czarno na białym, czego w tym życiu zabrakło, a co gorsza - czego będzie brakować nadal, jeżeli nie wprowadzimy zmian. Soczewki trzydziestokilkuletniej bohaterki Domu Naszych Marzeń roztrzaskują się z hukiem o posadzkę autobusu, w którym przypadkowy młody człowiek ustępuje jej miejsca.
I wychodzi na to, że Daria jest posiadaczką nie tylko dwójki energochłonnych dzieciaków, zmarszczek oraz nieestetycznych oponek na brzuchu, ale też matki z ostrym bzikiem, teściowej o wspólnym rodowodzie z kobrą, ojca, który nie powinien był umierać, a nade wszystko męża spędzającego więcej czasu w biurze niż w domu z marzeń, choć jeszcze niedawno budował go własnymi rękami.
Jesienna aura i choroba przyjaciółki nie sprzyjają walce z emocjonalnym niżem, z kolei zmiana pracy i nowe znajomości wywracają poukładany do tej pory świat Darii do góry nogami.
Chyba że założenie, iż świat można z góry poukładać, a życie przeżyć z planem w ręku, od początku było... błędne?
Eliza Sarnacka-Mahoney "Dom naszych marzeń"