|
I choć nastrój był przedświąteczny, reżyser filmu Wojciech Adamczyk nie ukrywał nerwów towarzyszących wypuszczaniu "dziecka" w świat. Gdyby stres generował impuls elektryczny, moim udałoby się oświetlić całą gminę Mińsk Mazowiecki, gdzie kręciliśmy film - powiedział do zgromadzonych gości.
Stres wynagrodziły mu chyba gromkie brawa, które zebrał film po projekcji. Publiczność udała się na popremierowy bankiet w wyśmienitych humorach. I choć wydawałoby się, że teraz o "Ranczu Wilkowyje" wiemy już naprawdę wszystko, gdy się dobrze zastanowić, brakuje jednak odpowiedzi na pytanie podstawowe, ba! Tytułowe. Skąd właściwie wzięły się te "Wilkowyje"? I tu z pomocą spieszą scenarzyści - Robert Brutter oraz Jerzy Niemczuk.
Ten pierwszy wyjaśnia: Nazwę "Wilkowyje" wieś z "Rancza" pożyczyła od małej wioski, leżącej między Wilgą a Garwolinem, choć prawdziwa wieś ma na końcu "a", nie "e". Jechałem kiedyś do Garwolina i nazwa wsi na drogowskazie mnie zauroczyła, bo świetnie oddaje krańcową peryferyjność. A właśnie o taką wieś nam chodziło! Taką, w której, jak mówi porzekadło, wrony zawracają, bo dalej nie ma gdzie lecieć. Później dowiedziałem się, że dzielnica w Tychach też tak się nazywa, ale wcześniej nie miałem o tym pojęcia. Człowiek uczy się całe życie.
Jerzy Niemczuk dodaje: Wilkowyje, jedna z najbardziej znanych gmin w Polsce, leży na wschód od Radzynia podlaskiego, niedaleko granicy z Białorusią, czyli na kresach dzisiejszej Rzeczpospolitej. Próżno wszakże szukać Wilkowyj na mapie, bo jest to gmina mityczna. Nazwa wskazuje na faunę tych okolic, choć w dzisiejszych Wilkowyjach trudno spotkać wilka, zdarza się natomiast, że człowiek człowiekowi bywa tu wilkiem.
Film "Ranczo Wilkowyje" na ekranach kin już od 26 grudnia.
|