|
Sięgnął po kamerę i na oślep wymacał przycisk pauzy. Znajdował się na czworakach w pustym domu, z trudem oddychając, przycisnął nawet rękę do piersi jakby w obawie przed nadciągającym atakiem astmy. Myśl o tym, że pewna grupa osób mogła już obejrzeć kasetę, przyprawiła go bez mała o stan przedzawałowy. Jego mózg tymczasowo odmówił współpracy: okropieństwo ostatniej refleksji zahamowało wszelkie procesy myślowe, czyniąc go niezdolnym do jakichkolwiek wniosków, a przez głowę przelatywały mu hasła: „policja”, „gwałt”, „alkohol” i „praca”, których żaden szanujący się dyrektor szkoły nie chciałby usłyszeć w jednym zdaniu. Wreszcie postanowił skupić się na dziewczynie, ocenić, w jakim stopniu jej udział w tym, tym… czymś był dobrowolny. A że nie czuł się na siłach, aby przewinąć taśmę i prześledzić wszystko od nowa, pchnął palcem przycisk „start”, pełen żalu, że nie może spowolnić tego, co rozgrywało się na jego oczach. Bynajmniej nie dla własnej frajdy – Chryste Panie, w życiu! – lecz po to tylko, by oswoić się z myślą o tym, co nieuchronnie miało nastąpić. Słusznie przewidywał, że czeka go istna gehenna.
Film ruszył ponownie, jak nie przymierzając z kopyta, i oko kamery ponownie skupiło się na twarzy dziewczyny. Mike skonstatował z rozpaczą, że bez względu na jej wcześniejszą biegłość (oraz równie przekonującą scenę orgazmu) zgodnie z jego przypuszczeniami w istocie była bardzo młoda. Pierwszoklasistka, bez dwóch zdań. Prawie wyobraził ją sobie w stroju sportowym – hokej na trawie, piłka nożna, koszykarska drużyna juniorów, a może grupa zaawansowanych? – i ogarnęła go prawie niezbita pewność, że mieszkała w internacie. Nie dojeżdżała do szkoły jak Silas, który w tej chwili dosłownie opadł z sił, przygniatając ją swoim ciężarem, na co uśmiechnęła się szeroko. Naprawdę się uśmiechnęła. Czy to dobrze czy źle – zastanawiał się w duchu Mike.
W filmie zapanował chaos. Niewidzialna dłoń chyba opuściła kamerę. Mike zmrużył oczy, aby powstrzymać mdłości, i utkwił wzrok w widocznej na ekranie, Bogu ducha winnej nodze od biurka, przy której leżał porzucony brudny, biały adidas z rozwiązanymi sznurowadłami. Dyrektor, wstrząśnięty niewinnością tego obrazu, poczuł przemożny ucisk w gardle: ów osamotniony but nieoczekiwanie zyskał w jego oczach rangę symbolu straty niezmiernej, wprost nie do pomyślenia. W tle rozlegały się stłumione odgłosy. Z trudem łowił poszczególne słowa, wydało mu się, że słyszy: „Hej” i „Jazda”, a następnie: „Twoja kolej” (niekoniecznie w tej kolejności), po czym kamera poderwała się w górę i spoczęła na ciele trzeciego chłopca. (Chłopiec – pomyślał Mike. Dobre sobie. W życiu każdego osobnika płci męskiej nastaje bowiem owa nieuchronna i nader ulotna chwila, kiedy chłopiec przeistacza się w mężczyznę, i nie ma to nic wspólnego z zarostem, wiekiem ani barwą głosu. Mike dawno temu doszedł do wniosku – a w ciągu dwudziestu lat pracy w szkolnictwie średnim oglądał to zjawisko setki razy – iż ma ona ścisły związek z muskulaturą, zarysem szczęki oraz postawą). W chwili obecnej rzeczony młodzian reprezentował postawę dość swobodną, onanizując się zawzięcie nad rozciągniętym na podłodze ciałem prześlicznej (Mike musiał to przyznać) dziewczyny, która zdawała się go dodatkowo zachęcać, rytmicznie poruszając biodrami i wijąc się na wszystkie strony, czego nauczyła się zapewne z filmów. Niewidzialny operator kamery przesunął się nieco i chcąc, nie chcąc, widz mógł obejrzeć z bliska determinację malującą się na twarzy młodego człowieka, w którym Mike niezwłocznie rozpoznał absolwenta ściągniętego do szkoły w celu doprowadzenia drużyny koszykarskiej do play-offów. Pospiesznie dokonał w myślach obliczeń i zatrzymał się na liczbie dziewiętnaście: dokładnie tyle lat liczył sobie absolwent, którego pozostali uczniowie nazywali J. Kropka (jak w J.Robles@Avery.edu). Dokładnie w tej samej chwili J. Kropka spuścił się na piersi, szyję i podbródek dziewczyny, młodszej od niego o co najmniej cztery lata, na co Mike odruchowo wyciągnął rękę i wcisnął „stop”.
[...]
|