|
Ulicą idzie dwóch studentów uniwersytetu. Nagle widzą przed sobą jakieś zmięte kartki leżące w kałuży. - Co to? – pyta jeden. Na to drugi: - Nie mam pojęcia, ale kserujemy!
Ten stary kawał jest wciąż bardzo aktualny. Lata nauki w różnych szkołach to nieskończona liczba klasówek, sprawdzianów i egzaminów. Nie da się przez nie przejść bez starej jak świat metody – zakuwania. A co najlepiej nadaje się do rycia? Setki kserówek i bryki, tak sfatygowane przez poprzedników, że do ich odcyfrowania potrzeba lupy; kilogramy papierzysk i wymięte książki, przekazywane sobie w nieskończoność z rąk do rąk. A później – godziny spędzane na mozolnych próbach zrozumienia czegokolwiek ze skopiowanych notatek.
I co? Większość wysiłków idzie na marne. Badania psychologiczne dawno wykazały, że tylko aktywna nauka daje pożądane rezultaty. Aktywna, czyli taka, podczas której robimy własne notatki, podkreślamy najważniejsze rzeczy, oznaczamy kolorami różne informacje – w ten sposób budujemy własny łańcuszek skojarzeń. Umysł, który jest zajęty tylko czytaniem, bardzo szybko zaczyna dryfować w inną stronę. Zwłaszcza, gdy temat jest dla niego nudny. A nie oszukujmy się – umysł młodego humanisty raczej nie da się łatwo wciągnąć w fascynujący świat dysocjacji chlorku sodu. I na odwrót - pasjonata chemii niekoniecznie pochłonie opis piękna krajobrazu w poezji wczesnoromantycznej. Tylko nieliczni szczęśliwcy chwytają wszystko w mig: większość śmiertelników musi się nieźle napracować, by nauczyć się wszystkiego, czego wymaga szkoła.
|