|
Położył głowę na siedzeniu sofy i zamknął oczy. W pustym domu panował niezmącony spokój. Mike słyszał wiatr hulający za oknem, z kuchni zaś dochodził szmer niedawno zakupionej lodówki marki Viking. Należało niezwłocznie poczynić kroki, przesłuchać uczniów, zwołać komisję dyscyplinarną, wszystko pod czujnym okiem prasy, która natychmiast zwietrzy skandal w prywatnej szkole i nie odpuści. Zawsze uważał, że prywatne szkoły obrywają w dwójnasób; podobne nagranie w miejscowej szkole publicznej raczej nie wzbudziłoby większego zainteresowania. Taśma byłaby rozpowszechniana w drugim obiegu, wyrzucono by paru uczniów i zakazano spotkań, ale sprawa spotkałaby się z obojętnością nie tylko lokalnej gazety, „Avery Crier” (jej wydawca, Walter Myers, nie kwapił się do publikacji artykułów, które mogły zawstydzić miejscowych uczniów i ich rodziców), lecz również dzienników regionalnych i krajowych. Mike był święcie przekonany, że media jednomyślnie uznałyby seksualno-alkoholową aferę w szkole publicznej, nawet z udziałem czternastolatki, za temat zbyt oklepany, by poświęcić mu cenne szpalty. Jednak gdyby identyczne okoliczności, których tłem stała się szkoła prywatna, trafiły do uszu reportera „Rutland Herald” bądź „Boston Globe”, do Avery natychmiast zleciałoby się stado wygłodniałych sępów. Ależ się będą oblizywać na taki kąsek! W dodatku jeśli taśma została skopiowana, poparty dowodami. Czy działo się tak dlatego, że szkołom prywatnym przypisywano wyższe standardy moralności, zgodnie z którymi podobny incydent był nie do pomyślenia? A może dlatego, że społeczeństwo radowało się widokiem upodlonej i wyszydzonej elity (nawet jeśli w jej gronie znajdował się syn farmera ze stypendium)? Mike uznał, że pewnie po trosze jedno i drugie, z przewagą drugiego.
Bardziej niepokojąca była jednak ewentualność udziału policji. Wprawdzie myśl o Silasie i Robie, których właśnie obejrzał na ekranie, budziła w Mike’u dreszcz obrzydzenia (chociaż przedtem obu szanował, a Silasa nawet lubił), wizja młodych winowajców w kajdankach bynajmniej nie sprawiła mu satysfakcji. (Czy policja rutynowo zakuwała w kajdanki chłopców podejrzanych o przestępstwo na tle seksualnym? W świetle prawa obowiązującego w stanie Vermont czyn Silasa i Roba najprawdopodobniej zyskałby właśnie taką kwalifikację). Policja, czyli w tym wypadku Gary Quinney lub Bernie Herrmann, nie kwapiłaby się raczej do spełnienia swej powinności; bądź co bądź Gary był stryjem Silasa. Czy po kilku miesiącach chłopcy zostaną pozwani do sądu, którego siedziba mieściła się dokładnie naprzeciw bramy Akademii Avery, w budynku niemal nieznośnym w swej praworządności? Mike stanie wobec groźby utraty stanowiska, a nauczyciele pełniący owego wieczora dyżur podczas dyskoteki i w internacie najprawdopodobniej wylecą z pracy, no bo przecież zarząd nie puści płazem takiego bałaganu. Czy chłopcy trafią do więzienia stanowego w Windsorze, gdzie prawie na pewno sami zostaną zgwałceni?
Musi ochłonąć. Stanowczo się zagalopował. Nie, trzeba wziąć się w garść i zacząć działać. Trzej chłopcy wpadli w tarapaty, a dziewczyna… cóż, jeśli rzeczywiście mowa o przestępstwie na tle seksualnym, w jej wypadku zło już się dokonało, choć jego konsekwencjom może nie być końca.
Wstał z podłogi i opadł na sofę, a następnie poluźnił krawat i odpiął górny guzik koszuli, jakby swobodniejszy dopływ krwi do mózgu miał mu nasunąć rozwiązanie problemu. Pełna konspiracja – pomyślał. W chwili gdy powziął to postanowienie, dokonał zarazem szeregu wyborów natury moralnej i politycznej, których implikacje miał zrozumieć dopiero później, gdy zachodził w głowę, dlaczego nie przyszło mu na myśl coś innego: żeby ustalić prawdę albo na przykład pomóc.
|