|
Podobnie było z Kate Smallwood, asystentką montażu, która - jak się okazało - przez lata współpracowała z różnymi magazynami mody ślubnej i prowadziła stronę internetową na ten temat. Miała wprowadzić Felicity Montagu i Jimmy Carra w zagadnienie i już została na planie jako ich asystentka.
Wszyscy, którzy pomagali nam w trakcie prób, nawiązali znakomite stosunki z aktorami i bardzo im pomogli. Prawdziwy jest też specjalista od operacji plastycznych nosa. Kiedy przyszliśmy do niego z pytaniem, czy nie zechciałby wystąpić przed kamerą, natychmiast zainteresował się naszymi nosami. Każdemu chciał poprawiać nos, więc z przyjemnością zagrał w filmie. Potrzebowaliśmy też prawnika, by rozstrzygnął, czy w przypadku, gdyby taki konkurs odbył się naprawdę, ślub zawarty przez naturystów nie zostałby unieważniony. Prawnik, który udzielił nam wyczerpującej odpowiedzi, został natychmiast zaproszony na plan.
Jak pani łączyła reżyserowanie filmu z kierowaniem tak wielką uroczystością jak finałowy ślub?
To rzeczywiście było bardzo trudne, zwłaszcza że od początku - z założenia samego filmu - nie mogła to być z góry ustawiona uroczystość. Wiedzieliśmy, że musimy kręcić te trzy śluby jednocześnie, w jednym miejscu - i żeby zarejestrować wszystko, co mogło się wtedy zdarzyć, mieliśmy do dyspozycji pięć kamer.
Aby mieć na filmie kulisy każdej z tych uroczystości, za każdą parą chodził operator i dźwiękowiec - od 9 rano do 9 wieczór. Ja sama niewiele miałam tego dnia do reżyserowania. O większości scen, w trakcie których bohaterowie przygotowują się do ślubu, nie miałam nawet pojęcia, bo przecież nie mogłam być w pięciu miejscach jednocześnie. Biegałam od jednego planu na drugi i pilnowałam, by wszystko kręciło się bez przeszkód. Wszyscy wiedzieli, co i kiedy robić, więc wszystko szło swoją drogą. To był rzeczywiście wspaniały wieczór.
|