|
- A tobie jeszcze żarty w głowie?! – krzyknęła. Ja wcale nie żartowałam! Przysiegam! Przejdźmy do faktów. Ania jako zabezpieczenie przed ewentualna ciążą stosuje „no przecież będę rozsądna”. Rozsadek polega na tym, że zachowuje całkowitą wstrzemięźliwość w dni płodne, a tych według niej w miesiącu jest około 25(!). Próbowałam jej kiedyś wytłumaczyć, że jest ciut inaczej, ale ona ryzykować nie miała zamiaru. Do czasu – jak widać, bo Krzysiek to Krzysiek. Z nim „wszystko się może zdarzyć”.
Przejdźmy do objawów: jest jej niedobrze, – co może być spowodowane ciąża bądź nadmierna ilością zjedzonych prosto z drzewa niedojrzalych, niemytych śliwek (jak sama powiedziała, nie mniej jak kilogram, ale nie więcej jak dwa!). Jest rozdrażniona – ciąża bądź napięcie przedmiesiaczkowe. Ma podwyższona temperaturę – normalny objaw cyklu, ciąża, bądź uroki klimatyzacji w samochodzie.
- I wiesz, pomijając fakt, że to w ogóle nie jest moja wina...
- ?!
- Bo ja go uprzedzałam, że mam dni płodne, ale mniejsza z tym, wiesz czytałam w Playboyu, że u kobiet działa podświadomość. To znaczy, że zgadzają się świadomie lub nieświadomie na zapłodnienie jak czują, że to jest najlepszy „samiec” (tak powiedziała, bo tak pisało w Playboyu). Z tego samego powodu kobiety zostawiają partnerów dla innych. Nie zdążyłam spytać gdzie czytała Playboya, choć znałam odpowiedz, padło, bowiem kolejne pytanie: czy poczekam przy telefonie kilka minut a ona zrobi test. Od początku tej historii byłam już psychologiem, wróżka, a teraz mam być ginekologiem? Litości!
|