w portalu  | na forum
szukaj w bazie kalorii
dla kobiet, o kobietach
kobieta, kobiety


kalkulatory dla kobiet:

testy dla kobiet:

Patronat medialny:

vortal o kobietach
Fragment książki Bezludny raj
data publikacji: 18-09-2011 r. | strona: 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6
Ana María Matute "Bezludny raj"
portal dla kobiet
serwis o kobietach
młynek do zbóż Mockmill
Zwykle kuliłam się za kanapą o wielkich toczonych nogach, piękną i niewygodną – jak niemal wszystkie piękne rzeczy. Nie było to szpiegowanie, raczej poszukiwanie schronienia.
Był to najbardziej przestronny pokój. Dla mnie wtedy tak samo ogromny, jak jego meble i w ogóle wszystko, co się tam znajdowało. Meble często przybierały kształt zwierząt albo gór, a nawet wodospadów spadających delikatnie i bezgłośnie na wzory dywanu. Pachniało w szczególny sposób, inaczej niż w pozostałych częściach domu. Teraz nazywam tę woń „zapachem salonu”, jest to mieszanina woni dywanu rozgrzanego grzejnikami, pasty do podłogi i mahoniu. Z sufitu zwieszały się dwa wielkie żyrandole, niczym drzewa, z których gałęzi, miast liści, wyrastały szkiełka. Odbijały ruchome gwiazdeczki, jakby były żywe, a ich życiem był blask emanujący z dołu, z chodnika, gdzie drżały w swoich kloszach inne błękitne płomyki.
Niania María i kucharka Isabel odczuwały wręcz nabożny szacunek dla tych żyrandoli, które ku mojej konsternacji nazywały „pająkami”. Prawdziwego pająka widziałam tylko raz, któregoś dnia w rupieciarni obok kuchni. Spowodował wielkie podniecenie w świecie, w którym się poruszałam (kuchnia, prasowalnia, spiżarnia). Pojawił się, wzbudzając histeryczne krzyki. Ku mojemu zdumieniu Niania María, zawsze tak poważna i powściągliwa, wskoczyła na krzesło, dusząc krzyk przyłożonymi do ust rękami, aż Isabel jednym trzepnięciem zabiła pająka. Było to zwierzę nieduże, czarne i włochate, które wywołało we mnie większą ciekawość niż obrzydzenie, a w końcu – pewne współczucie. Isabel zebrała papierem to, co z niego zostało, i wyrzuciła do śmieci. Nie miał zatem wiele wspólnego z dwoma żyrandolami wzbudzającymi w obu kobietach taki zachwyt, a nawet uwielbienie. Rzeczy takie jak te dzień za dniem wpływały na zwiększanie przestrzeni dzielącej mnie od świata starszych: dalekich Olbrzymów, nieprzewidywalnych i odrobinę dziwacznych.

Nie wiem, czy szkiełka-liście owych żyrandoli miały własne życie, ale pewne jest, że wydawało mi się, iż słyszę dalekie i tajemnicze brząkanie pośród ich gałęzi, a blaski, które w tę i z powrotem przebiegały od jednych do drugich, tworzyły swego rodzaju rozmowę, w języku, którego ja jeszcze nie znałam, ale jeszcze miałam się nauczyć. Był też złoty zegar, z kulą z białej porcelany i niebieskimi malunkami, otoczony lśniącymi ornamencikami. Szczególnie mnie nęcił, bo kojarzyłam go z bezcennymi skarbami, wspominanymi w bajkach, czytywanych przez Nianię albo opowiadanych przez Isabel, którymi karmiła się moja wyobraźnia. Poprzez szyby, firany i zasłony ograniczające widok na zewnątrz widać było ulicę w dole, bardzo blisko, bo mieszkaliśmy na antresoli, która wtedy nazywała się główną, a może i teraz tak się nazywa. Prześlizgnąwszy się ostrożnie po dywanie i dotarłszy do jednego z dwóch balkonów otwierających się na zewnątrz, odsuwałam firany i wychylałam się na świat latarni i latarnika. Naprzeciwko, po drugiej stronie ulicy, widziałam mur z czerwonej cegły, otaczający ogrody kościoła i klasztoru Cudownej, dokąd niedzielami prowadzała mnie Niania. Sponad muru wyłaniały się korony drzew, a kiedy wiał wiatr, widziałam i słyszałam ich nocne kołysanie, niczym głos, który chciał coś przekazać komuś, gdzieś, kiedyś. Czułam wtedy lekki dreszczyk, nie wiedziałam jeszcze czy niepokoju, czy przyjemności, szczególnie w księżycowe noce, jak wtedy, kiedy zobaczyłam biegnącego Jednorożca. Z baśni Andersena, znakomitego towarzysza moich pierwszych lat, dowiedziałam się, że kwiaty mają swój język, swoje nocne bale, gdzie królują, a trochę później marnieją, aż kończą w śmieciach. Jednak przede wszystkim nauczyłam się, że istnieje tajemny język, do którego ja mam dostęp. Pewnego razu, w dniu odwiedzin ciotki Eduardy, usłyszałam, jak mama mówi zmartwiona:
– Ta dziewczyna nie mówi… Trzeba się naharować, żeby wydusić z niej choćby słowo.
A Eduarda – nie lubiła, żeby nazywać ją ciotką – odpowiedziała:
– Lepiej dla niej. – Popatrzyła na mnie po raz pierwszy swoimi wielkimi błękitnymi oczyma, podobnymi do tych Jednorożca, a może takimi samymi, i dodała: – Pewnie ma jakiś inny język.
Z tym innym językiem i wiedzą, że zwiędłe kwiaty mogą odżyć nocą, i że swoje historie opowiadają filiżanki, widelce, cerówki i patelnie, podpływałam stateczkiem z gazety do jaskini pod wysoką niewygodną kanapą, gdzie dane mi było ujrzeć, usłyszeć i powąchać wszystkie te stworzenia, które udawały, że mnie nie widzą, ale mnie kochały. Może lubiłam w to wierzyć. Już jakiś czas wcześniej dwa posążki, jeden czarny, a drugi biały, dawały mi znaki. Czasem unosiły rękę i machały nią na powitanie, innym razem się uśmiechały. I, co dziwne, bardziej uśmiechał się ciemny posążek, ten, którego twarz była ledwie widoczna. Ponad tymi wszystkimi rzeczami wiał jakby niski tajemny wiatr, który wraz ze mną przesuwał się tuż przy samej podłodze, gładząc dywan, w stronę balkonów – tak jak wtedy, gdy jesienią usłyszałam szelest suchych liści pod kopytami Jednorożca. W tamtym czasie jeszcze nigdy nie byłam w lesie, a jednak przeczułam to, tak jak lata później – kiedy już nie tylko słuchałam historii z ust Maríi albo Isabel, ale czytałam i potrafiłam sama je podnieść spośród stron tych książek, które były dla mnie tak ważne.
Siedząc pod kanapą albo pod jakimkolwiek innym meblem, gdzie mogłam zwinąć się w kłębek, słyszałam echo, szepty i ploteczki rozmawiających ze sobą iskierek światła. Rozmowa pośród rozblasków, którą stopniowo zaczynałam rozumieć. Tak, istniał inny język i należał do mnie. Eduarda miała rację.
Chociaż czasem dokonywałam pośpiesznej przeprawy na drugą stronę, kiedy dobiegały do mnie strzępy rozmów Olbrzymów z salonu – przy zapalonych pająkach, zaciągniętych zasłonach – brzęk kieliszków i dziwne, niemal przytłumione śmiechy, które dla mnie wtedy były jedynie gardłowym dźwiękiem, odrobinę bolesnym. Przypominam sobie teraz coś, czego wtedy nie wiedziałam – w najwcześniejszym dzieciństwie oprócz tego, że nie mówiłam, również nigdy się nie śmiałam. Nie wiedziałam, co to śmiech, i prawdę powiedziawszy, śmiechu swoich braci Jerónima i Fabiána też bardzo długo nie słyszałam. Nawet kiedy wracali ze szkoły, wchodzili do Pokoju Nauki i wysypywali zawartość teczek na stół. Byli ponurzy, czuli się źle nawet sami ze sobą, już niezbyt dziecięcy, ale jeszcze nie mężczyźni, na tej ziemi niczyjej zwanej dorastaniem. Pogrążali się w swoich książkach, kręcili ołówkami, otwierali i zamykali zeszyty, wymieniali zdania, pytania, a czasami zrywali się i splatali w udawanej bójce – nieodmiennie kończącej się bez zwycięzcy i bez pokonanego – po czym wracali do nauki. Albo przynajmniej tak to wyglądało: znowu otoczeni ołówkami, zeszytami, gumkami do ścierania i tą czy ową temperówką o zbyt stępionym ostrzu. Nigdy jednak nie słyszałam, żeby się wtedy śmiali. Cristina, rzecz jasna, pozostawała bardzo daleko od tych rzeczy, zabarykadowana w swoim pokoju. I śmiała się.
Dobrze, kiedy w salonie słychać było śmiechy i żółte światła na pająkach nie były już refleksami światła wymieniającymi pomiędzy sobą informacje, cieniami i odblaskami tajemniczo odbijanymi na suficie albo na ścianie, bezgłośnymi słowami, tajemnym językiem, wtedy, jak mówiłam, odpływałam w przeciwną stronę, papierowy stateczek robił zwrot, ze swymi wiadomościami o syropie na kaszel, tranie, pigułkach na powiększenie piersi i tabletkach przeciwbólowych Cerebrino Mandri, i niósł mnie do kuchni, bo jej mieszkańcy z krwi i kości już się wcale nie śmiali, byli pogrążeni w głębokim śnie, a zza drzwi tak zwanego Pokoju Niań nawet można było dosłyszeć chrapanie. Kuchnia także stanowiła skrawek świata, który zamieszkiwałam. Andersen powiedział mi, że filiżanki, imbryki, widelce, a nawet patelnie też mają swoje nocne życie. Zaglądałam do szafki i wydawało mi się, że słyszę chrapliwy głos, żałosny i zagniewany głos starego imbryka przeciętego ledwo widoczną, lecz zapowiadającą nieuchronne pęknięcie rysą. I słuchałam skarg łyżek i widelców zmieszanych w brzęku w najbardziej różnorodnej szufladzie w całej kuchni: tam, gdzie kończyły wszystkie nie do pary, pokonani żołnierze przegranej bitwy z czasem, na zawsze usunięci z jadalni Olbrzymów. Płakali, lamentując nad oddzieleniem od jakiegoś towarzysza albo przyjaciela, o którym myśleli, że jest nierozłączny, a ja słyszałam ich lament. I pamiętam doskonale łyżeczkę, włożoną do filiżanki, żeby wyschła, po której spływała łza, jak maciupeńka gwiazdka, tak powoli, że zdawało się, iż nigdy nie spadnie. W letnie noce budził się także świerszcz w swej malutkiej klateczce przy resztkach liścia sałaty, z miłością położonego przez Isabel. I szklanka przy samym oknie, ze swą radosną zieloną gałązką pietruszki. Czasem z podwórka kuchni – nie było takie, jak to mojego narzeczonego Paca – dobiegał jakiś hałas. Za otwartym oknem następne okno o żółtym świetle zapalało się na murze naprzeciwko. Ciekł jakiś kran. Potem znowu nocna cisza, w całej swojej okazałości, ta, która odsłaniała – przynajmniej wtedy dla mnie – tysiąc ukrytych światów domu, i może wszystkich domów.
I wtedy właśnie, pewnej nocy zobaczyłam biegnącego Jednorożca. Był bardzo szybki, biegł, niczym refleksy szkła, aż zniknął w narożniku obrazu, a za nim lekki szmer tratowanego listowia i woń opadłych listków. Po chwili wrócił. Łagodnie zajął swoje miejsce, gładzony dłońmi jasnowłosej dziewczyny, która, jak mi się zdawało, przyglądała mu się na poły miłośnie, a na poły z radością i zdumieniem.
Bardzo dokładnie pamiętam tamtą noc, bo właśnie następnego dnia po raz pierwszy w życiu stanęłam twarzą w twarz ze światem Olbrzymów. To znaczy, zaprowadzono mnie do szkoły przy pasażu Łabędzim: Saint Maur.


autor: / źódło: / opracowanie:
Wydawnictwo W.A.B.
ostatnio dodane:


Czym są karotenoidy?Jak uniknąć próchnicy?Ślubny manicureCellulit i rozstępy pokonaneJak opanować nerwy przed rozmową kwalifikacyjną?Zdrowo i bez chemii
pokrewne forum:

Czas wolny
przeczytaj także:

Miłość to najsilniejszy narkotyk
Jak w 31 dni zwalczyć objawy choroby
Sztuka Shinrin-yoku
Jestem taka piękna
Rekrutacja do małej firmy
Burgery w amerykańskim stylu na grilla
Soczysty kurczak z grilla
Pewnego lata w Szczepankowie
Powerbank duchowy
Dość katolipy!
Czarujący świat Spark Silver Jewelry
Zestaw do masażu antycellulitowego
Czy lojalność wobec pracodawcy popłaca?
Lista warzyw i owoców zatrutych pestycydami
Historia Bez Cenzury powraca z nową książką!
Antyoksydanty w herbacie
Odporność Twojego dziecka na 6+
O co zapytać podczas rozmowy kwalifikacyjnej?
CV do poprawki



zaloguj się aby napisać pierwszy komentarz do artykułu Fragment książki Bezludny raj



Ostatnio na forum: (wątki i komentarze)

Wiadomość dla Forumowiczów :)
jak zajsc w ciaze??
Napiszmy razem opowiadanie...
Czy mogę być w ciąży? Czy mogę być w ciąży?
Forum panieńskie 2007-2008
orgazm za orgazmem :)
Jestem mamą :)
szkolna miłość z ławki po latach... co robić? :)
Skojarzenia
Dokończ wyraz - zabawa
Linux..... czy ktoras z was uzywa
Na poprawę humoru!
Laptop dla najmłodszych
Torbiel a ciąża
Moda męska na brytyjskich targach
Makijaż codzienny i wieczorowy
Pamiętnik przyszłych mam - rady i porady :-)))
"Kalendarz dni płodnych" - Wasze opinie
Cudowny pierwszy pocałunek
Czy jestem w ciąży?
Trichotillomania
krwawienie po stosunku
Karta czy gotówka?
sex a spowiedź
Nowa Gwiazdka .
"Ile kalorii jeść, aby schudnąć?" - Wasze opinie
Nigdy nie miałem dziewczyny...
Zapalenie pęcherza
praca w mcdon..... itp
Test na czystość
Jaką lodówkę???
mój mąż znowu wyjeżdza ...
Podwójne działanie przeciwzmarszczkowe
Pomarańcza i wanilia
Brak ochoty na seks...
Dania mrożone
Łosoś po francusku Frosta
Jedwab w płynie
Nowa kolekcja czasomierzy
Makijaż z utrwalaczem - uczulenie?
Ostatnio dodane artykuły:

Jak uniknąć próchnicy?
Jak uniknąć próchnicy?
Ślubny manicure
Ślubny manicure
Cellulit i rozstępy pokonane
Cellulit i rozstępy pokonane
Jak opanować nerwy przed rozmową kwalifikacyjną?
Jak opanować nerwy przed rozmową kwalifikacyjną?
Jak w 31 dni zwalczyć objawy choroby
Czym są karotenoidy?
Sztuka Shinrin-yoku
Jestem taka piękna
Rekrutacja do małej firmy
Burgery w amerykańskim stylu na grilla
Soczysty kurczak z grilla
Pewnego lata w Szczepankowie
Powerbank duchowy
Dość katolipy!
Czarujący świat Spark Silver Jewelry
Zestaw do masażu antycellulitowego
Czy lojalność wobec pracodawcy popłaca?
Zdrowo i bez chemii
Lista warzyw i owoców zatrutych pestycydami
Historia Bez Cenzury powraca z nową książką!
Antyoksydanty w herbacie
Odporność Twojego dziecka na 6+
O co zapytać podczas rozmowy kwalifikacyjnej?
CV do poprawki
Czekolada i dżem
Technologia cyfrowa niszczy wzrok!
Zdrowa alternatywa dla napojów z cukrem
Zachowaj młody wygląd na dłużej
Wartka akcja, szybkie pościgi i masa śmiechu!
Jak dbać o skórę powiek?
Jak urządzić wnętrze z myślą o pupilu?
Moda ślubna 2018
Dziewczyna we mgle
Zachwycające rzęsy
Mokrego Dyngusa!
Życzenia wielkanocne
Przygotuj śniadanie inaczej niż zwykle!
Wiosenne porządki
Co wielkanocny zajączek przyniesie maluchom?
Sprzątanie wolne od chemii!
Dlaczego warto pić zieloną herbatę na wiosnę?
Test lakierów żelowych
Wody perfumowane - test
Danie na wielkanocny obiad
Wielkanoc na świecie
Jak często trzeba badać wzrok?
Fryzura gotowa w 2 minuty
Makarony – wartościowa baza wiosennego menu
Jak zadbać o swoje ciało wiosną?
Dlaczego warto jeść buraki?
Czym są antyoksydanty i gdzie ich szukać?
Tydzień Czystych Okien

Cookies: podczas przeglądania naszych stron oraz w trakcie logowania portal http://www.byckobieta.pl tworzy niewielkie pliki cookies. Zapisuje w nich wyłącznie informacje umożliwiające korzystanie z portalu, oraz z forum.

Artykuły oraz zdjęcia umieszczone w portalu ByćKobietą.pl są chronione prawami autorskimi. Kopiowanie jest dozwolone wyłącznie za zgodą Autorów. Redakcja ByćKobietą.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych na forum oraz w komentarzach artykułów.

Zrób sobie super prezent na wakacje! | Polub ByćKobietą na Facebooku

© 2006-2024 ByćKobietą.pl - portal dla Kobiet
skrypt forum: © phpBB