|
- To aż straszne, od ilu drobnych rzeczy zależy nasze szczęście - powiedziałam, w zamyśleniu kolebiąc resztką: wina w kieliszku. - Chciałoby się, żeby nie było tak kruche i ulotne.
- No cóż, o tobie nigdy w ten sposób nie myślałam - odparła matka. - Niezależnie od wszystkiego, zawsze byłam pewna, że sobie poradzisz.
- Jasne - mruknęłam zdawkowo, bo dziwnym sposobem wcale mnie to nie ucieszyło.
- Teraz mogę się już martwić tylko o Troya - ciągnęła. - Ale coś mi podpowiada, że wszystko będzie w porządku. Jakbyśmy wreszcie wyszli z zaklętego kręgu. - Dopiła resztkę wina, więc jej dolałam. Odczekała, aż odstawię butelkę, po czym wzięła głębszy oddech i ciągnęła: - Skoro już mowa o Kerry i Troyu, mamy dobrą okazję, żeby porozmawiać o sprawach, których ja i ojciec jeszcze dotąd z tobą nie przedyskutowaliśmy.
- Jakich? - zapytałam, próbując odepchnąć od siebie złe przeczucia.
Wzięła ze stojaka papierową serwetkę i zaczęła ją składać, jakby chciała zrobić samolocik.
- Oczywiście nie muszę ci tłumaczyć, jak bardzo troszczymy się o Troya, ale on zawsze będzie potrzebował pomocy finansowej. Zapewne wiesz, że systematycznie wpłacamy pieniądze na fundusz powierniczy przeznaczony dla niego.
- Niewykluczone, że znajdzie sobie jakąś pracę - wtrąciłam niezbyt pewnym głosem. - To tylko kwestia doboru właściwej posady.
- Też na to liczę, Mirando. Ale na razie mamy inne zmartwienia. Za dwa miesiące Kerry i Brendan biorą ślub, z konieczności będzie to bardzo skromna uroczystość. I jeszcze przez dłuższy czas będą biedni jak myszy kościelne. Derek dużo rozmawiał z Brendanem i jest pod wrażeniem jego rozległych planów. Na razie jednak trzeba będzie im pomóc z remontem domu i całą resztą. Jak wiesz, mamy własne kłopoty z remontem, chcemy jednak udzielić im wszelkiej pomocy, na jaką będzie nas stać. Przede wszystkim, zamierzamy choćby w niewielkim stopniu dołożyć się do zakupu domu.
- Bardzo się cieszę - odparłam. - Tylko dlaczego mi o tym mówisz?
- Bo ty świetnie sobie radzisz. - Matka ścisnęła mnie za rękę. - Zawsze byłaś samodzielna. Aż czasem mi się zdaje, że nie potrafisz sobie wyobrazić kłopotów, jakie dotykają Troya i Kerry.
- Jestem tylko dekoratorką wnętrz, a nie maklerem giełdowym.
Pokręciła głową.
- I tak wspaniale ci się powodzi. Rozmawiałam z Billem. Jest z ciebie bardzo zadowolony.
- W takim razie muszę go poprosić o podwyżkę.
- Na pewno dostaniesz, Mirando. Cały świat stoi przed tobą otworem.
- Do czego więc zmierzasz?
- Jesteś bardzo wspaniałomyślna i dobrze wiem, że nawet przez chwilę tego nie żałujesz, jak wiele innych ludzi. Dlatego oboje z twoim ojcem jesteśmy przekonani, że Troy i Kerry potrzebują... że zawsze będą potrzebowali pomocy, która tobie jest zbędna.
|