|
Do napisania scenariusza “dedykowanego” Danusi przymierzałam się od dawna, bo prawie od 15 lat, odkąd spotkałyśmy się po raz pierwszy na planie “Diabłów...”. To było jak “miłość od pierwszego wejrzenia”, jak spotkanie z osobą z innego świata, z innej planety. Zresztą nie znam osoby, której by Danusia nie “zauroczyła”. Potem spotkałyśmy się na krótko przy okazji teatru telewizji (”Moje drzewko pomarańczowe”) i w końcu filmu “Nic”. Ale to wciąż były role niewielkie i wciąż miałam nadzieję, że czeka nas coś wyjątkowego, jakieś dłuższe “filmowe” spotkanie.
O tym, że coś konkretnego chodzi mi po głowie pochwaliłam się Danusi zanim zdążyłam cokolwiek napisać. Była bardzo ciekawa cóż to za historia, wyjeżdżała na wakacje do swoich Kosarzysk i trochę ponaglała. Dzięki niej scenariusz napisałam w dwa tygodnie.
W Radości, na pięknej, zalesionej działce stał tak samo piękny, jak i zaniedbany, stary, drewniany dom w stylu świedermajer. Nazwę świdermajer wymyślił podobno sam Gałczyński. Historię tego domu i jego właścicielki usłyszałam dobrych parę lat temu. Wszystko połączyło się w całość i poukładało na swoje miejsca - charakter postaci i aktorka, historia i czas - dopiero wtedy, kiedy usłyszałam zabawnie-smutną historyjkę o pewnym zdarzeniu z udziałem starszej pani. Ta “historyjka” otwiera teraz film. Niestety dom - bohater prawdziwej historii, nie zagrał. Remont (trwający zresztą do dziś) zepsuł go bezpowrotnie.
główni bohaterowie...
A to właśnie dom, obok głównej bohaterki Anieli, gra znaczącą rolę w filmie. Ze znalezieniem go mieliśmy spore kłopoty. W końcu zagrały dwa, ale dziś jednego z nich już nie ma. Przedwojenne “świdermajery” budowane na Linii Otwockiej znikają z powierzchni ziemi jeden po drugim. W naszym filmie będą istnieć.
Trzecim “bohaterem” opowiadania jest pies. Tego, który miał grać w filmie znaleźliśmy bardzo wcześnie, na wiele miesięcy przed zdjęciami. Nazywał się Afera. Jednak w filmie zagrał w końcu zupełnie inny, zachwycający mądrością, przemiły i szczęśliwy przed kamerą - Tokaj.
|