|
Komedia romantyczna, w roli głównej Zakościelny, za kamerą Zatorski… Nie boi się Pan, że „Dlaczego nie!” będzie porównywane z „Tylko mnie kochaj”?
Nie, bo tym razem to historia opowiadana z perspektywy dziewczyny. I to właśnie jej życie poznają widzowie. Jan – mój bohater - będzie dużo bardziej tajemniczy… I właśnie dlatego interesujący. Poza tym akcja „Dlaczego nie!” rozgrywa się w trzech światach: w powietrzu, na ziemi i pod wodą. A takiego filmu jeszcze u nas nie było!
W takim razie, może Pan coś opowiedzieć o tym tajemniczym Janie?
To człowiek, który pracuje i żyje w środowisku, do którego nie pasuje. Świat reklamy: sztuczny, pełen udawania… Jan nie może się w nim odnaleźć. Ale dzięki pracy w dużej firmie, realizuje się gdzie indziej. Szuka wolności. Tworzy własny świat. Jest w nim przyroda, paralotnia… Gdy jesteś w powietrzu, umysł staje się wolny od wszystkiego, co normalnie cię przytłacza. Wiem, bo sam latam. Uwalniasz się za każdym razem, gdy koncentrujesz się na czymś, co cię fascynuje: na paralotni, nurkowaniu, koniach…
Konie? To kolejna pasja, która narodziła się na planie filmu?
Nie, niedawno zaproponowano mi, żebym wziął udział w konkursie jazdy konnej dla artystów. Odpowiedziałem, że nie umiem jeździć, więc załatwiono mi sześć treningów. I muszę się pochwalić: zawody wygrałem! W parze razem z koleżanką. Mój pierwszy kontakt z koniem był… raczej na dystans. Teraz to już bliska przyjaźń!
A jak wyglądał Pana trening przed „Dlaczego nie!”?
Na paralotni latałem przez cztery dni. To sport bardzo uzależniony od warunków atmosferycznych. Każdy silniejszy podmuch wiatru uniemożliwia start. Poleciałem już pierwszego dnia. Jest to trochę niebezpieczne, bo skrzydło, gdy mocniej zawieje, może się zamknąć. I spadasz. Kilka takich wypadków się zdarzyło. Sztuka polega na tym, żeby dobrze ocenić warunki atmosferyczne – to duża umiejętność.
|