|
Forum dla kobiet: Różności:
|
|
|
Jak mam odzyskać zaufanie i miłość dziewczyny?
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Cześć.Mam 28 lat i młodszą odemnie o 4 lata dziewczynę a właściwe byłą od trzech tygodni.Po trzech i pół roku bycia ze sobą a od roku byliśmy zaręczeni rozstaliśmy sie.Było naprawdę fajnie ale od kilku miesięcy wszystko pomalutku zaczęło się burzyć gdyż zbyt często wybierałem kumpli i alkochol.Popadłem jak się okazało w alkoholizm.Jak byłem wypity potrafiłem zadzwonić do niej i wymyślać niestworzone historię np że ja zdradziłem i takie tam, gdy wróciła z 2 tygodniowego wyjazdu to zamiast gorąco ja przytulić to pokazywałem coś w stylu "po cholerę przyjechałaś"!W środku czułem ogromną radość i stęsknienie za jej osobą a na zewnatrz robiłem takie gówniarskie akcje.Wiele razy kleiłem się do innych kobiet o czym ona wiedziała a mimo to wciąż była ze mną.Wiele razy płakała przezemnie,bo nie dośc że w swoim domu miała nieprzyjemna sytuację to ja ją dobijałem.W ciągu ostatniego roku zdążyła mnie zostawić ze trzy razy ale mimo to jakoś to dobrze się kończyło, nawet jak rok temu się zapierała że już nigdy do mnie nie wróci to wtedy przekonałem ją pierścionkiem zaręczynowym i obietnicą że tym razem już będę ok. Lecz niestety po krótkim czasie znowu nawalałem! Byłem totalnym dupkiem! Aż w końcu powiedziała dość, że już nie chce więcej przezemnie cierpieć.Dopiero wtedy dotarło to do mojej pustej głowy jak potwornie skrzywdziłem tą wspaniałą i kochaną dziewczynę,dopiero wtedy doceniłem co miałem i jak bardzo,bardzo ją kocham i że nie mogę bez niej żyć.Zaczęłem chodzić na pewną terapie i nie piję już miesiąc i nie zamierzam już więcej pić, dostałem wstręt do alkocholu bo przypomina mi za każdym razem wszystkie krzywdy wyrządzone na mojej kochanej.Mimo że mnie zostawiła spotykaliśmy się jak kiedyś,wyjechaliśmy razem nawet w góry.Mówiła że przez te 2 tygodnie nie bycia razem czuła się jak kiedyś i "gdyby tak było rok temu,to była by najszczęśliwszą kobietą na świecie".Zrozumiałem że mnie nie przekreśliła,że daje mi ostatnią szanse, lecz niestety...Powiedziała że jednak nie chce być ze mną mimo że mówi mi że mnie kocha i że jestem bardzo ważną osobą w jej życiu ale bardziej kocha siebie i nie chce już przechodzić takiej traumy,myślę że po prostu nie werzy mi w to że ja naprawdę się zmieniłem.Mówi że teraz ma o jedno cierpienie mniej czy jakoś tak..."Tomek,ja już nie będę z tobą rozumiesz,nie będę,mam już dość"..."ostatnie twoje akcje już nawet przyjmuje bez większych emocjii a nawet rozstanie"
Mimo wszystko ona chce dalej się ze mną spotykać,co prawda nie codziennie ale jak tylko będę miał jakiś problem czy chciał się ot tak spotkać to ona zawsze chętnie tylko nie będąc parą.Nawet zgodziła się wyjechać tylko we dwoje w góry w najbliższym czasie.Pierścionek zaręczynowy wciąż nosi mówiąc że to po prostu przyzwyczajenie do noszenia czegokolwiek...czy tak naprawdę myśli?!...
Jestem załamany choć wiem że sam jestem sobie winien,ale nie mogę sobie tego darować,mam ogromne wyrzuty sumienia!Prawie w ogóle nie jem, już 2 doby nie spałem,bo boję się zasnąć i znowu obudzić z krzykiem,duszę się w nocy,wymiotuję choć nie mam już czym,całkiem się rozkleiłem.Doszło to do tego stopnia że się pojawiły myśli samobójcze.Czuję się jakby ktoś zostawił mnie na samym środku pustyni bez wody i nikogo do okoła...Cały czas biję się z myślą jak ja to mogłem spieprzyć i czy jest jeszcze cień nadzieji...
Nie mam w ogóle pojęcia co dalej mam robic,jak się zachować,czy jeszcze walczyć o nią?!
Błagam,pomóżcie...!!!
edytowany: 2 razy | przez T-omek | ostatnio w dniu: 07-10-2008 16:42
|
|
|
|
|
|
|
|
Powiem Ci tak, byłam w podobnej sytuacji jak Twoja dziewczyna... dopóki nie doszło do mnie, że nie tak nie można, że boli mnie widywanie się z nim, że każdy przypadkowy nawet dotyk pali... zrozumiałam, że jeśli sie rozstaliśmy to już koniec. A przede wszystkim wiedziałam, że nie dam rady znieść już ani jednej krzywdy, nawet najdrobniejszej... i, że nie dam rady żyć w strachu, że On znów będzie taki jaki był... Minęło ponad 2 lata. Widziałam się z nim niedawno, jest dużo lepszym człowiekiem, ale ja już nigdy nie pozwoliłabym sobie, żeby tak cierpieć, po prostu boję się...
Nie wiem jak Ci pomóc. Najlepiej zajmij się sobą i dojściem do siebie. Trwaj w trzeźwości:) daj jej i sobie czas. Ja na jej miejscu urwałabym wszelki kontakt z Tobą, przynajmniej na jakiś dłuższy okres czasu. A potem się zobaczy... czy wytrwasz... Bo to nie takie proste.
Pozdrawiam _________________
"Tak czekałam, że wiem to na pewno:
ból wyboli nareszcie, znuży się i zmęczy
i stanie się bez cierni – niedotkięciem róży..." Julian Przyboś
edytowany: 2 razy | przez elmercia | ostatnio w dniu: 07-10-2008 17:03
|
|
|
|
|
|
|
|
A wiesz co ja ci powiem? sytuacja jaka opisujesz była i w moim zyciu z tym że chodziło o mojego partnera.On zachowywał sie tak jak Ty, mało brakowało a stał by sie alkoholikiem. Choc bardzo chciałam go zostawic i prób było sporo to zawsze do niego wracałam, wracałam choć wiedziałam że to kolejne Jego obietnice bez pokrycia. Kochałam Go i nadal Kocham. Z tym ze ja odejsc na dobre nie umiałam i nie chciałam bałam się zostać sama-pobralismy sie jako nastolatki z wielkiej miłosci i to nas trzymało.
Nie dziwię się Twojej kobiecie nie raz bywałam w takiej sytuacji,ale szczeże mówiąc jesli Ty się poważnie nie zmienisz to ona cię na prawde zostawi i bez żadnych spotkan później czy cos takiego!!!! Jesli ktos naprawdę kocha to przetrwa ten "kryzys" ja wierzę że i wam się uda ale to tego trzeba Twojego poświęcenia niech Ona zauwazy w Tobie tę zmianę która już zachowasz na zawsze w sobie!!!
Żadna kobieta nie chce być w życiu swojego partnera na drugim planie chce sie czuc najważniejsza i doceniana w związku. Jedna Osoba nie może sie non stop starać a druga to olewać!!!!
A Ty pozbieraj się, nie rozżalaj się nad sobą pokaż jej że jesteś wporządku facet,pokaż ze ci zależy na waszym związku. Da sie to zrobić.Wspólny wyjazd to dobry znak z Jej strony i będziesz miał okazję by widziała to , że sie zmieniasz pomału. Pamietaj człowiek uczy sie na własnych błedach i Ty miej z tej sytuacji porzadna lekcje na przyszłość! Uda się wam trzeba w to wierzyc _________________
edytowany: 1 raz | przez Anilewe | w dniu: 07-10-2008 17:48
|
|
|
|
|
|
|
|
Przede wszystkim nie naciskaj, spotykaj się z nią, nie codziennie ale np. 2 razy w tygodniu na zwyczajową kawę się z nią umów, pogadaj co tam w pracy, domu itp. nie poruszaj na razie tematu "Was" ale mimo to bądź dla niej dobry, dawaj kwiaty od czasu do czasu, czuły sms na dobranoc ale pamiętaj wszystko z umiarem, spróbuj się znów o nią starać jak kiedyś, jakbyś dopiero ją poznał...
Trzymam kciuki i wierzę, że Ci się uda! PZdr _________________ "Bo miłość jak ogień rozpala nasze serca, i płonie tak co dzień..."
Zbuntowana 18-tka;)
|
|
|
|
|
|
|
|
Dziękuję za szybką reakcje na mój smutek.Posłuchałem rad i postanowiłem że nie będę do niej dzwonił przynajmniej przez kilka dni, choć ledwo się powstrzymuję.Dzisiaj jest drugi dzień i cały czas wpatruje się w telefon z nadzieją że puści mi przynajmniej sygnał który dałby mi odrobinkę uśmiechu.
Mam taką pracę że dużo mam czasu dla siebie-za dużo niestety i potwornie dużo myśli wtedy do głowy przychodzi,np że to może chodzi o innego tylko nie chce mi o tym powiedzieć mimo że nigdy mnie nie okłamała albo że tak tylko powiedziała abym się nie smucił o tym że dalej mnie kocha i że jestem bardzo ważną osobą w jej życiu i możemy się spotykać a nawet wyjechać niedługo razem w góry...Zaczynam się w tym gubić i nie wiem jak mam przestać o tym myśleć!Gdybym tylko wiedział choć odrobinke co ona tak naprawdę o tym sobie myśli to może byłbym spokojniejszy troszeczkę a tak zadręczam się myślami...bardzo boli i gryzie mnie to że nie mam możliwości jej jakoś to zadośćuczynić, pokazać że tym razem to nie puste słowa jak wcześniej.
Siedzę sobie sam w pokoju i wszędzie ją widzę, a ja nie mogę jej nawet przytulić i powiedzieć jak bardzo żałuję i jak ją strasznie kocham.
|
|
|
|
|
|
|
|
T-omek: wykluczyć tego drugiego nie mozesz... Wcale bym się nie dziwila Twojej dziewczynie, gdyby starała się znaleźć kogoś innego. Zbyt wiele razy ja zraniłeś...
Ale jest tego tez dobra strona... Wkońcu zrozumialeś że robiłeś źle... Alkoholizm to bardzo powazny problem, choroba i wielki dramat całej rodziny. Ja bym nie chciała tkwić w związku z alkoholikiem. Zbyt wiele razy naduzyłes jej zaufania. Nie pomagałes jej gdy zapewne bardzo Cie potrzebowała (wtedy gdy pisałes, że nie ma za wesołej sytuacji w swojej rodzinie). Fajnie, że chcesz się leczyć... Ale prawdopodobnie dla niej to dalej mało... I nic dziwnego.
Na pewno cierpliwościa i czynami możesz wiele sprawić. Nosi nadal pierścionek, mówi, ze Cie kocha. To może być znak, że Cie nie przekreśliła na zawsze... Małymi krokami, niespodziankami, romantycznymi gestami mozesz zdziałac dużo. Ale przede wszystkim wszystko ze szczerymi intencjami. Ona musi wiedzieć że chcesz się zmienić i jestes na dobrej drodze aby to zrobić...
SZANUJ JĄ _________________
|
|
|
|
|
|
|
|
T-omek przeczytałam to co napisałes bardzo dokładnie.
Opiszę Ci moją sytuację, tak bardzo podobną do Twojej.
BYłam w związku z facetem starszym od siebie o 5 lat.Byłam pewna,że znalazłam najwieksze szczescie w życiu.Przez bardzo długi czas było wspaniale.Zakochiwałam sie codziennie na nowo.Nie posiadałam sie ze szczęścia.Dostałam pierścionek zaręczynowy.Istna bajka.
Niestety przyszedł miesiąc, w którym mój ukochany ze swoją była i dzieckiem wyjechał sobie na wakacje.Długo myslał, ze to ok.Ile sie wtedy wypłakałam...Wybaczyłam.Choć rysa na sercu została dalej z nim byłam.Jednak pamięci nie dało się skasować.Kochałam go szaleńczo, on starał sie udowodnic, ze juz zawsze miedzy nami bedzie dobrze, ze bedzie o to dbał.
Zamieszkaliśmy razem.Mówiliśmy o ślubie...i na słowach sie skończyło.Minęło znów sporo czasu.Długo było pięknie, chwile radosci, miłosci i uśmiechu.
Jednak i tym razem sie skończyło.Znalazła sie miedzy nami ta trzecia.Kolejny cios.Wyprowadziłam sie.Nie umiałam juz dłuzej w tym trwac.Nie potrafiłam juz go tłumaczyc.
Wróciłam do domu, gdzie tak jak Twoja dziewczyna, nie było wesoło.Ale to jedyny kat gdzie mogłam jeszcze jakos w miare bezpiecznie sie poczuc.
Potrwało zanim sie podniosłam z tego dołka.Znalazłam fajna pracę.Doceniłam dzięki temu sama siebie.Mój narzeczony wtedy znów zaczął sie o mnie starac.Płakał, klękał, błagał.
Był bardzo przekonujący.Poniewaz bardzo go kochałam dalej, dałam sie przekonać.Nie miałam zaufania.Starał sie jednak codziennie dawac spokój.I tak trwało jakies 6 miesięcy.Znowu sie rozstaliśmy.
Dzis nie jestesmy razem.Nie mieszkamy razem.Mamy jednak kontakt.
Ranił mnie regularnie, ja ciągle wybaczałam.Tłumaczyłam jego zachowania, szukałam nie raz winy w sobie.
Teraz znowu on twierdzi, ze sie zmieni, że znów zrozumiał.
Ale czy napewno???
myśle, ze to kolejna zagrywka.Jak sie okaże że zmiekne, po jakims czasie on znów bedzie jak kiedys.I co, ze czekały obraczki???
Ranił mnie z premedytacją.
Jeżeli rzeczywiście chcesz wrócic do swojej dziewczyny, daj jej odetchnac.Ułóż swoje życie.Zrób porządny rachunek sumienia.
Często faceci zapominają o tym co kobietom jest potzrebne-o miłości.
Nie wiem czy Ci wybaczy.Na pewno Cie dalej kocha.Pierścionka nie nosi z przyzwyczajenia, nawet jeśli tak mówi.To jednak symbol czegos ważnego.
Uważam, ze bedziecie razem.Wyjechała z Tobą, wiec nie umie sie odciac.Masz jeszcze szanse i to ogromna na odzyskanie jej.
Od Ciebie zależy czy znowu tak jak ten mój tego nie zchrzanisz...Wtedy przyjdzie zamiast uczucia miłosci-nienawisc...
Życzę Ci powodzenia.Mysle, ze kazdy zasługuje na szanse.Kazdy może sie pomylić,ważne by sie obudzic.
Trzymam kciuki.
|
|
|
|
|
|
|
|
Dziękuję.Dało mi to naprawdę dużo do myślenia...
Chciałem na kilka dni odciąć się od niej, nie widywać się, nie dzwonić, żeby dać jej trochę odpocząć ode mnie, ale godzinę temu zostałem zaproszony przez jej najlepszą przyjacółke na odwiedziny i przywitanie jej nowo narodzonego syneczka.Wachałem się bo moja ukochana też ma być i wie że i ja tam będę (koleżanka uprzedziła ją że mnie zaprosiła i powiedziała jej że ja się wacham ze względu na nią, ale ona nie protestowała ponoć).
Nie wiem czy dobrze robię że idę i że się spotkamy po niecałych dwóch dniach?!...
edytowany: 1 raz | przez T-omek | w dniu: 08-10-2008 14:03
|
|
|
|
|
|
|
|
T-omek: dasz radę, tylko nie naciskaj ale i nie olewaj. Bądx miły, szarmancki, opiekuńczy... taki jak ostatnio nie byłeś.... _________________
|
|
|
|
|
|
|
|
dzięki
|
|
|
|
|
|
|
|
tacy kurde jesteście (chodzi mi o wasz gatunek) najpierw krzywdzicie... a jak stracicie to dopiero żałujecie;( no ale mówi się ze miłość wszystko wybaczy:)wiec pewnie i twoja pani Ci wybaczy;) czemu 'przeważnie' jest tak ze wy jak już zdobędziecie dziewczynę to po jakimś czasie myślicie ze już nic nie jest w stanie popsuć waszego szczęścia i przestajecie się starać co? jestem właśnie świeżo po kłótni z chłopakiem wiec sory za to ze jestem nie zbyt miła;)no cholerka ale tak to z Wami jest;( a miłość trzeba pielęgnować cały czas a o dziewczynę trzeba starać się każdego dnia żeby czuła ze jest najważniejsza;P przynajmniej ja bym chciała żeby tak było w moim związku;( _________________
Kiedy znajdziemy się na zakręcie... co z nami będzie??
|
|
|
|
|
|