Wszystko zapowiadało się, jak należy. Było to w pierwszym tygodniu stycznia. Jemu nie śpieszyło się z pójściem do Urzędu, bo przecież do lipca jest czas, a biorą cywilny bez wesela.
Dalej już chyba domyślacie się, co się stało. W ciągu jednego dnia wszystkie media podały, że w tym roku jest piękna data 07.07.07 - szczęśliwa siódemka, dobry układ liczb i tym podobne historie.
Następnego dnia rozpoczął się szturm na Urzędy Stanu Cywilnego. Nawet nie zdążyliśmy zareagować. No i nie będzie ślubu 07.07.07. Poradziłem mu, żeby oświadczył się jak najszybciej i zamówił 08.08.08 lub 09.09.09 (sierpień i wrzesień mają "R" w nazwie, więc zgodnie z tradycją). Ale to też nie jest takie pewne, bo Ci, co nie zdążyli na 07, na pewno już zaklepują się na 08 lub 09. Oczywiście padł dowcip, że szkoda, że nie zdecydował się na 06.06.06.
Doszedłem do następujących wniosków:
Po pierwsze: media mają ogromną siłę i są w stanie wmówić wiele!
Po drugie: co masz zrobić kiedyś, zrób teraz! To drugie sprawdza się zawsze.
Niedługo Walentynki, czyli dobry moment na oświadczyny lub obdarowanie Lepszej Połowy jakimś eleganckim drobiazgiem: spinkami do mankietów, kolczykami, łańcuszkiem, pierścionkiem... Kwiaty są zbyt schematyczne i szybko wysychają.
Co masz zrobić kiedyś, zrób teraz, żeby potem mieć spokój. Inaczej wyjdziesz na tym wszystkim, jak mój kolega z tymi zaręczynami. A 14 luty już tuż, tuż.
Wiecznie zakochany we własnej żonie
Artur
Pierścionki zaręczynowe - zobacz!