|
Zuzzka z całym szacunkiem do Twoich przeżyć.. ale myślę, że mimo, że wyleczyłaś się z tej krzywdy, powinnaś była na to zareagować, by ochronić inne dzieci. Ten człowiek zniknął z Twojego życia, ale żyje gdzieś tam indziej, spotyka inne dzieci. Problem znikł sprzed Twoich oczu, ale nie znikł zupełnie.. Może mogłaś pomóc innym potencjalnym ofiarom..? wiem, że to strasznie trudne musi być i ja mogę tylko teoretyzować, ale takie są moje odczucia, wiesz, na zasadzie "ktoś nie pomógł Tobie, ale Ty możesz pomóc komuś innemu". Pozdrawiam Was dziewczyny i trzymajcie się _________________
|
|
Witam wszystkie dziewczyny...Współczuje Begi i Zuzzce z całego serca... Ale skoro znalazłam sie tu, to opowiem Wam i moją historię. Miedzy innymi dlatego, żeby dodać temu forum inne spojrzenie na sprawe.
Nie wiem już dokładnie, czy lat miałam 7, czy może 9... Moi rodzice pracowali za miastem...z tego powodu wiekszość dnia, czasami i noce spedzałam pod opieką dziadków, którzy mieszkali od nas "rzut beretem". Wieczorami kiedy babcia wychodziła tudzież na spacer, czy do sąsiadki, wpadałam w rece mojego dziadka. Dosłownie... Wymyślał on gry; w karty, w kości, żeby odwrócić uwagę małego dziecka i posunąć się do niedobrego. Sadzał mnie na kolana, wkłądał rękę w majtki, bawił sie tym co tam znalazł, jego rece czesto wedrowały pod bluzkę... Dotykał wtedy moich piersi... malutkich gruczołów, które zaczynały budować we mnie kobiętę.
....Sama nie wiem, kiedy we mnie dziecku, obudziła się świadomość, że to co się dzieje jest złe. Zdając sobie z tego sprawe, zaczęłam protestowac, "głośniej" omijać te sytuacje. Po pewnym czasie opowiedziałam o wszystkim rodzicom. Nie załuje...choć... Mama nie mogła ogarnąć, że jej jedyną, ukochaną córke spotkało coś takiego. Ojciec-pamiętam łzy w oczach tego twardego meżczyzny, ból łamał mu serce, że jego własny ojciec mógł tak postąpić. Rodzice nie wiedzieli jak sie zachować. Pytali mnie o zdanie...Małą, ale jak dorosłą. Nie chcieli podejmować zadnych decyzji bez mojej zgody, żeby bardziej mnie nie krzywdzić...
Poinformowali reszte rodziny. Nie całą, żeby nie robić szumu, ale przynajmniej tą gdzie wychowywały sie moje kuzynki, w zbliżonym wieku, które (zdażało sie, że) też zostawały pod opieką dziadków. Nikt nie uwierzył. Nasza rodzina wydawała sie wszystkim taka wyjątkowa. Byłam twarda. Poradziłam sobie z tym, że nikt mi nie wierzy. Poradziłam sobie rownież z nim. Jako twarda nastolatka...później kobieta. On wiedział, że zawdzięcza mi bardzo dużo, że przecież mógłby siedzieć. Bał się,,, Co to za problem w zemście połamać człowiekowi ręce, czy nogi?! W mojej sytuacji to nie było wyjście. Kilka lat temu wyszło na jaw, że moją kuzynkę spotkało to samo. Że kiedy wszyscy zarzucali mi kłamstwo on robił jej to samo. Zerwali kontakt z rodziną. Całą. Czasami siedze z tym starym pierdzielem przy jednym stole na obiedzie. Od lat w jego oczach widzę „przepraszam”. Wiem jaki respekt czuje do mnie. Cieszę się, że nie złożyliśmy sprawy do sądu. Bo niby to prawe, ale źle bym się czuła. I tak wygrałąm! Ale myśle, że postępowanie w takiej sprawie jest czysto osobiste.
Dorosłym kobietą w sytuacji, gdzie mogą stanąć twarzą w twarz z takim gnojkiem (chcąc czy nie chcąc), radze konfrontacje w cztery oczy. To ludzie chorzy...ale ludzie. Boją się pogrążenia i wstydu. Mówiąc begi kuzynowi, że pamiętasz i gardzisz, jesteś w stanie wywalczyć swój spokój psychiczny przynajmniej w postaci spotkań rodzinnych. Iśka ma w 100% racje!!! Najbliższym rodzicom też warto powiedzieć. (jeśli ich niewiedza Cię gryzie) Przecież jesteś dla nich najważniejsza... Nie będziesz złą mówiąc o tym, zły jest ktoś kto podjął się takich świństw...To jest bolesne ,ale dla mnie np.było niezastąpioną terapią. Do tego terapią wzmacniającą.
Pozdrawiam i życzę spokojnej głowy...
|