chciałabym zeby to nie bolało, ale tez wiem ze się tak nie da!
nie odzywalismy sie ze soba przez moja glupote i dume przez 3tyg. to chyba nam dało czas do przemyslen!
doszlismy do porozumienia,bo chcilismy jeszcze oboje cos zrobic z naszym zwiazkiem, ale nie trwało to długo, po tygodniu widze ze sie nic nie dzieje z jego strony, a mielismy przeciez ratowac nasz zwiazek, zero staran,zainteresowania i przejcia inicjatywy! widze ze nam obojgu sie juz nie chce, znamy siebie od podszewki i jestesmy w stanie przewidzec swoje reakcje tylko patrzac na siebie!
kiedy sie sptkalismy myslalam ze jednak sie cos zmieni,widzialam jak jego oczy ploneły na mow widok, mowil ze kocha,ze nie jest w stanie dotknac innej dziewczyny , ze zawsze bede jego drugą połówka, ze staniemy na glowie , bedziemy sie starac, ale.... po pewnym czasie wkrada sie cisza, zaduma i problem sie powtarza, nie widze ze on tez tego chce -wtedy sie poddaje, trace sily i przestaje mi zalezec, nawet nie piszemy juz ze soba , nie dzwonimy, tylko zdawkowe sms!
dostalam od niego wiadomosc ze musimy powaznie porozmawiac o nas! wiedzialam co sie za tym kryje i wiedzialam ze to bedzie bolalo, wiec wyprzedzilam jego kolejny sms i napislalam ze jezeli tak zdecydowal to niech tak zostanie, ale niech nie liczy na zadna znajomosc z mojej strony bo to bedzie trudne,zmienie nr i nie chce sie z nim kontaktowac! wiem ze nie powinnam tak mowic do kogos z tym tyle bylam ale skoro jemu jest łatwo mowic o odejsciu to dlaczego ja mam mu nie powiedziec tez tego co czuje!
wiem , ze powinnismy spedzac ze soba jak najwiecej czasu ale on zawsze duzo czasu poswiecal pracy-od switu do nocy. na poczatku myslalam ze to przez to i powinnam to zrozumiec! ale za wczesnie zaczelismy tak na powaznie,o wiele za wczesnie!ale ja nie wobrazam sobie zycia z kims innym, tlumaczenia kazdemu co sie stalo ze nas juz nie ma, przeciez tak bardzo sie kochalismy, jedno stawalo za drygim i szlo by w ogien!?
gdybym widziala ze jemu zalezy tak bardzo, ze zaczeloby sie cos dziac na lepsze to wiem ze nie wahalabym sie starac o niego! ale nasze spotkania ostatnio wygladaly tak: kiedy sie widujemy nam sie nic nie chce, siedzimy przed tv i tak zasypiamy!tak mija czas, jemu sie nic nie chce, twierdzi ze zmeczony jest po pracy!
czasem placze ale to ze złości- jak moglo sie az tyle zmienic? przeciez bylo cudownie...nie wiem jak bedzie moje zycie wygladac bez niego.... on jest dobrym człowiekiem, moge powiedziec bez chwili wahania i nie moge zniesc mysli ze ktos inny zamiast mnie bedzie spedzal z nim czas, bedzie z nim rozmawial tak jak ja to robilam, bedzie go calowal, przytulał, smial sie i plakał, on jest taki cały mój,nie moge pogodzic sie z myslą że nie bede mogla sie upomnąc o to co kiedys bylo moje!
wiem ze na jadną milośc jest najlepszea nowa miłość-własnie on byl moja taką miłościa która pomogla mi zapomniec o chlopaku z ktorym musialam sie rozstac bedac jeszcze nastolatka, on wtedy jako kolega z klasy chcial mi pomoc swoim towarzystwem i tak sie zaczełooo .... i teraz sie juz chyba konczy
nie uwierzycie ale jak to wszystko pisze to łzy same mi spływaja po policzkach!
on mi powiedzial ze potrzebna jest nam przerwa,tu sie musze zgodzic!ale czy ona nam cos da dobrego? ja nikogo na oku nie mam , on mnie zapewnia ze tez, ze dlugo bedzie go bolalo nasze rozstanie - i wlasnie po tych jego słowach-wiec dlaczego chcesz przerwy,skoro wiesz ze to bedzie bolało, po co chcesz sie rozstawac i tesknic? tego nie rozumiem...
ja bardzo dziekuje za słowa wsparcia, wiem ze tego kwiatu pół swiatu, ale chyba musimy pobyc troche sami , zeby moze dowiedziec sie co tak na prawde w zyciu dla nas sie liczy i zdac sobie sprawe z tego ze mozemy stracic bezpowrotnie ,to co sie tak bardzo kocha