|
Pojawi się natomiast w roli pierwszego aktora, który zyskał popularność jako Superman w serialu z lat pięćdziesiątych - George'a Reevesa. "Hollywoodland", bo o tym filmie mowa, będziemy mogli oglądać w kinach już od 16 lutego.
Rola, którą zagrał Affleck, jest z wielu względów niezwykła, a także bardzo prestiżowa. Dzięki niej Affleck po dwóch latach nieobecności powraca na ekrany. I to nie byle jak, lecz jako zdobywca Złotego Lwa na festiwalu filmowym w Wenecji. Aktor wiedział, że jeśli chce wrócić do dawnej aktywności zawodowej, musi to zrobić z przytupem. Affleck żywi wielki szacunek dla George'a Reevesa - mówił reżyser Allen Coulter. - Maksymalnie włączył się w dokumentację tematu i bardzo zaangażował się w rolę, chcąc oddać gwiazdorowi hołd. Affleck wspominał: Reeves nie mógł być do końca sobą. Odkryłem, że kiedyś brał udział w wypadku samochodowym i zemdlał. Gazety napisały wtedy: "Superman mdleje na widok własnej krwi". Ludzie byli wobec niego niezwykle obłudni, sadzę, że zasłużył na coś więcej. Ten kontrast mnie zaintrygował. Był to sfrustrowany i smutny człowiek, ale wobec innych musiał być wiecznie wesoły - opowiadał dalej aktor.
Ale oprócz prób zrozumienia osobowości Reevesa, Ben Affleck musiał poświęcić się i w bardziej przyziemny sposób: Nigdy nie przygotowywałem się do roli tak dokładnie, jak tym razem. Przytyłem 20 funtów. Na odtwarzaczu MP3 miałem potężną bazę z nagranym głosem George'a. Chciałem się zagłębić w ten dźwięk, jego brzmienie. Poza tym, obejrzałem wszystkie 104 odcinki serialu oraz wszystkie filmy, w których Reeves wystąpił. To było niezwykle inspirujące. (...) Największą zabawą było jednak dla mnie odtwarzanie scen z "Przygód Supermana". Reżyser potwierdza: Ben uwielbiał nosić ten kostium, ubierać się jak Clark Kent i ubarwiać to jeszcze charakterem Reevesa.
|