|
Forum dla kobiet: Różności:
|
|
|
Jak żyć?
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Witam wszystkie kobiety - mężczyzn również jeśli odwiedzają to miejsce...
Mam na imię Aśka, 23 lata, mężatka... Z pozoru mam szczęśliwe życie ale tak na prawdę mam ochotę uciec i zaszyć się gdzieś na wieczność...
Kilka lat temu poznałam chłopaka który stał się miłością mojego życia. Niestety, on swojej przyszłości nie wiązał ze mną. Cierpiałam bardzo, wiedziałam, że to miłość mojego życia, że to ten jeden jedyny dla którego oddałabym życie, wyrzekła się wszystkiego... Nigdy nie ukrywałam swoich uczuć ani przed nim ani przed innymi ludźmi. I to był błąd. Ludzie którzy twierdzili, że wiedzą co to miłość - mi wpierali że jestem niezdolna do miłości, że go nie kocham, że miłość to tylko chwilowe zauroczenie i prawdziwe uczucie nie istnieje. Przez ten cały czas przy mnie był inny chłopak, którego traktowałam jak przyjaciela. On jeden mnie rozumiał, wspierał, nie robił ze mnie chorej wariatki jak robiła to moja rodzina, znajomi... Z czasem sama zaczęłam wierzyć w to że ja nie umiem kochać i że jedynym sensem są związki z rozsądku... Jednocześnie bardzo mnie bolały słowa które słyszałam na co dzień... Przyjaciel przyglądał się temu aż pewnego dnia zaproponował mi ślub a ja się zgodziłam.
Wiem, pomyślicie że to było głupie, nierozsadne... Ale słysząc cały czas jedno i to samo, że to co czuję do tamtego chłopaka to nie jest miłość i mi ta zachcianka przejdzie i że na starą miłość najlepsza jest nowa, straciłam głowę... "Przyjaciel" mnie kochał. Nie przeszkadzało mu to że moje serce należy do kogoś innego, pragnął mojego szczęścia. Przygotowania do ślubu, slub, wesele i wszystko co jest do dnia dzisiejszego to jedne wielkie udawanie i robienie dobrej miny do złej gry... Wszyscy teraz z duma twierdzą, że to oni mieli rację, że ja się myliłam, że teraz jestem prawdziwie zakochana... A ja? A ja kochać tamtego nie przestałam... Kocham go chyba nawet mocniej. I wszystkim mam ochote wykrzyczeć że się mylili, że nic nie wiedzą, że to oni nigdy nie poznali czym jest prawdziwa miłość.
Mąż jest dla mnie dobry... To cudowny człowiek. Traktuję mnie jak księżniczkę. Jestem mu wdzięczna za wszystko co robi, za to, że tak dba o mnie. Bo kto by był zdolny do takiego czynu? A ja się czuję z tym wszystkim źle... Mimo, że jesteśmy małżeństwem to wydaję mi się, że to zupełnie obcy człowiek... Przy nim zasypiam, budzę się... I nie wiem co dalej. Jestem nieszczęśliwa. Wiem, powinnam była nie pakować się w związek a teraz wziąć rozwód... Tylko że ja nie mogę tego zrobić, nie moge tego zrobić dla niego. On mnie kocha, jeśli odejdę to nie wiem co zrobi... A ja się duszę i czuję, że powoli umieram... Co robić?
|
|
|
|
|
|
|
|
Kocha Cię, a więc to zrozumie, bo widać że chce Twojego szczęścia. Musisz mu powiedzieć o swoich uczuciach inaczej zniszczy siebie a z czasem zaczniesz też niszczyć jego. Wiem, że to jest trudne i wiem jak to jest gdy inni Ci wmawiają co jest dla Ciebie najlepsze, ale pamiętaj, że to Ty musisz sama podejmować decyzje o swoim życiu, bo to Ty je masz przeżyć. Też stałam przed dylematem, że jak odejde to on sobie coś zrobi, ale nie mogłam żyć dalej w takim związku i odeszłam. Facet nic sobie nie zrobił i nie mam z nim kontaktu od przeszło roku, ale wiem że ma się dobrze.d
|
|
|
|
|
|
|
|
Jazzzia Przeczytałam Twoją historie i aż ciarki mi przeszły ,a wiesz dlaczego? bo to tak jakbym czytała o sobie Zaczne od początku.... Mając 20 lat wyszłam za Mąż za Mężczyzne ,którego krótko znałam ,ale byłam pewna że tylko On da mi szczęście. Wydawało mi się że Go kocham , Był dla mnie dobry , spełniał każdą zachcianke, kupował co chciałam,zawsze był na moje zyczenie.Jak wyjezdzałam z domu to nie autobusem ,tylko autem ...Był zazdrosny (bez powodu) Doprowadził do tego że zamknełam się w sobie , a patrząc na Niego widziałam obcego Faceta, nie chciałam się przytulic,całować ,a sex??? wymuszenie ,bo to sexem nie mozna było nazwać Czas ten się szybko skończył zaczął wychdzic z domu niby do kumpla ,ale póxniej juz wiedziałam gdzie do jednej z moich najlepszych koleżanek tez mężatki(a ja myślałam żę takie rzeczy zdarzają sie na filmach ) Decyzja moja To rozwód i co potem ??? Jakos sie otrząsnełam z tego Zaczełam spotykac nowych mężczyzn ,ale nic nie czułam. Owszem było mi miło na początku ,ale poźniej traktowałam jak zwyklego kolege .Poszłam do Nowej Pracy tam poznałam Mężczyzne , szybko udało mi sie go zdobyć ,zawrocic mu w głowie tak że facet robił dla mnie wszystko Był na każde zawołanie , mogłam mieć wszystko co tylko bym chciała, nie oszukiwałam go mówiłam szczerze że Nie kocham go On twierdził ze to kwestia czasu, i sie zakocham ... Później stwierdziłam że facet jest dobry , czuły, robi tyle dla mnie że czas najwyższy wyjśc za Mąż, rodzina też twierdziła że jest super i tylko On do mnie pasuje nikogo juz innego nie chcą... Więc pojechałam wybrac pierscionek ... mieliśmy kupowac działke ,wziasc kredyt budowac sie ... Rozumiecie nie Kochajac faceta Tylko w ramach tego że On jest dla mnie taki dobry, miałam wyrzuty sumienia że czymś mu muszę się odwdzięczyć A tak poza tym dobrze jest mieć tą drugą osobe,która jest blisko i zawsze możesz na nią liczyć Poza tym Przeciez nie Potrafiłam Kochać Nie wspomniałam o tym że zmieniajac prace tak gdzie poznałam w/w faceta był mężczyzna ,który mnie intrygował ... był moim przełożonym ,takze na nic nigdy nie liczyłam ... moze jakieś marzenia ...że Ja i On ,ale do rzeczy Bedąc z tamtym myslałam o Nim . Kiedyś spoźnił mi sie okres ,a nigdy sie to nie zdarzało , byłam przerazona , sama niewiem dlaczego przeciez planowalismy sie pobrac miałam plany, dom itd...Wtedy zdałam sobie sprawe że tak się nie Da ....Nie da się oszukać samej siebie ... Zrobiłam test okazało sie ze nie jestem w ciąży ,Zerwałam z tym facetem ...bo jak mozna z kimś wiązać przyszłośc , a być przerażonym na wiesc o ciazy Ja tak nie potrafie.... Przez czysty przypadek(a może i nie )poznałam prywatnie mojego przełozonego ( Już Męża) ,a dlaczego Męża Bo Jego pokochałam i kocham ,pragne sie budzić i zasypiac tylko przy Nim , chcemy miec dzieci-> Nie wyobrazam sobie jednego dnia beż Niego Jazzzia Ty tez potrafisz Kochać tylko Tego Jedynego ,Swojego meża ranisz ...niestety taka prawda ja raniłam tamtego powiedział mi to zresztą jak sie spotkaliśy że czuł sie cały czas kumplem... nie czuł miłosci ...choc mnie sie wydawało że mu Ja daje...ale teraz wiem że miłosci nie da sie udawac... Myslałam że już nigdy nie poczuje miłosci ...a jednak myliłam sie .... Jak któraś z Was dziewczynki wytrwała do konca tego opisu mojego zycia to gratuluje KOCHAC I BYC KOCHANYM TO SZCZESCIE DLA KTÓREGO WARTO ZYC [/code][/list]
|
|
|
|
|
|
|
|
Eve ja wytrwałam do końca postu i ciesze się z tak dobrego zakończenia historii i oby Twoje szczęście trwało i trwało
|
|
|
|
|
|
|
|
Orenda Garatuluje wytrwałośći w czytaniu strasznie namieszałam
|
|
|
|
|
|
|
|
W tym problem, że nie mogę go zostawić... Mamy ślub kościelny i cywilny. Jesteśmy rok po ślubie. Ja nie pracuję. Na pomoc rodziny i znajomych tez nie mam co liczyć. Poza tym ja wiem, że jestem dla niego całym życiem i najzwyczajniej po tym wszystkim co dla mnie zrobił nie mogę teraz tak po prostu odejść... Odejście nie wchodzi w grę.
Nie okłamuje go, wie że nadal kocham tamtego chłopaka. On cieszy się, że ja mam spokój, że już nie cierpię przez słowa ludzi. Dla niego priorytetem jest moje szczęście. Jestem mu ogromnie wdzięczna za to co robi, za to jak się zachowuję. Potrafię się śmiać przy nim... Ale go nie kocham. i nie wiem jak mam dalej żyć.
|
|
|
|
|
|
|
|
Jazzzia nie wiem co Ci poradzić, dobrze że jesteś szczera wobec męża. Współczuje Ci sytuacji a jak mi wpadnie do głowy jakaś rada to napisze. Pozdrawiam
|
|
|
|
|
|
|
|
Jazzia Ja w prawdzie nie byłam mężatką ,ale tak samo sie czułam w stosunku do mojego faceta Wiesz ?Dawał mi wszystko co chciałam , a ja czułam że należy mu sie coś w zamian I tylko ta sytuacja z okresem mnie wyprowadziła z błędu. Co Będzie jak On będzie chciał dziecko Nie Będziesz miała oporów Wiem że to Twój Mąż i ktoś powie dziewczyno co Ty piszesz ,ale Jeżeli czujesz się jak ja kiedyś to wiesz o czym pisze....
|
|
|
|
|
|
|
|
Właśnie eve nie porównuj swojej sytuacji do mojej bo ty nie byłas w związku formalnym a ja mam za sobą ślub kościelny i cywilny.Ale on nie chce mieć dzieci, ja też nie. I mówię, ja odejść nie mogę bo wiem, że on tego nie przeżyję. Zresztą nie mam nawet gdzie odejść bo nie mam nic. Odejście odpada. Chciałam poznać zdanie jak żyć w takiej sytuacji?
edytowany: 1 raz | przez jazzzia | w dniu: 24-09-2008 7:05
|
|
|
|
|
|
|
|
Jazzia Nie pozostaje Ci w takim razie nic innego jak tkwić w Tym Małżeństwie, cieszyć się tym że masz pieniądze , i człowieka który jest Twoją ostoją... Porównywać chyba troszke mogę bo jak czytałaś dokładnie Mój wczesniejszy post to wiesz że i ja byłam kiedyś Mężatką nie czujacą nic do swojego Męża poza wdziecznością,za to że jest przy mnie ,ze pomaga mi itd...,ale widzisz Nie dając mu miłosci znalazł sobie inną ,ktora na chwile mu chciałą Ją dać --->tak sie skonczyło Moje małzeństwo ,a uwierz tez nie miałam nic, poza długami jakie Mój "ten niby dbajacy i swiata nie widzacy poza mna pozostawił" , było mi ciężko zarabiajac 400zł nie starczało mi nawet na opłacenie raty ,które ON mial spałacać,nie mówiąc o życiu ,opłatach itd...sama wiesz co to jest 400zł... ale dałam rade było bardzo ciężko Jak ma Ci być łatwo jak zaczynasz wszystko dziwgać sama... Nie chce Cie ranić tą wypowiedzią chce Ci tylko pokazać że Mozna kochać i być kochaną,Teraz wiem co to znaczy ,ale przez 4 lata twierdziłam jedno "NIE POTRAFIE KOCHAĆ"--- Mysle że Moja wypowiedz nic Ci nie pomoże -dlatego że Ty chcesz twkić w tym Małżenstwie ...bo sama piszesz że odejscie jest nie mozliwe Gdyż nie wiesz czy On by czegoś złego sobie nie zrobił Uwierz Ja sie tak bardzo o to bałam z Moim Byłym Mężem zresztą czesto mi mówił że nie przezył by rozstania ,i gdybym go zdardziła czy zostawiła to On tego by nie przezył ..... Wiesz co guzik prawda wystarczyło że przez chwilke Moja koleżanka zaczeła go adorowac i wielki Maczo z Niego sie zrobił....zostawiłam go wtedy ... żyje do tej pory i ma sie dobrze ...Nie ma nic lepszego niz zastraszyć Nas ---- Jeżeli czymkolwiek Cie uraziłam to PRZEPRASZAM ,chciałam tylko troszke pomoc
|
|
|
|
|
|
|
|
Widzisz mój mąż to taka kopia mnie... Kocha tylko raz i to na całe życie. I to nie jest tak że uważam, ze nie potrafię kochać. To że nie potrafie kochać twierdzili inni. A ja w to kiedyś chciałam wierzyć. Dzis wiem, że kocham ale kogos zupełnie innego i że to nie zmieni ani inny mężczyzna, ani małżeństwo ani nic innego. Nie porównuj moje go męża do swoich chłopaków którym zawróciła w głowie pierwsza lepsza. On taki nie jest. On niestety jest taki jak ja. On nie potrafi przestać kochać, ja też nie. Jestem z nim bo wiem że źle to się skończy jakbym odeszła. Ja sama trzy razy próbowałam się zabić, raz jak byłam już żoną. Wiem, że on zrobi to samo. I mówię ja nie odejdę, nie mogę.... Ja mu przysięgałam przed ołtarzem. Wiem, że miłości mu miłość także obiecałam. Ale nie umiem go pokochać. Ale oprócz uczucia obiecałam mu wierność i uczciwość. Nie okłamuje go, nie zdradzę go, nie zostawie..
Nie masz za co przepraszać. Jesli chcesz pomóc to powiedz jak żyć w takim związku z rozsadku. Bo ja nie wiem... Jestem zła na los że tak okrutnie ze mnie zakpił, że dał mi miłość a nie pozwolił być z tym jednym człowiekiem. Nie jestem tchórzem, nie mam zamiaru pokazać się jako ostatnia szmata co wykorzystała faceta i go zostawiła kiedy okazało się że nie jest lekarstwem na niespełnioną miłość. Chce być odpowiedzialna i nie opuszczę go... Ale gubie się w tym. Czuje okropny ból w sercu. Czuje że serce mi pęka i pęknąć nie może... Widzę jednocześnie szczęście i miłość, tą wielką miłość w oczach męża i nie wiem jak to wszystko pogodzić...
|
|
|
|
|
|