobą o czym rozmawiać. Gadamy o pracy, dziecku, zajęciach domowych i o niczym innym. Czy po tylu latach w związku to jest normalne a ja się czepiam. Od pół roku siedzę w domu. Myślałam, że kiedy bedę miała czas dla rodziny więcej nas bedzie łaczyło. Ale chyba jest wręcz przeciwnie. Nigdy nie jestem sama a czuję się samotna. Czy to jest możliwe między ludźmi którzy sie kochają?
|
|
|
|
|
|
|
|
Zosiu.. przeczytałam uważnie i rozumiem co mówisz... Myślę, że człowiek, który jest dobry dla Ciebie , dziecka i domu... to już na pewno coś... !! Czasem jednak to nie wystarcza..wiem o tym...
Ze mną było podobnie,(-taki sam staż małżeński, dziecko ) tylko, ze mój mąż jest spokojny, ale niespecjalnie czuły.. Jaka na to rada...? W moim przypadku "odskocznia" czyli realizowanie siebie... uczę się języka... raz do roku zapisuję na jakiś kurs, który może minie czegoś nauczyć... czytam , bo lubię, słucham bo lubię... No i pamiętam o synku, który ma 8 lat... I pamiętam też o tym ,żeby metodą "zdartej płyty" próbować rozmawiać o czymkolwiek... Bywa tak ,że to troszkę pomaga.. na chwilkę... i dzięki tym chwilkom trwam...
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i życzę wytrwałości oraz znalezienia własnej drogi do szczęśliwego małżeństwa..
edytowany: 1 raz | przez Martynka36 | w dniu: 11-02-2008 15:16
|
|
|
|
|
|
|
|
Mąż też tak mówi. Tylko ja chciałabym to coś robić z nim. Dla niego to, że jest w domu, sprząta czy krząta się przy dziecku to jest bycie ze mną. A ja zwykłych koniecznych czynności wykonywanych wspólnie nie widzę jako bycie ze sobą. Czasem wydaje mi sie, że mi odbija i mam jakieś wygórowane egoistyczne wymagania. Kiedyś jak kupowaliśmy jakies ciuchy np. po powrocie bawiliśmy sie co do czego pasuje, jak łatwo i szybko można to zdjąć . Też byliśmy zapracowani, zajęci, bo preaca bo uczelnia. Teraz często ciuch jeszcze z metką po miesiącach znajduję i robi mi się smutno, że wcale go nie interesowało jak w tym wyglądam. Taki infantylny przykład ale najłatwieszy do opisania. Wydaje mi się, że źle sie stało, że on jest całym moim życiem... powinien być tylko jego kawałkiem...
za szybko mi się wysłało... Bardzo dziekuję za rady i miłe słowo Martynko... zrozumiałaś samo słowo pisane a moja zdrata płyta zupełnie nie dociera ....
pozdrawiam i dziękuję
|
|
|
|
|
|
|
|
Witam Cię Zofio. To nieodpowiednie z mojej strony, żeby Ci radzić, bo nie jestem mężatką, ale chętnie podzielę się z Tobą moimi przemyśleniami. Byłam dokładnie w trzech poważnych związkach, ten ostatni nadal trwa, ale jest chyba najtrudniejszy, gdyż trafiłam na mężczyznę bardzo niedojrzałego emocjonalnie i wymagającego. W praktyce wygląda to tak: jak jest nudniejszy dzień, to on patrzy się w sufit lub telewizor i nie robi nic, by temu marazmowi zapobiec. Ja swego czasu się przez to frustrowałam, gdyż myślałam, że to ja jestem taka nudna. Do czasu, gdy wzięłam się na sposób - codziennie wymyślam coś innego - zaskakuję go i co ważniejsze sama też się świetnie bawię. Jednego wieczoru naśmiewamy się ze śmiesznych rzeczy na youtube (np. starych teledysków), innym razem oglądamy horror itp. To wszystko moja inicjatywa i choć moje pomysły nie zawsze zdają egzamin, to widzę że On docenia to co robię - chętniej do mnie przychodzi i znów ma iskierki w oczach. Wiem, że mój kilkuletni związek to nie to samo, co wasz małżeński staż, ale może jednak sprowadza się to do tej samej rzeczy - starania się dla siebie. Pozdrawiam Cie cieplo _________________
|
|
|
|
|
|
|
|
Angie dzięki za dobre słowo i pomysły. Pozdrawiam
|
|
|
|
|
|
|
|
My ostatnio też mieliśmy spięcie z K niestety urlop przesunął mu sie na środe nie z jego winy,byłam zła na wszystko i nie potrzebnie na niego jemu też było przykro ale ja zachowałam sie jak egoistka i troszke się pocieliśmy,było mi tak głupio że jeszcze w środe go przeprosze tylko ładniej ale do czego zmierzam u nas dużo sie zmieniło nie jest już tak jak na początku coś sie zmienia my sie zmieniamy sytuacje wszystko czasem czuje sie jak stara poduszka do której on lubi sie przytulic i mieć ją przy sobie ale za chwile odpala mi coś takiego że głowa mała,Zosiu raz jest lepiej raz gorzej moze zacznij zachowywać sie inaczej weselej i on złąpie bakcyla i się rozrusza _________________
|
|
|
|
|
|
|
|
Witam. Jestem tu nowa, na to forum przygnała mnie potrzeba... Potrzeba wyżalenia się i znalezienia sposobu na mój problem, bo widzę, że jest tu wiele mądrych pań, które potrafią rozmawiać. Mnie też się do tej pory wydawało, że umiem rozmawiać, ale jak sie okazuje, nie potrafię nakłonić do tego mojego faceta. Jesteśmy ze sobą od 4 lat. Kocham go i chcę z nim być, on deklaruje to samo. Ale jest coś, co psuje nasz związek: nie potrafimy konstruktywnie rozwiązywac problemów. Nie wiem, chyba zaszlo to już ciut za daleko i ciężko jest teraz to naprawić. Kiedy wszystko jest w porządku, zachowujemy się jak para gołąbków: prześcigamy się w czułościach, często mówimy "kocham" (w kłótniach bywa, ze też, ale to akurat nie do końca pomaga...), chłoniemy swoje towarzystwo. Ale kiedy pojawia się problem, nie umiemy się dogadać, krzyczymy, wyrzucamy swoją złość. Są między nami różnice charakterów: ja jestem domatorką, osobą spokojną, najchętniej spędzałabym z moim chłopakiem cały swój czas. On też lubi ze mną przebywać, ale woli być bardziej niezależny, ma wiele zainteresowań, wszędzie go pełno. Zdaję sobie sprawę, ze jesteśmy bardzo młodzi (on ma teraz 21 lat i studiuje na pierwszym roku) i ciężko wymagać, że już weźmiemy ślub, pomimo 4 wspólnych lat. Ale chcę być dla niego ważna bez względu na to, czy układa nam sie akurat lepiej, czy gorzej. On pół roku temu wyjechał na studia. To dla mnie okropna sytuacja, zważając na fakt, że do tej pory nie wyobrażałam sobie jednego dnia osobno. On do pewnego momentu doceniał to, ale widzę, że przestał. Przebąkuje coś o tym, że czasem wolałby pojechac np. na jakiś kurs zamiast do mnie. Ja dostaję histerii, tego się właśnie obawiałam, kiedy wyjeżdżał. On mówi, że czuje się tak, jakby po prostu musiał przyjeżdżać i przez to traktuje to jak obowiązek a nie przyjemność. Ale ja nie umiem powiedzieć "OK, zostań tam", bo nie wytrzymałabym bez niego więcej niż te 5 dni! Myślę, że on za dużo ode mnie wymaga, on z kolei uważa, ze to moje wymagania są zbyt duże. Wiem, ze powinnam dać sobie spokój, nie prosic go o przyjazd ani nie przyjeżdżac do niego, niech zobaczy, niech poczuje jak to jest, niech się postara... Ale nie jestem w stanie tego zrobić. Kiedy chcę szczerze pogadać, widzę, że on tego nie chce lub nie potrafi. Widzi tylko swoje racje. Tak jest zazwyczaj, kiedy mamy jakiś problem. Jemu jest źle, więc ja mam to zmienić. A przecież mi tez może być źle, mi też to wszystko ciąży... Nie wiem już, co mam robić, żeby on w końcu zrozumiał, że żaden związek nie jest idealny i ze on sam też popełnia błędy... Żeby n auczył się normalnie rozmawiac o problemach, a nie denerwował się i mnie zbywał.
|
|
|
|
|
|
|
|
Moje drogie Panie najważniejsze w rozmowie jest słuchanie a co zrobić gdy nie mamy o czym rozmawiać?Może okazało się że znacie się już tak dobrze że nie umiecie niczym się zaskoczyć?A może wystarczyłoby wypuścić swoich mężów, partnerów na piwo z kumplami a same w tym czasie poplotkować z koleżanką albo zrobić coś dla siebie np.kąpiel z maseczką na twarzy.Zobaczycie jaki szczęśliwy wróci do was a jaki będzie zaskoczony może opowie jak było i zapyta skąd u was taka zmiana?W związku ważne jest też rozwijanie własnej indywidualności pielęgnowanie ,własnej niezależności dajmy sobie czasami odpocząć od siebie.W rozwiązaniu waszych problemów może pomóc ksiązka "SZTUKA MIŁOŚCI"I "SZTUKA POROZUMIEWANIA SIĘ" autorem obu jest Alan Loy McGinnis POLECAM mi osobiście bardzo pomogły inaczej patrzę na mojego męża, siebie i na nas oboje.Przyjemnej lektury i powodzenia
|
|
|
|
|
|
|
|
Co do książek to dziękuję, postaram się przeczytać.
Ale jeśli chodzi o mój problem, to my mamy wręcz (w moim odczuciu) ZA DUŻO takich "tylko swoich" rzeczy... Nie chcę się od niego oddalać, naiwnie łudziłam się, że dam sobie z tym radę, ale niestety czuję, że nie mam na to wpływu.
|
|
|
|
|
|
|
|
Wrażliwa a jest coś co wspólnie lubiliście robić? Moim zdaniem z każdej opresji można wyjść cało czasem pójść na kompromis.Piszesz że to są twoje odczucia, a jak to jest w jego przypadku jak on widzi całą tą sprawę? Wydaje mi się,że musicie ze sobą szczerze porozmawiać.Powodzenia
|
|
|
|
|
|