|
|
|
|
|
|
Nielatwo mi pisac,bo juz troche sie znamy,ale zawsze latwiej niz mialabym powiedziec o tym mojej przyjaciolce.Po prostu wstydze sie...Moj maz uderzyl mnie dzisiaj,to juz drugi raz.Tez po pijanemu.Wypil i odbilo mu,stwierdzil ze to koniec.Zawsze tak bylo,ze nastepnego dnia nic nie pamietal,nie wiem jak bedzie jutro,ale boje sie.Siedze teraz sama,bo on pijany zamowil sobie taksowke,wzial pieniadze i tyle.
nawet nie mam tutaj nikogo z kim moglabym porozmawiac,poradzic sie.Mam tu siostre,ale jej tez sie wstydze o wszystkim powiedziec.Ponadto kocham swojego meza i nie wiem,co tak naprawde robic.Moze to moja wina,ze sie tak dzieje.Ostatnimi czasy pisalam,ze duzo siedzi przy kompie i nie interesuje sie rodzina.Moze i bylam ostatnio w zlym nastroju,smutno mi bylo,bo juz mam tego dosyc-mam dosyc tego,ze jestem jak samotna matka,tylko ja mam obowiazki i przyjemnosci wobec dzieci...Po tym pierwszym razie obiecalam sobie,ze nastepnego nie bedzie,ze odejde,ale to nie jest takie latwe.I rozumiem teraz,co to znaczy syndrom kobiety maltretowanej,ja nie jestem maltretowana,ale nie chce odchodzic od niego.Tak bardzo bym chciala,zeby czas sie cofnal.Nawet nie wiem po co to pisze,ale chyba mi lepiej ze sie troche wygadalam.
Wyjechalabym,zeby odpoczac od tego wszystkiego,ale nie moge.Moj synek nie ma paszportu.
Dlaczego tak musi byc? _________________ "Kochać to znaczy powstawać...jak mówi jedna pieśń...
Uwierz"
|
|
|
|
|
|
|
|
Muszelko na pewno nie możesz do tego podchodzić, że to twoja wina Jeżeli to zawinił alkohol nie ty. A przede wszystkim to winny jest Twój mąż.
Facetom po alkoholu po prostu odbija, a często jest tak, że koledzy buntują męża przeciwko żonie. Opowiadają różne głupoty, a wtedy on dostaje szału i różnie to się kończy.
I mam nadzieję, że się to więcej u ciebie nie powtórzy.
Ale pamiętaj TO NIE JEST TWOJA WINA
edytowany: 2 razy | przez ania26 | ostatnio w dniu: 06-10-2007 6:32
|
|
|
|
|
|
|
|
nie chcę pozbawiać cię złudzeń,nie wierzę,że facet który podniósł rękę raz,drugi nie zrobi tego ponownie.Przede wszystkim to wogóle nie powinno się było przydarzyć.
Nic nie tłumaczy przemocy,ani alkohol,ani zły dzień,a już napewno to nie twoja wina.
Miłość owszem jest ważna ale zastanów się..
czy ten kto kocha podnosi rękę na ukochaną kobietę?
czy ten kto kocha rani tę drugą osobę?
co to za miłość gdy partner nie szanuje swojej drugiej połówki...
nie jestem tobą,nie byłam w podobnej sytuacji ale wiem jedno,nie trwałabym w toksycznym związku...
wiem,wiem...możesz spytać,a co z dziećmi?przecież mam rodzinę..
dzieci są świetnymi obserwatorami,nie ukryjesz przed nimi siniaków,będą słyszeć awantury,widzieć jak ojciec wraca pijany czy wraca po nocy...
tego chcesz dla swoich dzieci?
napewno nie..
poszukaj pomocy u specjalisty póki jeszcze można pomóc waszemu związkowi.
|
|
|
|
|
|
|
|
smutne to Muszelko...
Ale chyba podpiszę się pod tym co namisała Maoryska...Może w pewnym momencie jak dasz mu porządnego kopa grożąc odejście to się opamięta?... poszukaj pomocy u specjalisty... Powodzenia... _________________
"Szczęście nie zawsze ma uśmiech na twarzy.Szczęście to także łzy,to głos,który chce się słyszeć chociaż na moment. Nieważne, czy to szczęście trwa godzinę, minutę czy moment. Najważniejsze,że potrafię nadać mu imię.......Twoje imię."
|
|
|
|
|
|
|
|
Może macie rację moje poprzedniczki- odejść zawsze można... ale jeżeli autorka listu kocha swoego męża (tak pisze) to może warto zastanowić się jak ratować ten związek? Może powodem jest wzajemne niezrozumienie, brak relacji w małżeństwie, brak czasu dla siebie, wzajemne lekceważenie swoich potrzeb... też tak bywa. Może warto przemyśleć swoje zachowanie i poszukać PRZYCZYNY tego, że coś zaczęło się psuć? Jeżeli kochasz swego męża to walcz o tego faceta jakim był wtedy kiedy go pokochałaś...
|
|
|
|
|
|
|
|
nie dokońca jednak jestem przekonana do tego odejścia,bo jak się kocha to trudne...ale jest tez druga strona medalu, nie można pozwalać się nie szanować i nikt nie ma prawa podności na drugą osobę ręki... Poza tym dzieci też nie powinny na to patrzeć...
Muszelka go kocha...więc bardziej radzę to co napisałam na końcu... poszukać pomocy u specjalisty i porozmawiać z mężem na spokojnie(choć ile to da nie wiem)...Warto chociaż spróbować powalczyć o niego... _________________
"Szczęście nie zawsze ma uśmiech na twarzy.Szczęście to także łzy,to głos,który chce się słyszeć chociaż na moment. Nieważne, czy to szczęście trwa godzinę, minutę czy moment. Najważniejsze,że potrafię nadać mu imię.......Twoje imię."
|
|
|
|
|
|
|
|
jak się kocha można wiele wybaczyć,z tym się zgodzę..
ale nie mozna przyzwalać na przemoc,ani się na nią godzić,żadna miłosć nie może wymagać takich poswięceń..
|
|
|
|
|
|
|
|
Tak piszecie o tych specjalistach... ilu jest facetów którzy zgodzą się na wizytę u takiego specjalisty? Ja jestem zdania, że to żona (ukochana kobieta) ma największy wpływ na swojego faceta/męża - a specjalista może tylko coś podpowiedzieć, podsunąc pomysł na techniczne rozwiązanie problemu.
A problem leży chyba we wzajemnych urazach: on siedzi przy kompie czyli dom i cała reszta go nie obchodzi - w związku z tym ona czuje się zaniedbywana. Zapewne robi mu wyrzuty, więc on się wkurza i wychodzi z domu. To typowy scenariusz nieporozumien malżenskich i naprawde wiele par się z tym boryka.
Warto spokojnie porozmawiać zaczynając od tego, że kochasz go, chcesz z nim być, martwisz się tym co się z wami porobiło... chcesz zmian, chcesz w nim widzieć tego zakochanego faceta jakim był... a potem przejśc do konkretów czyli czego absolutnie nie może być; bicia, poniżania, obrażania się itd.
A tak w ogóle małżeństwo to chyba największe wyzwanie dla kobiety, jak uważacie?
edytowany: 1 raz | przez laurence | w dniu: 06-10-2007 7:33
|
|
|
|
|
|
|
|
laurence,związek tworzą dwie osoby,prawda?
a dlaczego to tylko kobieta ma się starać o jego naprawę?dlaczego to kobieta tylko ma walczyć o ukochanego mężczyznę?
ludzie łączą się w pary by się wzajemnie wspierać,obydwoje partnerzy powinni pracować nad jego harmonią.
edytowany: 1 raz | przez MAORYS-KA | w dniu: 06-10-2007 7:42
|
|
|
|
|
|
|
|
Właśnie u mnie do tej pory to ja zawsze wyciągałam rękę, tłumaczyłam, prosiłam i co.... teraz tylko czeka na to że znowu ja do niego przyjdę a on Pan i władca będzie śmiał mi się w twarz że znowu ja się staram a on nie musi bo po co...Zgadzam się z Maorys-ka że powinny się starać 2 osoby a nie jedna bo jeżeli będzie zależało na związku tylko jednej z osób to to nie ma sensu....
|
|
|
|
|
|
|
|
Tak, związek tworzą dwie osoby, ale ktoś musi wyjść naprzeciw tej drugiej osobie - najczęściej ta osoba która zauważa problem. To nie jest łatwe, zgadzam się. Ale dziś ja wychodzę pierwsza z przeprosinami, jutro mój mąż - i otym też warto rozmawiać, o takiej równowadze we wzajemnych relacjach w małżeństwie
|
|