|
|
|
|
|
|
Może i dobrze że poszła sobie teściowa,nie będzie Cię denerwować ,jak nie pomaga tylko przeszkadza to
|
|
|
|
|
|
|
|
Wiecie co... Ja się na prawdę nie nadaje na matkę Po dzisiejszym dniu jestem tego pewna.. _________________
|
|
|
|
|
|
|
|
serduszko, nie mow tak, ja tez mialam wczoraj zly dzien, ale dzis jest lepiej, juz nie watpie we wszystko,
Co sie dzieje>
|
|
|
|
|
|
|
|
Serduszko, a co się stało? Opowiedz nam, może razem coś poradzimy.. I pewnie okaże się, że za mocno przeżywasz sytuację.. _________________
|
|
|
|
|
|
|
|
W domu od rana nie szło wytrzymać. Mąż tylko marudził że chce to, to tamto. Zrobiłam obiad i powiedział, że jeść nie będzie. Dla małego też dałam a ten jak zwykle zaczął się buntować. Odwróciłam się na chwilę i zrzucił na podłogę talerz i szklankę. Oczywiście, się pobiło wszystko. Nie wytrzymałam dałam mu klapsa (nie słabego) i kazałam mu zejść mi z oczu...
A najgorsze jest to, że nie czułam nawet poczucia winy, że go tak potraktowałam a satysfakcje... _________________
|
|
|
|
|
|
|
|
Nie jestem zwolenniczką bicia dzieci czyli tzw klapsów, ale z drugiej strony wiem, ze czasem puszczają nerwy...
Czy Twój Mąż nie jest za bardzo rozpieszczony przez swoją mamę?? bo mam takie wrazenie, co mamusia powiedziała to święte, za Ty jesteś na posyłki?... nie chciał jeść? to niech nie je, a jak mu nie pasuje do niech mu Twoja teściowa przyniesie... Chce to czy tamto?...aż taki to chyba chory nie jest skoro miał siłę marudzić Też bym się wściekła!... A może z Małym zrób podobnie... jak nie chce zjeść np obiadu, to nie daj mu nic do kolacji...zgłodnieje to źle, nic mu się nie stanie jak parę godzin nie będzie miał posiłku... Ale nie jestem pewna tej rady, bo wiesz juz że sama nie mam dzieci...
Wiem, tylko że czasami człowiek pęka i się zapomina...
Zamiast się obwiniać to idź dso Małego, daj mu buziaczka na dobranoc i przeproś, że się uniosłaś... _________________
"Szczęście nie zawsze ma uśmiech na twarzy.Szczęście to także łzy,to głos,który chce się słyszeć chociaż na moment. Nieważne, czy to szczęście trwa godzinę, minutę czy moment. Najważniejsze,że potrafię nadać mu imię.......Twoje imię."
|
|
|
|
|
|
|
|
Postanowiłam wyjechać na jakiś czas... _________________
|
|
|
|
|
|
|
|
trudne macieyństwo, skądś to znam. Moja starsza córa często miała i ma ciężkie dni. Ma niezły charakterek i nie wiem po kim. Straszny z niej uparciuch. Młodsza zaczyna być nie mniej uparta. czasem było ciężko. odkad mąz poszedł do pracy i całymi dniami go nie było to czasami wariowałam. studia, mała do zlobka dom na mojej głowie. Istny "horror".Ale jakoś to przetrwałam. Tez zdażały się dni ze myślałam "jestem okropna matka". Starałam sie jednak po złym dniu robić wszystko żeby uszczęsliwic mala. Teraz mam dwie ccóry a mąz dalej pracuje prawie całymi dniami. no może wychodzi nie z samego rana ale zazwyczaj wraca o 19. Cały dzień wiec jestem sama z 4,5 letnia córa i 16 miesięczna. I jakos musze sobie radzic. Chyba my mamy mamy to wpisane w "życie" ) i musimy to przetrwac. A mąż? moj jak mnie wkurzy to sam sobie robi jedzenie, ja go ignoruje i daje rezultaty.A jak marudzi z jedzeniem to mówie żeby sam zaczał gotować jak mu nie smakuje:) A dzieci jak nie chca jesc to nie daje. Jak zgłodnieją same zawołaja:))i tez skutkuje:))czasmi starsza jadla tylko male sniadanie i potem kolacje i nic jej sie nie działo. Następnego dnia np jadła co chwile:))jeśli dziecko jest takie jak zawsze to nieszkodzi że czasami nie zje:)
|
|
|
|
|
|
|
|
Witam... My niestety jesteśmy zmuszeni do wyprowadzenia się gdzieś... Ech nie ma to jak "życzliwi" ludzie... _________________
|
|
|
|
|
|
|
|
a dlaczego? jeżeli mogę pytać...co się stało?...tzn że z mieszkania macie się wyprowadzić? _________________
"Szczęście nie zawsze ma uśmiech na twarzy.Szczęście to także łzy,to głos,który chce się słyszeć chociaż na moment. Nieważne, czy to szczęście trwa godzinę, minutę czy moment. Najważniejsze,że potrafię nadać mu imię.......Twoje imię."
|
|
|
|
|
|
|
|
Jakaś "życzliwa" osoba zgłosiła na policję doniesienie na nas, że znęcamy się nad synem, że nie karmimy go, że bijemy, że alkoholikami jesteśmy, itd. W poniedziałek mieliśmy wizytę 2 policjantów u nas w domu. Wiadomo policja nie mogła zbagatelizować takiego zgłoszenia więc przyszli i przeżyli szok bo myśleli że zastaną jakąś patologiczną rodzinę...
A tym czasem syn nie wyglądał ani na zagłodzonego ani na pobitego, pijani też nie byliśmy (nikt z nas nie pije a w domu nawet piwa nigdy nie było). Oczywiście powiedzieliśmy policjantom jak to jest z tymi "dobrymi radami" i "życzliwymi osobami". Panów policjantów zatkało dokładnie. Mąż po tej wizycie... rozpłakał się. On też ma dość tego wszystkiego i zdecydowaliśmy, że sprzedamy mieszkanie i się wyprowadzimy... _________________
|
|