|
Wysokie zainteresowanie napędza koniunkturę, a klienci podejmują decyzje o zakupie nieruchomości w ciągu dwóch-trzech tygodni. Często wywołuje to nieracjonalne zachowania u kupujących.
Tempo podejmowania decyzji przekłada się również na inne sfery. Kupno własnego „M” wiąże się przecież z koniecznością jego wyposażenia. W nawale spraw związanych z dopełnieniem formalności prawnych i uzupełnieniem dokumentacji naszej nieruchomości często brakuje nam czasu na długie wyprawy do sklepów. Brakuje także funduszy, ponieważ co chwilę pojawiają się nowe wydatki związane z remontem. W tym momencie zaczynamy radykalnie ograniczać koszty naszej życiowej inwestycji, kupując produkty, które już w trakcie transakcji handlowej trafiają na listę rzeczy tymczasowych, „do wymiany” na lepsze. Popadamy tym samym w błędne koło – mieszkanie staje się przysłowiową studnią bez dna, systematycznie wypłukującą wszelkie nadwyżki w naszych portfelach. Bo wciąż należy wymienić jakąś nagminnie psującą się tanią rzecz na lepszą i droższą.
Postarajmy się zatem zracjonalizować nasze wydatki. Wybierać dobrze i niedrogo, porównywać cenę i standard. Kupować produkty, które zapewnią nam komfort użytkowania na przestrzeni kilku kolejnych lat. Rozpocznijmy od kuchni i łazienki. Wyposażenie obu pomieszczeń jest jednym z największych wydatków w budżecie kupującego mieszkanie: płytki, wanny, kabiny, szafki... Do tego należy doliczyć koszty związane z zakupem lodówki, kuchenki, mebli i zlewu. Z reguły nie wystarcza nam już funduszy na zakup odpowiedniej armatury. Dlatego często decydujemy się na tanie produkty z Dalekiego Wschodu.
|