|
- Czy ty zawsze musisz tak głupio gadać? No zgaduj!
- Hmmm. Wygrałaś w totka?
- Bardzo śmieszne.
- Hmmm. Woody Allen chce żebyś u niego zagrała?
- No dobra. Powiem ci, bo i tak nie zgadniesz! N a p i s a ł do mnie.
- Kto? – Spytałam żeby sprawdzić jak bardzo Ania kojarzy, co się wokół niej dzieje.
- No Krzysiek! A kto?!
Oj nie kuma – pomyślałam. Ciekawe, co tez jej takiego napisał, ze tak się cieszy - myślałam. No, ale przecież Ani niewiele trzeba do szczęścia. Uwaga uwaga. By wywołać burze szczęścia, rewolucję hormonów i sama nie wiem, co jeszcze wystarczył sms o treści: „Protest song”?
- A ty, co mu odpisałaś? „ja też cię kocham”?
- Nic.
- Nic?! Ale się zawzięło mydło, no! Się wzięła i nie mydli...
- Jak mi przyjdzie coś do głowy to odpiszę.(Powiedziała to perfidnym głosem, strach się bać) Oczywiście teorie o mydle, mydlinach i innych cieczach zostały totalnie odstawione na bok (brednie, jakieś, kto by w to wierzył!), co do Archimedesa, który żył sobie „nie dość, że kiedyś dawno temu i w dodatku przecież nie w Polsce?(!)”, to, „co ma piernik do wiatraka” a ciało zanurzone w cieczy do związku, (który związkiem nie jest) jej i Krzyśka.
Oczywiście, to, ze napisał potrzebowało teraz odpowiedniej interpretacji. Dlaczego się odezwał? Co miał na myśli pisząc „Protest song?”. Włączałam „turbo” moich niewielu zresztą szarych komórek, gdy zawył głośno mój wyczulony na pewne słowa alarm.
- Że, co? – Prawie krzyknęłam do słuchawki.
- „...nem”
- Powtórz!
- Uuuppsss! Się wzięłam i wygadałam...?
- No! Się wziełaś i wygadałaś! Sylwester 2004. Zakopane, około 20 osób. W tym Krzysiek i Ania. O godzinie 21 wychodzą na spacer. Ona: „tak bym chciała żeby ci się poukładało” On milczy. Ona: „co ja mówię! Poukłada ci się, zobaczysz. Oddaje ci moje noworoczne życzenie. Czyli masz dwa” (trzepocze rzęsami, dla uroku i broda z zimna)
|