|
Aby skłonić konsumentów do szybkiej decyzji, przedsiębiorcy prześcigają się w reklamach. Możemy natknąć się na informację, że kupując na raty, nie będziemy musieli nic dopłacać, bo otrzymamy kredyt 0%. Konsumenci, widząc taką reklamę, myślą zapewne, że jest to najprostszy sposób, aby wreszcie kupić upragnioną lodówkę, pralkę albo telewizor. Przecież pralka ma kosztować dokładnie tyle co w sklepie i nie trzeba dopłacać bankowi żadnych prowizji ani oprocentowania. Widocznie opłaca się to sklepom. Czy na pewno opłaca się konsumentowi?
Idziemy do sklepu skuszeni promocją. Wybieramy odpowiadający
nam model pralki i upewniamy się, czy na pewno nie będziemy musieli niczego dopłacać. Sprzedawca ogólnie przedstawia warunki umowy kredytowej, sprawdza zaświadczenie o dochodach i kontaktuje się z bankiem. Wkrótce drukuje umowę kredytową, którą należy podpisać. Uważny konsument postara się przeczytać dokument, choć jest on dosyć długi. Okazuje się, że kredyt wcale nie jest nieoprocentowany, bo odsetki wyniosą 13,5% w skali roku. Ale to jeszcze nic, rzeczywista roczna stopa procentowa tego kredytu wyniesie 103,55%. Ten kredyt na pewno do tanich nie należy. Czy warto więc kupować wybraną już pralkę za taką cenę? Sprzedawca rozwiewa wątpliwości, zwracając uwagę na jeden z punktów umowy, zgodnie z którym nie musimy ponosić tych wszystkich kosztów, jeśli kredyt spłacimy przed upływem 6 miesięcy. Drukuje nam nawet harmonogram spłat. Uspokojeni, podpisujemy umowę przekonani, że kredyt spłacimy w sześciu ratach i wtedy bank nie dostanie od nas żadnych dodatkowych pieniędzy.
Wracamy do domu. Niektórych może jednak nurtować wątpliwość:
dlaczego podpisałem taką umowę kredytową? Czy nie prościej było napisać, że zwracam tylko cenę towaru i nie wspominać o tych wszystkich wysokich opłatach? Czy rzeczywiście nie będę musiał tego bankowi zapłacić? Czytamy jeszcze raz umowę. I wreszcie wszystko jest jasne. Kredyt zaczynamy spłacać miesiąc po podpisaniu umowy. Wpłacając sześć rat zgodnie z harmonogramem, przekraczamy przewidziany w umowie sześciomiesięczny termin na spłatę. Tym samym tracimy możliwość skorzystania z promocji i musimy zapłacić bankowi wysokie koszty. Dopiero teraz zorientowaliśmy się, że kredyt musimy spłacić wcześniej niż przewiduje to harmonogram spłat. Co więcej, zgodnie z umową możemy to zrobić w terminie płatności raty kredytu, a więc ostatnią ratę musimy spłacić na miesiąc wcześniej. Wynika z tego, że powinniśmy wpłacić jednocześnie ratę szóstą i piątą. Przed dokonaniem takiej spłaty mamy obowiązek z trzydniowym wyprzedzeniem, pisemnie (!) powiadomić bank o naszym zamiarze. A harmonogram spłat? Owszem jest, ale niepodpisany i nie jest częścią umowy.
Skomplikowane? Nie dowiedzielibyśmy się tego, gdybyśmy nie przeczytali umowy, a tylko poprzestali na informacjach udzielonych przez sprzedawcę. Z pewnością umowy przygotowane przez prawników pracujących w banku, długie i napisane zawiłym językiem, kryją jeszcze niejedną taką niespodziankę. Przekonamy się, kiedy będziemy chcieli wyegzekwować obietnicę o kredycie 0%.
|