|
W efekcie jest nad podziw wyrozumiała, tryskającą optymizmem na przekór okolicznościom i niebezpiecznie opiekuńcza. Jej niezwykłe talenty domowe czynią cuda. Potrafi zamienić stare kości kurczaka w naszyjnik, resztki jedzenia w pyszne danie, zaś inwazję gryzących mrówek zmieni w pouczający i zajmujący cyrk insektów.
Chociaż Homer jest egoistą skupionym na sobie, zapomina o urodzinach, rocznicach i świętach (zarówno świeckich jak i kościelnych), je z otwartymi ustami, uprawia hazard i przesiaduje w tawernie Moe z bandą nieudaczników, Marge stoi za nim murem. To musi być miłość. Bo tak w ogóle Homer rozpaczliwie jej potrzebuje, kocha ją głęboko i zrobi wszystko, by zaspokoić wszelkie jej potrzeby – we wszystkich tych rzadkich chwilach, kiedy nie myśli wyłącznie o sobie. Mimo niezliczonych wybryków Homera Marge nigdy nie traci nadziei, czerpiąc ze swej niewyczerpanej skarbnicy życiowych porad (w stylu „Większość kobiet powie ci, że jesteś głupia sądząc, że potrafisz zmienić faceta, ale tym kobietom brakuje wytrwałości”)
Chociaż ją samą to przeraża, jej zasady moralne nakazują Marge angażować się w skazane na niepowodzenie akcje w rodzaju protestu przeciwko springfiledskiej trakcji jednoszynowej, pikietowania kampanii wyborczej Burnsa, ubiegającego się o urząd gubernatora, czy założenia organizacji przeciwko przemocy w kreskówkach. Ale i tak większość jej energii pochłania troska o własną rodzinę. Mimo okazywanej im miłości jest to powinność, która ją przeraża. Ale przecież Simpsonowie nie mogą być gorsi od innych.
|