|
Kiedy jeden z moich najlepszych pracowników postanowił pójść na urlop wychowawczy, stanąłem przed dylematem. Mogłem zrezygnować z jego pracy, ale uznałem, że w dobie Internetu, komunikatorów i e-maili, obecność pracownika w siedzibie firmy nie jest czymś koniecznym. Zdecydowała czysta kalkulacja. Ze Sławomirem Mazurkiem – pracującym tatą ze świdnickiej firmy Mediator i Krzysztofem Wierzęciem, jego pracodawcą, rozmawia Sławomir Czapnik.
Skąd wziął się pomysł, aby jednocześnie przebywać na urlopie wychowawczym i pracować? W Polsce nieczęsto spotyka się mężczyzn wychowujących dzieci…
Miłoszem, czyli naszym pierwszym dzieckiem, opiekowała się żona. Ja w tym czasie pracowałem, bardzo często poza firmą i wyjeżdżałem na kilkudniowe delegacje. Miałem ogromny niedosyt czasu spędzonego z rodziną. Gdy urodziła się Milenka, postanowiliśmy, że bardziej będę się angażował w jej wychowanie. Stąd pomysł na urlop wychowawczy i elastyczne formy pracy.
Proszę szczerze powiedzieć, czy dzieci zwyczajnie nie przeszkadzają w wykonywaniu obowiązków zawodowych? Innymi słowy, czy nie jest to przyczyną stresów i obaw, że nie uda się właściwie wykonać żadnej z obu ról – ojca i pracownika?
Takie pytanie obraziłoby kobietę. Kobiety świetnie sobie radzą w roli matki, żony, pracownika i Pani domu. Nie rozumiem, dlaczego mężczyźni też w takiej sytuacji nie mogą pogodzić wszystkich obowiązków. Przyznaję, że początki były trudne, ale dziś nie mam większych problemów w pełnieniu jednocześnie roli ojca i pracownika, pewnie jak miliony ojców na świecie.
Czy są jakieś konkretne kwestie, na które chciałby Pan uczulić osoby, niekoniecznie mężczyzn, zamierzające połączyć obowiązki rodzicielskie i aktywność zawodową?
Zdecydowanie najważniejszą sprawą jest wyrozumiały pracodawca, który musi wprowadzić pewne zmiany w swojej działalności. Jeżeli chodzi o same osoby, które łączą te obowiązki, to ważna jest pokora, otwartość na zmiany i perfekcyjne zarządzanie czasem. Gwarantuję, że zostanie to odpłacone uśmiechem dziecka i spełnieniem w roli ojca.
|