|
Na początku zaprezentowano utwory z tomu "Piramidy, czary i pieśni". Czytał je Jakub Kosiniak, a oprawę muzyczną zapewniali Agnieszka Kuk, Joachim Neander oraz Jaga Olesińska. Słuchacze zafascynowani zapoznawali się z historią kalifa i Feludżi, która mimo wielkiej miłości łączącej ją z władcą, uciekła z derwiszem. Kalif jednakże odnalazł ją na łodzi, gdzie tańczyła. Tam, przebrany za wioślarza zaczął śpiewać ich piosenkę, którą dziewczyna poznała, przekonując się tym samym o wielkości ich uczucia i postanowiła wrócić do kalifa. Utwór momentami przypominał oratorium Piotra Rubika: "mówią, że nam się coś zdarzyło, że zmierzch jest nagłym brakiem tchu". W wielu utworach przewija się miłość pokonująca wszelkie przeciwności, miłość przeciw wszystkiemu i wszystkim. Towarzyszą jej charakterystyczne określenia, którymi autor opisuje uczucia: "miłość jest przy moim uchu miękka jak pieśń pszczół". Wielokrotnie powraca również motyw władcy, jak w opowieści o faraonie, który wbrew tradycji i bogom kazał pochować żonę przy sobie, bo to ona była jego bogiem.
Prócz polskich wierszy, usłyszeliśmy również utwory w języku angielskim: o piramidzie błyszczącej w słońcu, mumii faraona, mającej zamknięte usta, co nie wróży nieśmiertelności jego duchowi, czy o cząsteczce, która nie może równać się człowiekowi, bo w niej nie może narodzić się inna cząsteczka. Kończąc spotkanie, Leszek Czuchajowski podziękował Kubie Kosiniakowi za czytanie jego utworów. Ściskając dłoń lektorowi dodał, że nie myślał, iż jego poezja jest tak dobra; sam lepiej by jej nie przeczytał.
To, co działo się w słuchaczach podczas spotkania, najlepiej oddają słowa przyjaciela i krytyka Józefa Barana: "Wiersze te poruszają w nas schowaną trwożną stronę, do której istnienia boimy się nawet przyznać. Dlatego choć tak osobiste, są równocześnie na wskroś uniwersalne. Są nie tylko podzwonnym, są też hymnem na cześć Miłości, która - trawestując Biblię - jest najważniejszą ze wszystkich rzeczy pod słońcem. Mamy oto do czynienia ze wstrząsającym poetyckim świadectwem bezradności człowieka, który staje oko w oko ze śmiercią ukochanej osoby i mimo wszystko stara się w tej sytuacji znaleźć jakiś tragiczny ład. W polskiej poezji współczesnej znam zaledwie parę podobnych świadectw, równie wstrząsających i głęboko poruszających". Dlatego w świecie, który sprawia człowiekowi tyle bólu, chciałoby się "iść tam, gdzie wszystko skończone jest w swoim pięknie". Na to właśnie pozwala nam poezja Leszka Czuchajowskiego, a także innych poetów goszczonych przez panią Violettę.
Magdalena Jakubczak
|