|
Forum dla kobiet: Różności:
|
|
|
Kochanka, czy zakochana kobieta?
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Czy można jednoznacznie ocenić każdą kobietę, która spotyka się z żonatym mężczyzną? Można przyszyć do każdej ta samą metkę: Kochanka? Bywa przecież tak, że ta dziewczyna autentycznie kocha nieszczęsnego "używanego faceta" sercem, nie tylko ciałem. A to, że nie mogą być razem? To że spotykają się po kryjomu? To, że łączy ich te kilka pocałunków, kilka westchnień, kilka ciepłych słów i gestów, kilka orgazmów, kilometry tęsknoty, hektolitry samotności gdy nie ma Go blisko ... czy za to faktycznie należy ich jeszcze karać? Przecież to uczucie sięga ponad nich samych, nie można zapanować nad miłością! Co z tego, że przestaną się spotykać jeśli On będzie myślał o niej śpiąc przy żonie a Ona nocą będzie szeptać Jego imię. Przecież to jak masochizm serca, to nie ma sensu... Trwają więc w tym "związku" uważając, ze tak będzie lepiej dla wszystkich. Poświęcają swoje szczęście by np. jej rodzice nie załamali się na tą nowinę. Więc czy kobietę, która po prostu nie miała szczęścia pojawić się w Jego życiu wcześniej chociaż tak bardzo chciałaby i mimo to pokochała tego człowieka jak samą siebie można nazwać kochanka?
|
|
|
|
|
|
|
|
Witaj Oliwka ciekawy temat założyłaś rozmawiałyśmy już kiedyś na temat uczuć kobiety, która została zdradzona w wątku Zdradzona żona..., ale nie dyskutowałyśmy o uczuciach tej drugiej kobiety, a tak jak piszesz wyżej ona również może kochać tego mężczyznę, tylko, że spotkała go o kilka miesięcy, lat za późno... nigdy nie byłam w takiej sytuacji i nie chce się w niej znaleźć, bo to musi być strasznie trudne kochac kogoś i jednocześnie wiedzieć, że ta miłość może zniszczyć czyjś spokój i inne uczucie... ale też uważam że to nie fair wobec jednej i drugiej kobiety, kiedy mężczyzna prowadzi podwójne życie, powinien mieć odwagę podjąć decyzję, z którą chce być i ponieść konsekwencje tej decyzji, a najczęściej w domu udaje, że wszystko jest w porządku, a na boku ma kochankę... _________________ Pozdrawiam - Dalia
|
|
|
|
|
|
|
|
Dalia - bo tak bywa najczęsciej, myśli się co czuje biedna żona (nie ujmuję wagi jej cierpieniu, na pewno jest znaczaące) ale nikt nie bierze pod uwage tego, że "ta druga" cierpi tak psychicznie jak i fizycznie. Nikt nigdy nie zapyta co czuje gdy zasypia sama i po co gryzie poduszkę - z tesknoty. Poza tym żona nawet nie musi niczego wiedzieć a czego oczy nie widzą... - wszyscy to wiemy, za to tamta dziewczyna widzi, wie i musi rozumieć wszystko.
Dziękuję, za zrozumienie tematu.
Pozdrawiam.
|
|
|
|
|
|
|
|
Generalnie... uważam, że zakochac się można w wielu... mężczyznach... kobietach, nigdy nie ma tak, żeby stwierdzić, że to już koniec świata-zawsze po kilku miesiącach zakochujemy się ponownie i układamy sobie życie... rodzimy dzieci, zakładamy rodzinę i stwierdzamy-o kurczę to jednak ten-na tego czekałam tyle lat!!! bywa tak, że będąc w zwiazku z innym mężczyzną/kobietą zakochujemy sie ponownie... ale według mnie to zwykła zmyłka... dla mnie kobieta/mężczyzna, która/y angażuje się w zwiazek z zajętym mężczyzną/kobietą popełnia zbrodnię... zawraca drugiej osobie w głowie... w każdym związku prędzej czy później pojawia się przyzwyczajenie, jeśli w takim momencie pojawi się ta druga/drugi wówczas łatwo zejść na manowce... pomyślmy co czuje ONA ta zdradzona... nie masz WCALE pewności czy ON z tobą będzie... niby uczucie, a jednak nie wiadomo co... po kilku miesiącach... roku, pomyśli; popełniłem błąd... i zostawi... a co z NIĄ/NIM płacze nocami... czy chciałabym znaleźć się w takiej sytuacji??? NIE kurde bardzo NIE wydrapałabym oczy zołzie która z buciorami pcha sie w moje życie... nienawidze kobiet/mężczyzn rozbijających związki... świat jest diabelnie zepsuty... zapomnij... znajdź wolnego... kurde tylu singli się kręci dookoła, a jednak obraczka na palcu kusi... to zwykła pokusa... obrzydliwe są dla mnie związki powstałe z cudzego nieszczęścia... nie warto dążyc do swojego po trupach... kompletnie niemoralne zachowanie... przepraszam za dosłowność.. ale brak we mnie zrozumienia, dla osób czychających na rozpad czyjegos związku dla własnego szczęscia... brzydzę sie tym... _________________
edytowany: 1 raz | przez fintifluszka | w dniu: 04-03-2007 19:24
|
|
|
|
|
|
|
|
Jeśli facet decyduje się brać ślub z jedną kobietą, to nie fair w stosunku do niej jest gdy spotyka się z inną. Niezależnie od tego czy ta druga kocha całym sercem, czy robi to tylko dla przyjemności fizycznej- nadal jest kochanką. Skoro tak się obydwoje kochają, to dlaczego nie są małżeństwem? Dlaczego to z nią nie wziął Ow mężczyzna ślubu. Wtedy nie byłaby kochanką, ale żoną.
Nie krytykuję bardzo kochanek- choć jeśli wiedzą o tym, że mężczyzna jest żonaty, to podłe z ich strony, że się "wpieprzają" facetowi w serce i rozporek. Jednak najbardziej brzydzą mnie tacy faceci, którzy okłamują własne żony. Jeśli faktycznie kocha tą drugą, to niech przestanie czarować własną żonę, niech przestanie karmić ją złudzeniami i kłamstwami. To okropnie podłe kłaść się obok własnej żony, a marzyć o kimś zupełnie innym. Co innego erotyczne fantazje-każdy je czasem miewa...ale co innego gdy facet w rzeczywistości kocha inną kobietę, a tylko mówi, że kocha żonę.
Mówię tak nie tylko z pozycji żony, ale i "nieświadomej kochanki". Czasem dowiadywałam się, że jakiś facet, z którym się spotykam ma żonę i dziecko...Ale to nie dla mnie.
|
|
|
|
|
|
|
|
Aldona, w duzej mierze masz rację, tyle tylko, że czasem ta druga spóźnia się do zycia tego faceta. On rodzi się zbyt wczesnie albo Ona zbyt późno.
Fintifluszka - kto Ci powiedział, że pisałam o sobie? Chyba nie doczytałaś sie zwrotu w pierwszej osobie? A poza tym z każdym uczuciem jest jak z jazda na rowerze - wsiadasz chociaż masz swiadomosc ze mozesz spasc i sie poobijac, prawda? Prawda.
edytowany: 1 raz | przez Oliwka | w dniu: 09-03-2007 19:20
|
|
|
|
|
|
|
|
Oliwka nie zwracałam się do Ciebie... generalnie mówiłam w przestrzeń... jak jazda na rowerze powiadasz?? a myślisz, że jak się wywrócisz i nabijesz sobie guza to możesz w ten sposób zniszczyć komuś życie, sprawić by był cholernie nieszczęśliwy, albo odebrac mu sens życia?? mało trafne porównanie... a już na pewno egoistyczne-podobnie jak idea wchrzaniania się w czyjeś życie, bo Ci sie wydaje, że sie zakochałaś na zabój i że musisz GO mieć, chocbyś miała sprawić, że czyjś świat się zawali (tu równiesz nie zwracam sie do ciebie, czytaj to tak jakbym pisała "do kobiety X") I nie ma co gadać, że się ktoś urodził za późno... to puste gadanie, nie potwierdzone faktami, naznaczone paroma łzami i wierszami osób, które zachowują sie jak dzieci i wyrywają innym grabki w piaskownicy, a później dostaja ochrzan od mamy... mogłabym o tym pisać w nieskończoność, opowiadać o ludzkich historiach i o niesprawiedliwości... nie czyń drugiemu co tobie nie miłe!!! _________________
edytowany: 1 raz | przez fintifluszka | w dniu: 09-03-2007 21:30
|
|
|
|
|
|
|
|
Oliwko- zgadzam się z tym, że można kogoś poznać za późno i to może dotyczyć zarówno tej kobiety jak i tego żonatego mężczyzny. Ale jeśli tak jest, to przecież są rozwody. Sama wolałabym rozwieść sie z mężem niż żyć z nim w kłamstwie przez jakies 10 lat...a kiedy już zacznę się starzeć-on mnie dopiero wtedy zostawi z wielkimi pretensjami, że nie jestem "nią"... Jeśli mój mąż zakocha się w innej, wolałabym by odszedł i dał mi szansę zaczęcia nowego życia...choć po czymś takim na pewno nie jest to łatwe i trudno się pogodzić z odejściem własnego męża, z tym, że pokochał jednak inną kobietę i gdy uprawiał z nami seks, to myślał o tamtej....brrrr.
Oliwko- jeśli faktycznie jest to ta milość, na którą się czeka całe życie, to coś trzeba z tym zrobić. Współczuję tak samo jednej, jak i drugiej kobiecie...jeśli facet w tym momencie też jest w kropce...też mu współczuję, bo jestem w stanie zrozumieć jego położenie. Ale nie w porządku byłoby prowadzić podwójne życie, okłamywać kogoś...sam w końcu się w tym pogubi i sfrustrowany zacznie mieć pretensje może do własnej żony..znienawidzi ją za swoje męki- a czemu ona jest winna??..
Poza tym osobiśie uważam, że sami jesteśmy "panami, kowalami swojego losu"...wiem, wiem, co teraz mi powiesz- że na miłość nie ma się wpływu. Moje zdanie jest takie, że na wszystko w swoim życiu można mieć wpływ...to tylko zależy od tego jak mocno wierzymy w to, że nam się uda. Więc lepiej albo wycofać się z takiego układu jak najwcześniej, albo jeśli FAKTYCZNIE obydwoje kochanków żyć bez siebie nie może- być ze sobą i przestać okłamywać żonę.
Niestety zgodzę się też z flinfluszką- takie podejście o jakim piszesz jest dziecinne- ja staram się może to zrozumieć, bo wiem, że nie jest w takiej sytuacji łatwo- ale to nie powód by tłumaczyć swoje podłe postępowanie. W końcu jest czas by dorosnąć, otrząsnąć się ze złudzeń- nikt nie mówił, że w życiu będzie łatwo. Na tym polega, że podejmuje się trudne decyzje, że trzeba swoje przecierpieć....Mnie się kiedyś wydawało, że jak sie z kimś rozstanę, to nigdy już z nikim nie będę, że nikogo nie pokocham, że to koniec świata- tak tylko wtedy mi się wydawało i to było dziecinne-zamknięcie się ze swoim nieszczęsćiem i płakanie w kąciku (jaka to ja jestem nieszczęśliwa)....i wiesz zakochałam się i potrafiłam sobie ułożyć życie- jestem nawet z tego szczęśliwa.
Poza tym skąd wiemy, że to jest właśnie TA JEDYNA miłość, na którą czekamy???....Nie wierzę w to. Tak sie myśli za każdym razem gdy się kocha...a potem po rozczarowaniu i łzach przychodzi następna, inna miłość i jakoś trzeba żyć dalej. Może dopiero pod koniec swojego życia będziesz w stanie powiedzieć kogo kochałaś tak naprawdę, kogo kochałaś najmocniej...ale teraz każda z nas ma przed sobą całe życie. No i wydaje mi się, że flinfluszka słusznie zakończyła- nie czyń drugiemu, co tobie nie miłe.
|
|
|
|
|
|
|
|
Finfluszka miała dużo racji, Ty też masz Aldona...ale wiem doskonale, ze ja tez mam jej sporo. Nie wszystko w życiu układa sie tak jakbysmy tego chcieli-sama napisałaś, ze życie nie jest proste-dlatego czasem najgorszym draństwem wydają nam się rzeczy, które nie do końca pozwalają się zrozumiec. Bywam świadkiem takiej sytuacji i o ile na początku mnie śmieszyła, pozniej irytowała i denedrwowała to teraz...rozumiem ich. To dla nich jednakowo trudne... Jedyne co w tej sytucaji do tej pory nie jest dla mnie jasne to fakt ciagle trwajacego Jego małzenstwa, co to za małzenstwo? Dla kogo? Po co? Bo w pewnym wieku nie wypada nie miec zony? - no cóz, ale to juz ich problem.
Mądre kobietki korzystają z tego forum jak widzę.
Pozdrawiam.
|
|
|
|
|
|
|
|
Oliwka napisała: |
Trwają więc w tym "związku" uważając, ze tak będzie lepiej dla wszystkich. Poświęcają swoje szczęście by np. jej rodzice nie załamali się na tą nowinę. Więc czy kobietę, która po prostu nie miała szczęścia pojawić się w Jego życiu wcześniej chociaż tak bardzo chciałaby i mimo to pokochała tego człowieka jak samą siebie można nazwać kochanka? |
moi rodzice akurat ucieszyli sie na ta nowine bo przez prawie 5 lat bylam w strasznym zwiazku .bylam mezatka ale i tak mielismy sie rozstac tylko zadne z nas nie mialo chyba odwagi ale w koncu ja odeszlam.a potem on zlozyl pozew .obylo sie na 15 min rozprawie wie jak to powiedziala kolezanka ,,szybciej niz slub" he he .teraz jestem szczesliwa wlasnie z tym ktory jak to mowia niektorzy byl,,kropka nad i" .coz na poczatku niebylo latwo bo byly robil problemy (w sumie to dopiero zaczal przed sama sprawa) ale nie mialam zamiaru byc dalej z kims kto mnie poniza,bije itd z kims z kim wogole sie nie dogaduje i ma zupelnie inne pragnienia niz ja . rodzice zadowoleni bardzo teraz .a ja jeszcze bardziej . _________________
|
|
|
|
|
|
|
|
To już nieco inna sytuacja, wymagająca zupełnie innego spojrzenia... Tutaj On nie był trzecim, był niejako ratunkiem i na pewno nie wyrządził Twojemu mężowi większej krzywdy, niż Twój mąż tobie... no i należy sobie tu powiedzieć, że ważne jest to, że wszystko się dobrze skończyło... _________________
|
|
|
|
|
|