|
- Aniu – powiedziałam - co my wyrabiamy! Przecież to obłęd jakiś! Jak głupia i głupsza!
- Łatwo ci mówić! To nie tobie ciąża grozi!
- Chyba nie będziesz wierzyć w takie tam głupoty... próbowałam jak mogłam, ale Ania miała na mnie haka, że jeżeli moje sny się spełniają, to niby dlaczego jej nie mogą?
Nie rozumiem w ogóle tej paniki, ani dlaczego ona tak bardzo się tym wszystkim przejmuje. Wspólny wyjazd na weekend to nie zaręczyny! Może nawet lepiej, że to Krzysiek, bo zna większość i wad, i zalet. Wie czego się spodziewać - na przykład tego, że prawie na pewno samochód będzie pchać, bo Krzyśkowi skończy się benzyna (a on omija inne stacje niż BP, nawet jadąc na rezerwie, bo nigdzie indziej benzyna mu nie odpowiada...) , albo tego, że planując wyjazd do Gdańska dojadą do Szczecina, bo on planuje doskonale, ale zmienia plany jeszcze lepiej.
A właśnie... Krzysiek. Jak to się stało, że on zaczął się nią interesować? Pomijając fakt, że zaraz po rozwodzie mówił jakieś tam brednie, które mówią wszyscy ludzie „po przejściach”, co go napadło? I kiedy? Gdy tak rozmyślałam o Krzyśku i o tym, co i dlaczego w nim się „obudziło”, telefon zadzwonił znowu.
- Co jeszcze? – spytałam.
- To ja - odpowiedziała Ania.
- Wiem, że ty. Wyświetliłaś mi się!
- I to Krzysiek był ojcem dziecka! – wyrzuciła z siebie prawie płacząc.
- Ania, to normalne! Myślisz o nim, jesteś zakręcona, kto niby miałby być ojcem twojego dziecka, jak nie Krzysiek?!
Nie zauważyłam mojej siostry, która akurat weszła do mojej sypialni, spojrzała na mnie z ogromnym zainteresowaniem i spytała :
- To z kim Krzysiek będzie miał dziecko?
- To tylko we śnie! – odpowiedziałam.
- Tak. Akurat! Wyrosłam z takich bajek. Nie chcesz, to nie mów! I tak się dowiem. Kwestia miesięcy. Maksimum dziewięć. Wiesz, fajnie by było...
|