|
Myślę po prostu, że jeśli podczas trwania związku pozna się kogoś innego i zechce aby z ta osobą łączyło coś więcej to powinno zakończyć się ten związek w którym trwało się do tej pory... I choćby dlatego, że spędziło się z tą osobą jakiś okres czasu i dlatego, że właśnie obiecywało się wierność i uczciwość. Wygląda to jednak tak, że tym całym złem i prowokatorem do zdrady jest partner. Jeśli tego związku zakończyć się nie chce i ponownie szuka się usprawiedliwień bo to bo tamto to romans jest zwykłą zachcianką i do tego bez przyszłości bo nie można mieć przez całe życie i męża/żony i kochanka na boku. Trzeba w końcu z czegoś zrezygnować a jak życie pokazuję to właśnie ta nowa wielka i przecudowna miłość odchodzi w niepamięć więc nie ma czego współczuć. Jeśli człowiek nie umie wziąć odpowiedzialności za własne życie, za własne decyzje, za własne błędy to nie powinien bawić się w dom i małżeństwo a z powrotem wrócić do piaskownicy tam gdzie jego miejsce. Niestety dorosłość do czegoś zobowiązuję.
A dla narzeczonego może bym wybaczyła zdradę ale wtedy gdy by sam by się do tego przyznał i nie zwalał winy na tamtą kobietę bo go uwiodła czy na mnie bo ja się do tego niby przyczyniłam. Wina zawsze leży pośrodku. _________________ 29.07.2008r - [*] będę zawsze pamiętać o Tobie...
edytowany: 1 raz | przez Aniołeczek | w dniu: 04-04-2008 13:41
|
|
Widzę, że sprowokowałam wielkie poruszenie... Ale to miało na celu uświadomienie wszystkim, że jeśli ktoś postępuje źle to musi się źle z tym czuć. Uważam, że jeśli ktoś źle postępuje to powinien się do tego przyznać, a nie usprawiedliwiać siebie i winić innych.
|