|
- I ? – pytała.
- I – odpowiedziałam ....hm...szczerze?...pojęcia nie mam!
- No bo zobacz. Tego nie da się w żaden sposób zrozumieć! Ale twoim zdaniem mówił o nas czy jeszcze o kimś?
Uśmiechnęłam się zadowolona, bo Ania zupełnie niechcący rzuciła mi koło ratunkowe.
- Powiedz mi dokładnie słowo w słowo co ci powiedział - poprosiłam.
I chwilkę później wiedziałam w czym był (kolejny, jakby było mało) problem Ani. Więc, wczoraj - mówiła z przejęciem - jak z nim rozmawiałam, powiedział coś takiego: „Co ty na to, jak przyjedziesz, wyjedziemy na weekend do Gdańska”? Problem był w tym „my”. WyjedzieMY. Bo to „MY” to niby kto? Ania i Krzysiek sami czy – jak to zwykle bywało całe grono znajomych? No i pozostaje jeszcze problem Gdańska. Do Gdańska – tylko dlatego, że Krzysiek ma tam do odebrania jakiś materiał, dlatego że Ania ma tam rodzinę (w tym kuzynkę, którą Krzysiek zna i lubi), czy dlatego, że jest morze i ogólnie ładnie i przyjemnie?
A może chce jechać z nią, tylko dlatego, że nie chce mu się tyle kilometrów jechać samemu? No i... zdarzyło się już, że wyjechali razem na weekend – na narty, bo raźniej we dwoje niż samemu, ale to było przed tym, jak on chwycił ją za rękę, no i wtedy nie dzwonili do siebie codziennie. Czy to znaczy, że jadą tak jak kiedyś, czy inaczej? Jedno jest pewne. Kobieta jak nie ma problemu, to doskonale potrafi sobie go sama stworzyć. - Aniu, jedno pytanie: czy to jest tak ważne z kim i gdzie? Czy nie powinnaś po prostu zrelaksować się i cieszyć, że spędzicie trochę czasu razem? Nie! Nie powinna, bo to zmienia postać rzeczy. Jaka postać i jakiej rzeczy nie zrozumiałam, ale Ania mówiła całkiem przekonana, że ma racje.
|