Myślę że małżeństwo przechodzi różne etapy.
Poprzez fascynację bycia nareszcie tak naprawde razem, chęci spędzania ze soba każdej minuty, poprzez drobne konflikty i nieporozumienia, ale także poprzez przyjaźń, przyzwyczajenie się do siebie, tęsknote za powrotem drugiej połowy do domu.
Mijają lata, zmienia się świat, zmienia się otoczenie. My dojrzewamy, nabieramy różnych doświadczeń. Tak też zmienia się małżeństwo. Z ogromnego zachwytu i potrzeby przebywania wyłącznie w swoim towarzystwie powstaje coś co można nazwac poczuciem bezpieczeństwa.
Nie ma może już tego ognia namiętności, kwiatów bez powodu, ale jest coś dużo ważniejszego. Jest ta pewność, że ma się kogoś kto zawsze wysłucha, kto jest w dobrej i w złej chwili. Ktoś na kogo zawsze można liczyć i czekać. Ktoś kto opiekuje sie nami i ktoś kogo my chcemy otoczyć wszystkim co najlepsze.
Ja wyszłam za mąż jak miałam 21 lat(z własnego wyboru, nie z przymusu
). I nie żałuję ani jednej minuty. Były różne chwile. Ale mamy siebie i mam nadzieję że tak już pozostanie na zawsze.
Ale małżeństwo musi być chciane, trzeba być pewnym że to jest ta druga połowa na całe życie, wtedy nie ma możliwości żeby sie rozpadło.