|
Forum dla kobiet: Różności:
|
|
|
Jak walczyc z nalogiem komputerowym mego meza????
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Prosze poradzcie mi,co mam robic,kiedy moj maz wiekszosc czasu spedza przed komputerem?Jak z tym walczyc i czy w ogole walczyc?Juz nie mam sily,przez to ciagle sa jakies spiecia miedzy nami,przyznam szczerze,wychodzace raczej z mojej strony.Wlasciwie to nie klocimy sie,ale ja sie obrazam i sprawa zalatwiona,ja sie nie odzywam a on gra dalej.Nalezy do jakiegos klanu krzyzowcow i non stop ma ustawione jakies mecze.Mamy 2-letnia coreczke,przy ktorej wszystko robie sama,przewaznie nie ma czasu zeby sie z Nia nawet pobawic.Gra jest zawsze wazniejsza.Wieczory tez spedzam sama,bo on akurat musi zagrac.No i jestem teraz w ciazy i czuje sie strasznie zaniedbana z jego strony.Juz nie wspomne,ze rzadko mi pomaga,wlasciwie to tyle co nic.Tak bardzo go teraz potrzebuje,a on sie caly czas oddala ode mnie.Probowalam tlumaczyc,ale to nic nie daje.Niby rozumie,ale po chwili robi to samo.Kiedys tak nie bylo,czy ja wymagam zbyt wiele?Co byscie zrobily na moim miejscu? _________________ "Kochać to znaczy powstawać...jak mówi jedna pieśń...
Uwierz"
|
|
|
|
|
|
|
|
Ja nie chce straszyc ale moj znajomy ze studiow mial taka sytuacje. Gral przez internet w jakas gierke...i skonczylo to sie tym ze lekarz podejrzewal u niego zespol maniakalny i uzaleznienie...jedynym wyjsciem jest zrezygnowanie z internetu. Kolega o malo nie wyladowal na terapii, moze to sie wydawac zabawne ale to powazna sprawa!
|
|
|
|
|
|
|
|
U nas nie ma problemu bo obydwoje jestesmy maniakami;)ale serio znamy granice, chyba rozmowa moze tu pomoc, mi zdażało sie kiedyś jak sie zdenerwowałam wyłączyć korki _________________
|
|
|
|
|
|
|
|
Wygląda to dosyć poważnie... sama rozmowa może wiele nie pomóc-chyba, że na krótko-a Tobie nie o to chodzi. Tu trzeba podjąć jakieś kroki..może najlepiej poradzić się jakiegoś specjalisty od uzależnień. Gra w necie jest dla neigo najpewniej sposobem ucieczki od rzeczywistości, od obowiązków. Może powinniście razem udać się na jakąś terapię... Jeśli Twój mąż jest faktycznie uzależniony od internetu, to będziecie musieli w takiej terapii wspólnie może brać udział, bo gdzieś może tkwić przyczyna jego ucieczek od świata realnego. Czy bycie ojcem go nie przerasta? przyjął postawę wycofującą..pisałaś, że wcześniej był inny-że pomagał- a kiedy to było dokładnie? Czy było to zanim zostaliście rodzicami? Co może być powodem jego zachowania?
|
|
|
|
|
|
|
|
Nie straszcie mnie kobietki Mysle,ze to nie jest az tak straszne,ze urosnie do rangi manii.Ja mysle,ze on chyba nie dorosl do ojcostwa.Ja mam 27 lat,a on 26 skonczy dopiero w grudniu.Z tym chyba nie mam co walczyc,musi sam dojrzec.Inaczej bylo w okresie narzeczenstwa,mial komputer ale spedzal ze mna czas.Pozniej bylo dziecko,potem slub,potem wyjazd za granice i na moje nieszczescie kupno komputera.Od tego momentu sie zaczelo.Zanim go kupil wszystko naprawde bylo fajnie,wszystko robilismy razem,nie musialam go namawiac na spacery i w ogole.Jestem tak wsciekla,ze chyba wylacze te cholerne korki,ktoregos dnia.Terapia chyba nie wchodzi w gre,mieszkamy za granica. _________________ "Kochać to znaczy powstawać...jak mówi jedna pieśń...
Uwierz"
|
|
|
|
|
|
|
|
Pewnie to, że nie dorósł do bycia ojcem jest jego podstawowym problemem. Tak na prawdę każdy facet w głębi jest całe życie dzieckiem..może nawet dlatego tak bardzo ich kochamy. No ale to trochę inna bajka, bo tu chodzi o odpowiedzialność. Poza tym musisz dawać mu do zrozumienia, że Ty też czasem jesteś zmęczona i potrzebujesz jego pomocy,że nie jesteś w stanie wszystkiemu sama podołać. Poza tym dzieci potrzebują obydwojga rodziców. Ale nie mam pojęcia jak masz mu to wytłumaczyć, by do niego to dotarło- jeśli znasz go dosyć długo, to może wiesz co do niego najlepiej przemawia. Ale jeśli będziesz mu na to pozwalała, to zostaniesz z obowiązkami sama..
Wkurza mnie takie podejście mężczyzn- im się nigdy nie spieszy, zawsze zdążą sprzątnąć, mówią wciąż, ze zrobią to później...aż w końcu nie robią tego wcale. A zajęci są głupotami-grą na komputerze, meczem, piwem z kolegami itp...A ty kobieto pracuj, utrzymuj dom, wychowuj dzieci i zajmuj się jeszcze swoim "niedojrzałym" mężem. Czy my nie mamy zbyt wiele na głowach? A może to nasza wina, że chcemy być takimi "super-kobietami", najlepszymi we wszystkim, uniwersalnymi, niezależnymi, samowystarczalnymi.....i mamy teraz za swoje.
|
|
|
|
|
|
|
|
Masz racje Aldono,mamy teraz za swoje!!!!Nigdy nie bylam za feminizmem i nie jestem samowystarczalna.Potrzebuje mojego meza,cholernie go potrzebuje,ale oni chyba to wszystko widza inaczej.No bo przyjda z pracy,zmeczeni jak to mowia,wiec nalezy im sie odpoczynek.A to graja,a to umawiaja sie z kumplami,a to piwkuja itp.obowiazki domowe to przeciez abstrakcja.A jak przyjdzie weekend to tez odpoczywaja,a my jak zwykle jestesmy 24/24 czuwajace i nam sie nie nalezy nic.Mamy dziecko,wkrotce dzieci,wiec jak do tej pory wszystko ja.Ja przebiore,ja wykapie,ja nakarmie,ja pojde na spacer,ja pobawie sie z dziecmi,ja pojde do lekarza w razie potrzeby,ja wstane w nocy i jeszcze ugotuje obiad,posprzatam.....same obowiazki.Przeraza mnie to czasami.Wiem,ze podolam temu wszystkiemu,bo musze byc silna dla dzieci.Najgorsze jest to,ze rodzina jest daleko od nas,widzimy sie dwa razy w roku zazwyczaj i tak naprawde nie mam na kogo liczyc.Mimo wszystko nie zaluje,ze poslubilam tego mezczyzne,bo go kocham,ale dluzej moge nie wytrzymac.Przeciez milosc trzeba pielegnowac. _________________ "Kochać to znaczy powstawać...jak mówi jedna pieśń...
Uwierz"
|
|
|
|
|
|
|
|
Czasem myślę, że państwo powinno płacić za bycie taką gospodynią domową- jakoś niewielu facetów zdaje sobie sprawę z tego jak bardzo to wyczerpujące.
A związek i miłość trzeba pielęgnować- zwłaszcza w momencie gdy zakłada się rodzinę i wówczas pojawia się często pierwszy poważniejszy kryzys. Koleżanki z pracy przestrzegają mnie przed tym, że gdy pojawi się dziecko, to może się tak wiele zmienić, że mój mąż może po pierwsze nie dawać sobie z tym rady, a po drugie może czuć się pokżywdzony i zaniedbany- bo teraz najważniejsze stanie się dziecko-będziemy przede wszystkim matkami, a dopiero potem żonami i ich kochankami. Także pewnie nie jesteś muszelko wyjątkiem, bo podobno w większości małżeństw zaczynają się problemy w relacjach z mężem po pojawieniu się dziecka. Tylko jakoś wiele się mówi o tych kryzysach, ale jeszcze nie słyszałam jak im zapobiegać, jak postępować w takich sytuacjach...
Myślę jednak, że jesteśmy na tyle bystre i mądre, że damy sobie jakoś radę. Na pewno nie nalezy się poddawać, ani nie wolno ponieść się emocjom. Niestety to przede wszystkim my musimy być na tyle silne by poradzić sobie z własnymi problemami, z wychowaniem i pielęgnowaniem dzieci, jak i problemem przystosowania się do roli ojca przez naszych mężów. Jak się okazuje abyśmy otrzymały od nich pomoc w codziennych obowiązakach najpierw my musimy pomóc im się oswoić z nową rolą, wspierać ich niczym dzieci-chwalić za byle pierdołę (jak dziecko)...inaczej chowają się w swojej "jaskini" i tracimy z nimi kontakt.
No ale w końcu jesteśmy kobietami- jesteśmy wspaniałe i damy sobie radę- nieprawdaż?
|
|
|
|
|
|
|
|
Hmm...tak się zastanawiam jak to będzie po naszym ślubie. Obecnie też jeszcze nie mieszkamy razem, ale często Mój Men przyjeżdża do mnie na około tydzień. Pomaga, nawet bardzo... Robi to sam z siebie... Rano wychodzę na zajęcia, zostawiam go słodko śpiącego w łóźku...potem wracam...w pokoju posprzątane,potrzebne zakupy zrobione, a w kuchni pachnie obiadkiem. I to nie zdarza się tylko od święta. Wiem, ktoś może powiedziec, że narazie tak jest...dopóki nie mieszkamy na stałe razem. Nie wymagam żeby zawsze tak było, bo sama też lubię zrobić porządki czy pobawić się w kuchni. Ciekawa jestem tylko, czy po ślubie faktycznie będziemy dzielić się obowiązkami jak teraz... Hmm..zobaczymy, czas pokaże... _________________
"Szczęście nie zawsze ma uśmiech na twarzy.Szczęście to także łzy,to głos,który chce się słyszeć chociaż na moment. Nieważne, czy to szczęście trwa godzinę, minutę czy moment. Najważniejsze,że potrafię nadać mu imię.......Twoje imię."
|
|
|
|
|
|
|
|
CattiBrie- pewnie trafiłaś na wyjątkowego faceta, bo ja sobie nie przypominam by mój sam przed ślubem wpadał na pomysł ugotowania mi obiadu. Teraz sprzątać-sprząta, ale przede wszystkim raz w tygodniu-w sobotę, bo jakoś w inne dni musze mu przypominać, że mógłby po sobie pozmywać itp. Ale i tak nie narzekam...zawsze mogło być gorzej. A zobaczymy jeszcze jak to będzie gdy dziecko przyjdzie na świat.
|
|
|
|
|
|
|
|
mój fecet też bardzo chętnie gotuje, z resztą oboje to lubimy . ze sprzątaniem gorzej, ale nie zmuszam go do tego bo wiem, że i tak nie zrobi tego dokładnie więc do tego zabieram się sama. na szczęscie nie jest bałaganiażem i nie muszę zbierać za nim brudnych skarpetek po mieszkaniu a i łużeczko pościelić też potrafi, pozmywa dwa tależe po obiedzie . no i o wszystkie rzeczy, którymi domu powinien zająć się mężczyzna typu przepalona żarówka, zapchany zlew też się nie muszę martwić . do jego obowiązków należy także zmiana wody w akwarium a i jeździ ze mną regularnie na zakupy, no bo dlaczego ja mam wszystko dzwigać (z półki do kosza, z kosza do siatek, do bagażnika, z bagażnika do domu no i wszystko samo też się nie wypakuje ) . nazbierało się tego troszkę więc chyba nie mam co nażekać . i tak ja robię więcej w domu ale nie przeszkadza mi to, bo on więcej czasu spędza w pracy. ogólnie na moje oko jest po równo _________________
|
|
|
|
|
|