|
Nagle rozbłysło więcej reflektorów. Snopy światła przesuwały się szybko tuż nad ziemią. Wartownicy Luftwaffe obsługujący karabiny maszynowe obrócili lufy MG34 w stronę płyty lotniska i otworzyli ogień. Żołnierze AK zajmujący pozycje po przeciwnej stronie odpowiedzieli im gwałtownym ostrzałem, zasypując pociskami kadłub wraku. Członkowie załogi padli na ziemię. Nie poruszyli się, dopóki nie pogasły światła. Później pognali pędem na skraj lotniska, nie wiedząc, w którą stronę się kierują i co mogą napotkać w mroku.
Gdy z boku znów rozbłysły światła szperaczy, Brown i Winchester padli na ziemię.
- Lepiej nie wstawać - wysapał Winchester, gdy snop światła po raz kolejny przesunął się po płycie lotniska. Tymczasem Brown już przysiadł, by znów rzucić się do ucieczki. Namierzyła go cienka wiązka światła. Zagrzechotał karabin maszynowy. Brown padł, trafiony w plecy. Winchester, lgnąc do ziemi, czuł, jak seria ze spandaua szarpie pasy jego spadochronu. Później światło znowu zgasło, więc ruszył w stronę czegoś, co wyglądało jak schronienie. Był to tylko zbiornik na paliwo, jednak rozpaczliwie wtulił się w ziemię za nim. Wtedy rozbłysły światła ciężarówek.
Niemcy ruszyli kręgiem w stronę wraku, wystrzeliwując race, by oświetlić teren. Nie było szans na ucieczkę, więc członkowie załogi wstawali jeden po drugim z rękami uniesionymi do góry. Jedynie Jones, wieczny optymista, próbował wyczołgać się z tego oblężenia. Tragikomiczny przypadek sprawił, że jego kamizelka ratownicza, zwana powszechnie maewestką (od imienia i nazwiska popularnej wtedy gwiazdy filmowej; po wypełnieniu nadawała figurze użytkownika obfite, kobiece kształty - przyp. red.), zaplątała się w trawie i napełniła powietrzem. Uniosła go do góry, jakby to los zadecydował, że jego też wszyscy powinni zobaczyć. Niemcy byli już blisko, więc nie miał wyjścia - musiał się poddać.
Błagający o wodę, ciężko ranny Brown, nie mógł się ruszyć. Niemcy szybko zorganizowali dla niego nosze. Ułożyli go na nich zadziwiająco delikatnie i zanieśli do budynku przy płycie lotniska. Mimo jego próśb nie podali mu nic do picia. Pozostałych poprowadzono do dużego bunkra, gdzie był już Winchester i trzech innych członków załogi. Wszystkich wepchnięto do wojskowej ciężarówki i wywieziono.
Dla 205 Grupy nocna akcja została zakończona. Można było jedynie mieć nadzieję, że zaginione załogi przeżyły i wkrótce powrócą. Jednak nie stało się tak w przypadku Klette’a i jego ludzi. Gdy 31 Dywizjon przygotowywał się do kolejnej operacji, wywieziono ich do domu na wsi pod Warszawą. Znaleźli się tam wszyscy oprócz Browna. Pozostali przypuszczali, że zabrano go do szpitala. Traktowano ich przyzwoicie, jednak Browna już nie zobaczyli. Wszelkie próby jego odnalezienia spełzły na niczym.
Rannymi zajął się mężczyzna, który był prawdopodobnie lekarzem Luftwaffe. Gdy Winchester, pomny doniesień o nieludzkich „eksperymentach” nazistów, odmówił przyjęcia szczepionki po tym, jak oczyszczono i opatrzono mu ranną głowę, Sanitatsoffizier był bardzo urażony. Jeńców ponownie wyprowadzono do ciężarówek i przewieziono do obiektu przypominającego stare więzienie. Pozamykano ich tam na noc w obskurnych, osobnych celach. Nazajutrz rozpoczęli swoją ciężką podróż od jazdy tramwajem na dworzec. Później przewieziono ich pociągiem przez Łódź w głąb Niemiec, gdzie zostali poddani intensywnym przesłuchaniom, pozostając w zamknięciu we wzbudzających strach izolatkach. W końcu przewieziono ich z powrotem na wschód do obozu jenieckiego pod Wrocławiem. Niemal widzieli stamtąd lądowisko myśliwców w Oleśnicy, z którego startowały Messerschmitty Bf 110 i Junkersy Ju 88 z dwóch jednostek atakujących bombowce niosące pomoc powietrzną dla Warszawy.
|