|
W filmie bardzo istotną rolę do odegrania mają mają trzy dziewczynki. Jak ocenia Pan ich udział w Jasnych błękitnych oknach? Jak się reżyseruje tak młode osoby?
Czasami łatwiej niż trzy aktorki. To zależy od łatwości porozumiewania się. Choć nie ma na to metody. Czasami z aktorem trzeba przejść długie dyskusje, ponieważ jemu się wydaje, że jest bardziej doświadczony i więcej wie. Ale może na przykład nie czuć istoty filmu. Dziewczynka tego nie zrobi. Ona może być zmęczona. Fizycznie tego nie wytrzymać, psychicznie. Zwyczajnie w którymś momencie może jej się nie chcieć. Nasze młode filmowe bohaterki znaleźliśmy podczas castingu. Mogę mówić tutaj o wyjątkowym szczęściu, gdyż były to pierwsze propozycje. Były bardzo podobne do swoich nieco starszych głównych bohaterek i to zarówno fizycznie, jak i psychicznie. O i to właśnie chodziło. Na marginesie, chciałbym zaznaczyć, że w filmie grają również pies i trzy kury. I grają fantastycznie.
Jasne błękitne okna powstały w przeważającej części na Dolnym Śląsku.
Jestem fanem Dolnego Śląska jeśli chodzi o filmy. Kiedyś była wytwórnia filmów we Wrocławiu. Pamiętam jak kiedyś jechałem taksówką z hotelu do tejże wytwórni, to widziałem po drodze najpiękniejsze kobiety na świecie. Druga rzecz, to niewątpliwie jest to bardzo filmowe miejsce. Plenery pasują praktycznie do każdego rodzaju filmu od historycznego do współczesnego. Można znaleźć wszystko - średniowiecze, modernizm, secesję, XIX wieczne wioski, dziwne miasteczka. Te miejsca mają swój klimat. Ludzie tam mieszkający są wyraziści, są pewnymi typami. Oglądając Warszawę, obserwujemy masę jednakowych ludzi spieszących się gdzieś. Tam wjeżdża się do miasteczka i od razu wiadomo, że jest ktoś, kto śpi na ławce, o 9 rano wstaje i idzie po flaszkę wina. Ktoś inny wychodzi z domu z siatką i idzie po mleko. Wszyscy są naznaczeni przez miejsce, w którym żyją. To jest świat, który ucieka, ale wart jest zatrzymania, choćby na kadrze filmowym.
Czy ten świat jest smutny, przygnębiający?
Broń Boże! To miejsce jest prowincjonalne. Wszystko jednak zależy od tego, czy kochamy prowincję, czy nie. Ja kocham. Proszę zwrócić uwagę, na jak długo przed skrętem kierowca wrzuca kierunkowskaz? Na jakieś 3 km przed! Dla niego czas wolniej płynie i ma kompletnie inne znaczenie. To jest fantastyczne. Ja opowiadając o życiu w Jasnych błękitnych oknach, chciałem pokazać, że to właśnie ci ludzie rozumieją życie. Nie uciekają ani od życia, ani od śmierci. Tam na co dzień obcują z sytuacjami, w których sąsiad zachorował i przez dwa miesiące umiera. Potem idzie kondukt pogrzebowy przez miasteczko, wszyscy go żegnają. Gdzie coś takiego można spotkać w Warszawie? My nie dopuszczamy tych kwestii do siebie. Udajemy nawet, że kurczak, który wjechał na stół, nigdy nie żył. A przecież jemu ktoś wcześniej głowę uciął, on krwawił. My nad wyraz chętnie uciekamy od takich zjawisk. Dlatego też chciałem zrobić film, który wraca do życia.
|