|
Forum dla kobiet: Różności:
|
|
|
Jestem w stałym związku i... kocham dwóch facetów...
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Wiem że takich tematów wszędzie jest pełno ale potrzebuje być potraktowana z moim problemem indywidualnie.. Mam 23 lata i jestem z moim partnerem prawie 3 lata. Do tej pory czułam się cudownie, byliśmy w sobie bardzo zakochani, zakochiwaliśmy się w sobie wciąż na nowo. Nigdy nie sądziłam że można kogoś aż tak kochać... Nadal się bardzo kochamy tylko, on dużo pracuje, za dużo, ma dużo stresu i bardzo się ode mnie odsuwa... Często o tym rozmawiamy i oboje nie wyobrażamy sobie życia bez siebie tylko...Poznałam kogoś... Lubię uwodzić i tym razem się przejechałam bo facet(na dodatek kolega z pracy, spotykam go codziennie...) okazał się zbyt inteligentny i na dodatek typem faceta który wie czego chce. Zaczęliśmy się spotykać i w którymś momencie powiedział mi prosto z mostu że on też ma ochotę na skok w bok (też jest zajęty) i zaproponował mi taki tygodniowy romans. Przystałam na propozycję. Kusząca, ekscytująca, zawsze pociągał mnie dreszcz emocji. Na początku było fajnie - ukrywaliśmy się w barach w których nie bywali nasi znajomi, chodziliśmy do niego gdy tylko jego partnerka była w pracy, niegrzeczne spojrzenia, namiętne pocałunki, delikatne pieszczoty(staraliśmy się uniknąć seksu mimo że oboje mieliśmy na niego ochotę). Tylko że pod koniec tygodnia już nie potrafiliśmy się nie trzymać za ręce pod stołem w stołówce, nie patrzeć na siebie, nie być ze sobą kiedy tylko się da. Oboje przywiązaliśmy się do siebie, zaczęłam czuć coś więcej kiedy mnie całował... Dziś powinniśmy to zakończyć, tylko że żadne z nas tego nie potrafi. Oboje kochamy swoich partnerów, nie wyobrażam sobie odejść od mojego faceta... 'Kolega z pracy' wyjechał na delegację, ma wrócić za 3 dni a przez ten czas wszystko przemyśleć... Ja wariuje bez smsów od niego i nie mogąc sama napisać... Obiecałam dać mu czas bo oboje się pogubiliśmy. Nie chcemy oszukiwać naszych partnerów bo bardzo ich kochamy ale nie umiemy przestać być ze sobą... Zaprzyjaźniliśmy się, dużo rozmawiamy, nie możemy się od siebie oderwać... W sumie to ON ma postanowić, to on jest tą rozsądniejszą stroną, ja chyba się zakochałam... Jestem samotna, mam złamane serce i wyrzuty sumienia że nie mam wyrzutów sumienia... On też ich nie ma... W sumie nie wiem czy jakakolwiek rada tu pomoże ale potrzebuję się wyżalić, potrzebuję żeby ktoś coś napisał... Proszę, jestem z tym zbyt samotna...
|
|
|
|
|
|
|
|
Jola23 dobrze, że z podzieliłaś się z nami tym co czujesz, to zawsze pomaga, a my jesteśmy jak bezpłatna grupa terapeutyczna
nie będę Ci nic radziła, ani oceniała, bo nie znam sytuacji, sama musisz sobie zadać pytanie czy warto narażać swój związek i czy ta "przygoda" nie powinna się już zakończyć?
Pozdrawiam ciepło koniecznie daj znać co postanowiłaś _________________ Pozdrawiam - Dalia
|
|
|
|
|
|
|
|
Jola23...Zgadzam się, z Dalią, że dobrze zrobiłaś pisząc tutaj... Zawsze lżej się robi jak pewne rzeczy się powie albo napisze...
Faktycznie...musisz sobie odpowiedź na pytanie czego chcesz?...Czego oboje chcecie?... Który związek jest dla Ciebie ważny... Nie znam ani Ciebie, ani Twojego kolegi z pracy...ale przyznam Ci, że trochę nie spodobało mi się stwierdzenie..."powiedział mi prosto z mostu że on też ma ochotę na skok w bok (też jest zajęty) i zaproponował mi taki tygodniowy romans"... W całej Twojej wypowiedzi to najbardziej zwróciło moją uwagę... Czy on na pewno jest wart, żeby zniszczyć Twój 3 letni związek...? Nie wiem, ale moim zdaniem facet, który coś takiego mówi nie jest kandydatem do czegoś trwałego, a skoro mówisz, ze nie wyobrażasz sobie życia bez Twojego stałego partnera to zakończ romans...albo... zakończ tamto i nie rań i siebie i jego.
Nie chcę, żebyś mnie źle zrozumiała... to nie są rady co zrobić. Tak odebrałam to co napisałaś więc piszę...
Powiem Ci jedno, ja kiedyś też czułam się zaniedbana (piszesz, że Twój stały facet dużo pracuje, nie ma dla Ciebie czasu) , poznałam kogoś, wydawało mi się, ze się zakochałam...(ale to jeszcze nie był romans) Na szczęście w porę się połapałam co jest najważniejsze...i nie zepsułam mojego związku przez jakąś chwilową fascynację, teraz jesteśmy zaręczni Wniosek tego taki, że poważnie się zastanów i podejmij decyzję...Czasami można zbyt wiele zepsuć... Życzę Ci, aby była ona słuszna... Pozdrawiam... _________________
"Szczęście nie zawsze ma uśmiech na twarzy.Szczęście to także łzy,to głos,który chce się słyszeć chociaż na moment. Nieważne, czy to szczęście trwa godzinę, minutę czy moment. Najważniejsze,że potrafię nadać mu imię.......Twoje imię."
|
|
|
|
|
|
|
|
wiesz... ja byłam w podobnej sytuacji... przypomnij sobie jak to było jak poznałaś swojego mężczyzną-podobnie, prawda?? wieczorem słyszysz smsa i serce chce odlecieć cieszysz się jak nastolatka z głupiego "dobranoc słonko" to jest kłam zauroczenia... często zauroczenie przeistacza się w miłość, ale w sytuacjach takich jak ta musisz pamiętać, że owo zauroczenie często potrafi bardzo pomieszać zmysły, za kilka tygodni ci się znudzi i będziesz płakała po nocach bijąc się w pierś za to, że zniszczyłaś cos pięknego... oczywiście nie koniecznie, ale wydaje mi sie to bardzo prawdopodobne, ze względu na pewne własne dane statystyczne...
...wiem, że czasami możesz czuć się samotna-mój facet od kilku miesięcy wychodzi o 8 rano, a wraca o 21, je kolacje i spać, rzadko mamy czas na jakąkolwiek rozmowę... ale raz już tak było, czułam się samotna, znalazłam sobie przyjaciela pocieszyciela, a później gęsto sie tłumaczyłam, szukałam wśród zgliszczy naszego związku iskierki nadziei-marzyłam tylko o tym, żeby móc cofnąć czas... przeżywaliśmy ogromny kryzys miłości i zaufania... kilka miesięcy odbudowywaliśmy fundamenty, żeby móc na nich postawić wszystko od nowa-wydaliśmy na to majątek uczuć i wylaliśmy morza łez-z perspektywy czasu jestem w 100% pewna, że nie było warto... jedna łza mojego mężczyzny (czuł się na prawde bardzo zraniony) nie była warta jednego smsa od tego drugiego... a chwile samotności przeminęły, skończył ważne zadanie i miał kupe czasu tylko dla mnie... tylko, że wtedy nie mógł na mnie patrzeć więc uciekał z domu, wracał na noc... gdy mówiłam, że jest mi źle prosił o czas i zaufanie mówiąc "wiesz gdzie spałem" teraz już wszystko jest dobrze-na szczęście, nie wybaczyłabym sobie gdyby przez mój błąd opuścił mnie najważniejszy w moim życiu człowiek-nigdy nie miałam innego mężczyzny i innego nie kochałam-ale po mojej przyjacielskiej przygodzie wcale nie było łatwo go o tym przekonać... po prostu zastanów się nad tym co stawiasz na szali i czy warto... _________________
|
|
|
|
|
|
|
|
Kochac mozna więcej niz jedną osobe,wiem to.Po prostu człowiek... _________________ Krótko żyją motyle...
|
|
|
|
|
|
|
|
Wiesz Jolu, ja tez nie bede Ci doradzać wprost co powinnaś, a czego nie! Życie jest dziwne, niesamowicie dziwne, sama wiem to najlepiej. Jeśli poszperasz w forum, to znajdziesz mój post i mnostwo rozterek co powinnam zrobić.
Jestem mężatka od 9 lat, mam dzieci, jestem szczęśliwa. Ale zakochałam sie - wirtualnie! Znajomośc nadal trwa, minęło juz jakies ponad 7 miesiecy, a ja ciągle czuje to samo. Tęsknię, myśle, czekam. Moje serce wariuje jak widze żółte słonko na GG, później : WItaj, co u Ciebie
Nie potrafie z tego zrezygnować, choć bardzo kocham męża i z małzenstwa nie zrezygnuje napewno. Rozumiem Cie całkowicie co czujesz, co przezywasz i jak z tym jest Ci trudno.
Alka ma racje! To prawda że można kochać dwie osoby jednocześnie, choć w inny sposób.
Życze Ci, żebyś podjeła odpowiednią decyzje, ale jaka jest ta właściwa????????
Pisz do nas często, o tym co czujesz, co sie zmienia, co postanawiasz!
Pozdrawiam
|
|
|
|
|
|
|
|
Myślę, że kochać można dwie osoby, ale jak noga się powinie i się wpadnie na grzązki teren, to szybko sie zorientujesz która miłość jest ważniejsza dla Ciebie, a z której należy zrezygnować dla dobra ogółu, polecam wczesniejsze rezygnowanie zanim partner się dowie, poczuje zraniony i zanim będzie za późno, żeby tak po prostu się wycofać... _________________
|
|
|
|
|
|
|
|
Fintifluszko, żeby to jeszcze było takie proste jak sie mówi
|
|
|
|
|
|
|
|
...wiem wiem... raz przestałam właśnie jak wdepnęłam... raz wcześniej poznałam przez internet pewnego Norwega... jakieś pół roku śiwetnej znajomości i rozmów (utrudnieniem był fakt, że odbywały się w języku angielskim-ale za to maturę zdałam na 5 ) przeprosiłam Go i poprosiłam abyśmy nie zapominali o sobie jednocześnie zaprzestając tak częstych kontaktów w momencie gdy jego narzeczona urodziła w 8 miesiącu ciąży martwą córeczkę-wiedziałam, że Ona teraz bardzo go potrzebuje i że powinien poświęcić jej całą swoją uwagę, zamiast ślęczeć przed komputerem... żeby nie prowokować przestałam przesiadywać na necie... teraz wysyłamy sobie jedynie życzenia urodzinowe i świąteczne-przynajmniej mam zdrowe wspomnienia w przeciwieństwie do znajomości, która omal rozwaliła mój związek... gdybym zakończyła to wcześniej na pewno również miałabym więcej przyjemnych odczuć... _________________
|
|
|
|
|
|
|
|
wiem co czujesz bo mam podobnie. Też mam 23 lata i jestem studentka, od ponad 4 lat jestem z kimś z mojej miejscowości, studiuje w innej. Pojawil sie nagle ten drugi.Poznalam go na imprezie w klubiew mieście gdzie studiuję I wszystko sie zmienilo. To co do tej pory wydawalo sie jasne skomplikowalo sie i juz nie bylam pewna czy chce być z tym starym. Z nowopoznanym chłopakiem spotykaliśmy sie jakiś czas. on wiedzial że ja kogos mam. Ale nie było to dla niego problemem, bo jak twierdził nie nadawal sie zeby być z kimś na stalw w poważnym zwiazku. Mielismy już wiele chwil gdy myślalam ze to sie rozsypie, bo już kilka razy zrywaliśmy kontakt, ale zawsze kończylo sie to powrotem. Trwa to już prawie 2 lata. Problem w tym ze on nigdy nie zajał konkretnego stanowiska.Pojawia sie i znika kiedy chce. A potem jest super po czym znów historia sie powtarza. Nie potrafie powiedzieć " to koniec" bo wymiekam:)bo gdy go widze, albo jak sie odezwie to nie zastanawiam sie czy znow zniknie tylko ciesze sie chwila. W moim stałym związku tez sie wszystko dobrze uklada, bo ten facet jest dla mnie rownież przyjacielem i zupelnie innym człowiekiem niz ten drugi. Niedlugo kończe studia. Pewnie drugi zwiazek skończy sie razem z końcem studiów i wyjazdem do mojego miasta, ale na razie o tym nie myśle.To jest cos czego nigdy nie zapomne. Niestety ten drugi mowi że jest na wszystko za poźno i moze by sie to potoczylo inaczej gdybym kogos nie miala. Ale coz takie życie. Zawsze jest jakieś wyjście. Niestety nie ma sie pewności czy decyzja ktorej dokonujemy jest na 100% sluszna. Ten drugi nie walczy o mnie i nie mam pewności czego tak naprawde chce.Więc stawiam na razie na to co sprawdzone czyli na pierwszego faceta! A zycie toczy sie dalej...chyba ważniejsze jest dla mnie by zlapać kroliczka a nie by gonić go...
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|