|
- I tak patrzę na miotłę, stoi tu w salonie...
- Na miotłę?
- Ta od Krzyska, nie mówiłam ci? Ania przed odlotem dostała od Krzyska prezent. Miotłę. Taka z gałęzi nie wiem czego taka jak się na wsi używa na podworkach. Na lotnisku patrzono na nią dziwnie. Dzieci pokazywały ją palcami. Celnicy żartowali czy leci „własnym środkiem lokomocji” W samolocie nawet pilot wyszedł z kabiny by zobaczyć „konkurencje”. Zgadzam sie. Dziwny prezent. Cały Krzysiek! Podobno dał jej ją dlatego, że chodzi i sprząta. (To prawda, ma niezłe ku ku na tym punkcie). Krzysiek zażartował też, że gdyby samolot mógł mieć problemy to ona jakoś sobie da radę. Na miotle. Zaczęłyśmy szukać innych interpretacji tego prezentu. - Ma zrobić porządek w swoim życiu - On wymiecie ją ze swojego życia - Ma odlecieć daleko od niego I najbardziej optymistyczna: - On z nią zrobi porządek!
Godzinę później:
- Słuchaj... wiesz... napisał mi sms’a... Krzysiek w tej puszczy jest z trzema kolegami ze studiów. Kółko brydżowe. Pozostali są żonaci i umówili się (męska solidarność!) że komórki będę prawie zawsze wyłączone, co by im ślubne głów nie zawracały. Krzysiek tez musi, bo mogłyby do niego dzwonić. Takie babskie herezje „Gdzie jest mój mężczyzna?!”
|