|
Krzysiek lat czterdzieści parę, ale on się nie liczy. On nie interpretuje. Tego samego dnia wieczorem, po wypiciu butelki czegoś średnioprocentowego zadzwoniła do mnie Ania. Musiałam nieźle się namęczyć by zrozumieć, co mówiła. Tylko przekleństwa ładnie jej wychodziły. Osoby nadwrażliwe bądź cierpiące na choroby sercowe nie powinny dalej czytać. Oto fragmenty monologu: Krzysiek mnie olewa(...) Pojjjechał do k*** mac jakiegoś buszu... Po co tam pojechał? Pojęcia nie mam! Z kim? Pojęcia nie mam! Gdzieee? Pojęcia nie mam! Nie odpisuje na moje sms'y za wyjątkiem tego wczoraj, ale dopiero jak zadzwoniłam żeby powiedzieć, że mi się spóźnia. Dzisiaj mu napisałam, ze jest ok bla bla bla i nic. Wcale się nie przejął brakiem potomkaaa. Ani nie ucieszył. Zero reakcji! A najgorzej to jak ktoś cię ignoruje! Jednego p**** sms nie dostałam!!! Tak mi się wydawało, że on chciał nabrać dystansu i k**** nabiera. I mi nie mów że będzie dobrze!. Nawet nie wiadomo, kiedy się spotkamy. Jak mu powiedziałam ze mogę przyjechać w drugiej połowie sierpnia to się spytał, czemu tak szybko. I mi nie mów, że on taki jest. Bo kiedyś to mi, chociaż pisał, jak już wytrzymać ze mną nie mógł „SIO!” ale ja to „SIO!” polubilam. A teraz nic. Albo wykrzyknik mi pisał. No, że mam się niby odczepić. Ale słodki był ten wykrzyknik. Teraz nic. Nie ma „Sio” i nie ma wykrzyknika!
|