|
Adam nie wyobraża sobie po prostu, że sypiając z nim, Ewa można nie doznać spazmu rozkoszy. Adam bowiem, jeśli nie ma poważnych zaburzeń z erekcją, po prostu ma go zawsze. W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych anorgazmia była dość powszechna, choć się o niej nie mówiło. Z ówczesnych, nielicznych zresztą badań wynikało, że cierpi na nią dwie trzecie kobiet. Główną przyczyną anorgazmii były blokady obyczajowe oraz wstyd, wiążący się z poczuciem grzeszności seksu. Lód w łóżku, nawet jeśli niektórych mężów rajcował, to na krótko. Ciepła szukali gdzie indziej. Stąd opowieści prostytutek oraz różnych pracownic agencji towarzyskich, że mężczyźni przychodzą do nich nie tylko na bardziej lub mniej wyrafinowany „numerek”, ale szukają ciepła i chcą pogadać także o tym, co może zrobić ze sobą dwoje chętnych ludzi. Chcą też poznać nowe sposoby, bo „żona daje tylko po bożemu” w pozycji „na misjonarza”. Obecnie prawie nie używa się terminu anorgazmia, chociaż zjawisko z pewnością nadal istnieje. Sądzę, że wiele wyzwolonych kobiet, często uprawiających seks, nie czerpie z niego tak wielkiej przyjemności, jak to demonstruje. Udawanie orgazmu stosuje się powszechnie, a dobrze zagrany orgazm to oszustwo nie do wykrycia. Żony, dla świętego spokoju i by zadowolić męską ambicję, potrafią udawać orgazm przez długie lata pożycia. Dość często zdarza się, że anorgazmia dotyczy tylko seksu w łożu małżeńskim, ponieważ zachowanie dziewictwa aż do nocy poślubnej nie pozwoliło sprawdzić partnera. Gdy Ewa po latach spotka kogoś, z kim „zaiskrzyło”, doznaje niewyobrażalnej rozkoszy i przestaje cierpieć. Odchodzi od Adama i wiąże się z tym, kto daje jej to, czego brakowało. Bywa i tak, że seks przestaje odgrywać w jej życiu jakąkolwiek rolę. Przyzwyczaja się do uprawiania go jako do obowiązku małżeńskiego, koniecznego, choć niezbyt przyjemnego. Czasami ma okres lub migrenę, po paru latach częstotliwość aktów się zmniejsza, aż dochodzi do prawie całkowitego wygaszenia. Adam być może zaspokaja się z chętną koleżanką z firmy podczas przerwy na lunch albo przed ekranem komputera, ściągając sobie filmiki porno, bo to nie rodzi wyrzutów sumienia i nie uchodzi za zdradę. Jeśli Ewa cierpi na anorgazmię wyłącznie z mężem, za radą przyjaciółki kupuje wibrator albo masturbuje się w inny sposób. Także w niej nie rodzi to poczucia winy, nikt nie może zarzucić jej posiadania kochanka. Nie naraża męża na opinię rogacza. Małżeństwo funkcjonuje z pozoru całkiem normalnie, bywa nawet, że uchodzi za wzorowe. Obecnie istnieje przymus odczuwania orgazmu. Pisma kobiece są pełne rad, co zrobić, żeby odczuwać rozkosz. W poradniach seksuologicznych można dostać odpowiednie środki lub skierowanie na psychoterapię. Jeśli Ewa nie ma na to ochoty, udaje orgazm i ma święty spokój.
LONG DRINK
Każde małżeństwo tworzy własne rytuały. Gdy mija szał młodości, dziesiątek spotkań, wielkich imprez, wesel przyjaciół, parapetówek, chrzcin, imienin, życie towarzyskie przygasa. Następuje eliminacja znajomych i zamykanie się w czterech ścianach. Wieczorem mieszczańskie małżeństwa jadają razem kolację, a potem oglądają telewizję. Czasami patrzy się na ekran, jedząc sałatę z sosem czosnkowym i popijając wino. Kieliszek wina nie jest long drinkiem, czasami jednak „przedłuża się” go do dwóch lub trzech i w ten sposób, w zależności od potrzeb, obala się butelkę lub dwie. Long drinkiem nie jest także „pół litra na łba” czystej lub pochodnych, barwionych na fioletowo alkoholi, jakie popija się w innych, mniej mieszczańskich sferach. Prawdziwy long drink to różne mieszańce. Ulubiony long drink angielskiej królowej babki, tej miłej staruszki, która żyła sto lat, matki długo panującej królowej Elżbiety, składał się z ginu z tonikiem. Tyle że królowa babcia popijała ten zdrowotny napój już na śniadanie. Na różnych imprezach pije się modne long drinki, które zapewniają sponsorzy. Potem pary naśladują te straszne mieszanki okropnych, gęstych soków z wódką czystą. Pija się codziennie, a long drink jest tylko przykrywką dla tego popijania. Kobiety często piją „dla towarzystwa”, żeby ich mąż czy konkubent nie pił sam, żeby nie było mu przykro albo też żeby zagłuszyć natrętne myśli, że on jest alkoholikiem. Problem w tym, że mają większą skłonność do uzależniania się, dlatego przy każdej okazji, przy szczęściu czy nieszczęściu, sięgają po long drinka. Wtedy już bardzo, bardzo długiego, w zasadzie nieprzerwanego. Piją w ukryciu, chowają butelki przed dziećmi, które tymczasem dorastają, bo proces uzależnienia trwa długo. Regularne picie kobiet często zaczyna się, gdy dzieci są już prawie dorosłe lub wychodzą z domu i pojawia się „syndrom opuszczonego gniazda”. Bywa, że to gniazdo opuszcza również mąż, a wówczas mamy do czynienia z degradacją, z dramatem samotnej, starzejącej się kobiety. Opisuje to Simone de Beauvoir w świetnej, małej, jakże jednak treściwej powieści Kobieta zawiedziona.
|