|
Lista, myślę następnego dnia, może i powinnam ją spisać. Listę wszystkich rzeczy, których Joel nie
robi – albo robi – w domu. Nie widzę innego sposobu na uświadomienie mu, w jakich znaleźliśmy
się opałach. Ale co miałabym z nią zrobić? Czy wezmę sobie w ten sposób kolejny obowiązek na
głowę, podczas gdy mój mąż radośnie się od nich wymiguje?
Z zamyślenia wyrywa mnie Gabe, który idzie w kąt kuchni z miną matematyka szukającego
największej liczby pierwszej na?świecie.
– Gabe, co ty kombinujesz? Czekaj, nie rób tego, nie, nie, nie, przyniosę ci nocniczek. Masz! –
Zrywam mu spodenki i sadzam tuż przed wydarzeniem, wokół którego obecnie kręci się moje
życie. – Dobra robota! – chwalę go wesoło, choć tak naprawdę powinnam gratulować sobie. –
Jakiś ty mądry! – Przytulam go – kiepski pomysł, bo jeszcze nie skończyłam mu wycierać pupy. – A
mądre dzieci dostają nalepki. – Idę do lodówki, na której drzwiach wisi grafik oznajmiający światu
pomyślne spotkania mojego drugiego syna z nocnikiem. Nie ma ich za wiele. – Piłka czy dinozaur?
Przez cztery miesiące widzieliśmy w tym domu więcej kup niż w chlewie, ale wreszcie dostrzegam
nadzieję. Nigdy nie miałam przekonania do grafików, ale okazało się, że to całkiem skuteczna
sprawa. Gabe dostaje gwiazdkę za każdy sukces z nocniczkiem, Rufus – za każde bezproblemowe
opuszczenie domu i pójście do łóżka. Nie ma czarnych not za występki nie dlatego, że Gabe jest
aniołkiem, o nie, po prostu jesteśmy świrniętymi rodzicami, którzy nie potrafią skarcić swoich
dzieci (a kiedy ośmielamy się to zrobić, musimy im to osłodzić pieszczotliwymi słówkami: „Nie
wiem, czy wszyscy w restauracji chcą słyszeć, jak udajesz, że pierdzisz, k o c h a n i e”, „S k a r b i e,
mamusia nie lubi, kiedy ją bijesz”).
– Mój ty gwiazdorze, jesteś na dobrej drodze do zdobycia tego zestawu z Tomkiem
parowozem.
Gdyby Joela dawało się tak łatwo wyuczyć!
Wtedy właśnie doznaję olśnienia. Oczywiście! Dokładnie temu ma służyć lista tego, co mnie w nim
wkurza. Zrobię małżeński odpowiednik tabeli moich synków. Ale ponieważ Joel ma trzydzieści
osiem lat, nie dwa i pół, nie będzie dostawać złotej gwiazdki za każde osiągnięcie. Raczej czarny
znaczek za każdą przewinę.
Zrobię listę wszystkich jego wkurzających nawyków i odnotuję, jak często się ich dopuszcza.
Dokładnie policzę wszystkie zostawione zużyte chusteczki, każdy pusty karton po mleku
odstawiony do lodówki, każdą zignorowaną stertę prania. Odnotuję, ile razy musiałam
własnoręcznie wybierać z odpływu zlewu obrzydliwe gluty, których mój mąż nigdy nie zauważa.
Zrobię wielki grafik wyszczególniający wszystkie jego występki z, powiedzmy, ostatnich sześciu
miesięcy.
Od lat się tak nie cieszyłam. Przypomina mi to emocje pojawiające się na wczesnych etapach
tworzenia nowego scenariusza. Wszystko zaczyna się układać. Jest genialnie. Ja jestem genialna!
Moja lista będzie piękna i konkretna, będzie arcydziełem Excela i spostrzegawczości. Gdyby
została opublikowana, podziwiano by ją, ale nie zamierzam jej zostawić w kuchni obok wykresu
Gabe’a, wśród zaproszeń, wiadomości ze szkoły i list zakupów. Joel nie jest oseskiem, ale
dorosłym mężczyzną, który ma aż nadto możliwości, by udowodnić, co jest wart. I nie czeka go
zestaw z Tomkiem parowozem, o nie!
Jeśli moja lista wykaże, że Joel przydaje się w tym domu, będzie mógł w nim zostać. Jeśli nie –
cóż, pewnie nie zostanie i będziemy musieli przemyśleć naszą koncepcję małżeństwa.
|