|
Forum dla kobiet: Różności:
|
|
|
Problem z rodzicami i facetem
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Hej dziewczyny teraz kiedy wydawałoby się, że problemy o których kiedyś pisałam rozwiązały się i że będzie już wszystko dobrze, to jak to w życiu bywa pojawiły się kolejne… A ja znowu nie wiem co dalej;( Po prostu nie potrafie zrozumieć facetów… W jednej chwili uważam że powinnam to wszystko zostawić, odizolować się na jakiś czas a za chwile pytam się sama siebie dlaczego? Dlaczego mam to wszystko zostawić? Dlaczego mam zrezygnować z kogoś kogo kocham?? Otóż moi rodzice nie akceptują mojego partnera. Dzieli Nas bariera kulturowa oraz religijna. Mi już w pewnym momencie zbrakło sił na walke i postanowiłam odejść dla Naszego dobra. Dla mojego i Jego spokoju. Wiedziałam, że rodzice go nigdy nie zaakceptują. Jaki to paradoks, że dwie osoby się kochają i nie mogą ze sobą być… Od tego czasu nie utrzymywaliśmy kontaktów jednak po ponad pół roku Nasze drogi znowu się zeszły. Wróciliśmy do siebie, lecz na razie rodzice nic nie wiedzą. Niestety dzielą Nas kilometry. Przeklęta odległość… Dostał dobra prace tak więc poświęca się jej bo nie chce jej stracić. Ja to rozumiem tylko my ciągle się rozmijamy. Bo jak wracam do rodzinnego miasta na weekendy to on wtedy wyjeżdża na studia bo studiuje zaocznie. A w tygodniu ja mam zajęcia a on prace. Cały czas Nasze drogi się rozchodzą. Widujemy się bardzo rzadko. A jak się trafi wolny weekend i zaplanujemy coś to zawsze coś wyskakuje. I to czasem nie z jego winny. Siła wyższa. Niestety my też już nie jesteśmy tymi ludźmi co kiedyś. I ja się zmieniłam i On. Twierdzi, że nie jest już taki romantyczny jak kiedyś, że nie daje mi tego co dawał dawniej i boi się, że nie będzie potrafił mi tego dać. Że nie będzie już tak jak kiedyś. Boi się, tego że stał się zbyt samodzielny, zbyt niezależny i tak naprwde nie wie czy z czasem pieniądze mu nie uderzą do głowy i mnie nie zostawi. Może stać się tak że sama praca mu wystarczy. Będzie realizował się zawodowo i to da mu szczęście. Boi się mnie skrzywdzić a równocześnie cały czas siedzi w nim obawa, że stanie się to co kiedyś, że ja go zostawię, że znowu rodzice wywrą na mnie presje. A ja nijak nie mogę wyrzucić tych myśli z jego głowy. Póki co ukrywamy Nasz związek przed rodzicami. Ale Oboje wiemy, że na dłuższa mete tak się nie da. Wkońcu nadejdzie czas, że trzeba będzie powiedzieć rodzicom. Obawiam się tego, że rodzice mogą postawić sytuacje na ostrzu noża i będą kazali wybierać mi między Nim a Nimi. Ja jestem gotowa iść tym razem za głosem serca a nie nagłosem rozumu. Jestem gotowa się przeciwstawić rodzicom, ale tylko wtedy gdy będę pewna Jego. Pewna tego, że mi pomoże, że będzie mnie wspierał. Bo nie będzie mi łatwo samej. Być może będę musiała zacząć prace i sama się utrzymywać. Nie wiem czy podołam. Przed podjęciem decyzji musze wiedzieć, że On będzie moją podporą. Po odwróceniu się od rodziny będę miała tylko Jego. A on mi powiedział, że teraz nie jest w stanie pociągnąć tego wózka i nie wie czy w ogóle będzie. Nie wie czy jest wstanie wziąć za mnie odpowiedzialność, czy będzie mógł zagwarantować mi to co rodzice, bezpieczeństwo, spokój, studia… Twierdzi, że nie dorósł do tego aby brać za kogokolwiek odpowiedzialność. I co dalej?? . Powiedział, że boi się, że nawali, że mnie skrzywdzi a nie chce abym cierpiała. Wręcz uważa, ze na pewno nawali. Boi się, że kiedyś wkońcu mu się odwidzi i zostawi mnie na lodzie. Twierdzi że lepiej się przyjaźnić niż rozejść z hukiem i na ulicy nawet nie powiedzieć sobie cześć. Mówi, że mnie kocha, że jestem ważną osobą w jego zyciu i nie pozwoli mi odwrócić się od rodziców, ale co jeśli sytuacja będzie tego wymagała?? Ja znowuż nie mogę czekać w nieskończoność aż on wydorośleje a może to nigdy nie nastąpi? Często jest tak, że coś planujemy i nie dochodzi do spotkania to nie ukrywam, że jest mi przykro. Na odległość nie jest łatwo. Tym bardziej, że spotkań jest tak mało a jak już coś zaplanujemy to do nich nie dochodzi. Wtedy rozpływają się wszystkie nadzieje… a ja nie potrafie powstrzymać łez… Twierdzi, że skoro nie potrafi mi dać szczęścia tylko łzy to powinnam go zostawić. Tylko ja nie chce tego ja go kocham i mimo tylu rozczarowań chce być z nim. Kocham go chce być z nim, ale ja nie zrobie kroku do przodu wiedząc, że on nie wie czy da rade mi pomóc. A stać w miejscu wiecznie też nie możemy więc jak? Mamy się rozejść mimo tego że się kochamy, że chcemy być razem? Czy lepiej zostać przy nim i żyć ze świadomością, że on może nigdy nie dorosnąć i nigdy nie pociągnąć życiowego wózka.?? Żyć w niepewności? Nie ptrafie ogarnąć tego wszystkiego. Przerasta mnie to i ciągle płyną łzy bezsilności... _________________ W arytmrtyce miłości 1+1=WSZYSTKO a 2-1= NIC
|
|
|
|
|
|
|
|
Nie zazdroszczę Ci sytuacji..
Na samym początku Twojego postu miałam Ci odpisać, że to Twoje życie i jeżeli oboje chcecie je wspólnie dzielić to ryzykujcie... Rodzicie Cię kochają i nie wyrzekną się córki... Może któregoś dnia zrozumieją, że jesteś zwyczajnie szczęśwliwa...
Odległość też nie jest problem, uwierz mi... jestem w związku na odległosć od ponad 5 lat i planujemy ślub... ... Musielibyście tylko jednak tak organizować czas, żeby te wspólne chwile były możlwe...
Jednak potem przeczytałam o nim...że on sam nie wie czego chce... I to komplikuje trochę sprawę... Bo ciężko jest rzucić wszystko czasami...w niepewność. Rozumiem Cię, że się boisz czy dasz sobie radę...
Sama musisz się zastanowic czy gra jest warta świeczki. Jeżeli się kochacie to sądzę że tak. Nie masz możliwość przenieść się do niego?...Gdybyście byli razem może wszystko by się ułożyło...
Naprawdę ciężko jest mi Ci coś doradzić...
Czasami warto zaryzykować... chociażby po to, żeby nie żałować do końca życia, że się nie spróbowało.
Powodzenia _________________
"Szczęście nie zawsze ma uśmiech na twarzy.Szczęście to także łzy,to głos,który chce się słyszeć chociaż na moment. Nieważne, czy to szczęście trwa godzinę, minutę czy moment. Najważniejsze,że potrafię nadać mu imię.......Twoje imię."
|
|
|
|
|
|
|
|
CattiBrie no niestety on powiedział, że nie rzuci pracy aby przeprwoadzić się do miasta w którym ja studiuje. Twierdzi, że za dobrze zarabia i chce utrzymaćtą prace z myślą o Naszej przyszłości... Natomiast ja tez się nie moge przeprowadzić do niego bo to bez sensu abym dojeżdżała codziennie na uczelnie ponad 130km _________________ W arytmrtyce miłości 1+1=WSZYSTKO a 2-1= NIC
|
|
|
|
|
|
|
|
Wiesz, trochę racji ma jeśli chodzi o pracę...teraz trudno o dobrą posadę i jak się ją złapie, to trzeba dbać.
A Tobie ile tych studiów zostało?...
Jak skończysz to jest możlwiość bycia razem, tak?... _________________
"Szczęście nie zawsze ma uśmiech na twarzy.Szczęście to także łzy,to głos,który chce się słyszeć chociaż na moment. Nieważne, czy to szczęście trwa godzinę, minutę czy moment. Najważniejsze,że potrafię nadać mu imię.......Twoje imię."
|
|
|
|
|
|
|
|
3 lata... ;/ ale widzisz on nie jest zdecydowany czy da rade pociągnąć Nasz wspólny wózek, czy jest na tyle dorosły aby wziąść odpowiedzialność za mnie i za siebie. On boi się, że mu się nie uda i mnie zrani. On chyba sam nie wie czego chce... Z jedenj strony mówi, że kocha a z drugiej strony nie chce zrobić kroku na przód. Ukrywać związek mozna miesiąc, dwa, pół roku, rok... ale nie dłużej... Wkońcu trzeba ruszyć na przód... A on chyba nie wie czy tego naprawde chce... Nie wiem sama... _________________ W arytmrtyce miłości 1+1=WSZYSTKO a 2-1= NIC
|
|
|
|
|
|
|
|
Soneczko - mnie matka mojego Kochanego też nie akceptuje, w sumie z jego rodziny nic do mnie nie ma tylko jego średni brat. Ale da się z tym żyć - owszem J. jest czasem bardzo ciężko, ale ktoś kto nie widzi co Ci daje szczęście lub nie umie tego zaakceptować w takich sytuacjach nie ma prawa głosu. Rodzina bez względu na to jak Cię kocha nie przeżyje za Ciebie życia - to TWOJE życie, to TY masz być w nim szczęśliwa i to TY masz decydować.
Uważam, że to, że już raz się ugięłaś pod presją rodziny to był duży błąd. On pamięta, że już raz Wam nie wyszło, już raz był zraniony, musiał znaleźć sobie coś co wypełni mu pustkę po Tobie. W sumie rozumiem jego obawę że i tym razem może Wam nie wyjść. Ale tak czy siak nie możesz dawać się pacyfikować rodzinie, bo w ten sposób zawsze mogą chcieć wybierać Ci partnera. Kochać znaczy akceptować daną osobę i jej wybory bez względu czy się je popiera - to jest tzw miłość bezwarunkowa. Sądzę, że jeśli rodzice nie są w stanie Ci jej dać to nie powinnaś zabiegać o ich miłość warunkową.
Czasami trzeba wskoczyć na głęboką wodę - nigdy nie mamy pewności czy spędzimy z drugą osobą resztę życia, ale jeżeli wierzy się w miłość to trzeba próbować, ryzykować i dawać sobie szansę - nawet jak raz czy dwa skończy się to niepowodzeniem.
Ja wiem, że wizja tego, ze będziesz musiał stać się samodzielna może Cię przerażać, ale to na prawdę nic strasznego. My z J. mieszkamy razem, utrzymujemy się sami - owszem, czasem jest ciężko ale jest nam na prawdę dobrze i świetnie sobie radzimy.
A to, że nikt nam nie może powiedzieć 'zrób to czy tamto bo inaczej odetniemy cie od kasy' jest na prawdę bardzo pozytywną rzeczą _________________
edytowany: 1 raz | przez Iśka | w dniu: 24-06-2008 14:32
|
|
|
|
|
|
|
|
Jeżeli nie wie czego chce, to i tak nie zmusisz go do niczego. Czasami ktoś potrzebuje czasu, żeby podjąć pewne decyzje.
Pewnie czeka Was 3 lata związku na odległość, można to przetrwać pod warunkiem, że każde z Was tego będzie chciało...i oboje będziecie mieć ten sam cel.
Nie można też wiecznie myśleć "boję się, że Cię zranię, że nie dam rady"...Gdyby człowiek wiecznie się tak zadręczał nigdy nie robiłby kroku do przodu.
Jego z pewnością gryzą też Twoi Rodzice, może obawia się tego, że Ty będziesz nieszczęśliwa z nim, bo Twoja Rodzina go nie zaakceptuje...i tak się broni...
Porozmawiajcie, wyjaśnijcie co jest dla Was ważne, co chcecie osiągnąć... Jeżeli się kochacie to próbujcie, nawet jakby cały świat się Wam sprzeciwiał...
Posłuchaj Iśki, to Mądra Dziewczyna i trochę wie o życiu _________________
"Szczęście nie zawsze ma uśmiech na twarzy.Szczęście to także łzy,to głos,który chce się słyszeć chociaż na moment. Nieważne, czy to szczęście trwa godzinę, minutę czy moment. Najważniejsze,że potrafię nadać mu imię.......Twoje imię."
edytowany: 1 raz | przez CattiBrie | w dniu: 24-06-2008 14:32
|
|
|
|
|
|
|
|
Ja mu cały czas powtarzam, że załuje, że wtedy odeszłam, że uległam rodzicom... Myślę, że los dał Nam drugą szanse i ja nie chce jej zmarnować... Chce z Nim być bez względu na to co powiedzą moi rodzice. Bez względu na to jakie będą tego konsekwencje. Ja jestem gotowa sie odciąć od rodziny tylko to On ma wątpliwości. Twierdzi, że to nie jest dobry pomysł izolować się od rodziców bo ich ma sie jednych a może zdarzyć się tak, że Nam nie wyjdzie i zostane z niczym i bez Niego i rodziców... Ja bez wzgledu na to jak rodzice zareaguja na wiadomość że ja z K wróciliśmy do siebie to ja chce być z Nim. Kocham go. Problem tkwi w Nim... To on twierdzi że nie jest gotowy, nie jest gotowy ciagnąć Nasz wspólny wózek... _________________ W arytmrtyce miłości 1+1=WSZYSTKO a 2-1= NIC
|
|
|
|
|
|
|
|
Rodziców ma się jednych... a Prawdziwych Miłości ile nas w życiu spotyka?... Od rodziny nie można się odizolować, ale rzucić kogoś kogo się kocha to można?...
Poza tym dorosłego życia nie będziesz spędzać z nimi, tylko z Mężczyzną którego kochasz... A Rodzice jak zobaczą szczęście własnego dziecka, na pewno zrozumieją, może nie zaakceptują, ale zrozumieją.
Moim zdaniem on się boi podjąć ryzyka, boi się odpowiedzialności i się asekuruje...
Nie rozumiem, że się kogoś kocha i mówi się mu, że kiedyś możecie się rozstać. Chyba w Miłości chodzi o to, żeby robić wszystko, aby być razem a nie uprawiać czarnowidztwo, no nie?
Cóż... Daj mu może troszkę czasu... Mam nadzieję, że podejme jakieś kroki i będzie się Wam układać. _________________
"Szczęście nie zawsze ma uśmiech na twarzy.Szczęście to także łzy,to głos,który chce się słyszeć chociaż na moment. Nieważne, czy to szczęście trwa godzinę, minutę czy moment. Najważniejsze,że potrafię nadać mu imię.......Twoje imię."
|
|
|
|
|
|
|
|
Twój mężczyzna juz chyba wybrał...za często powtarza że nie chce cie zranić, że nie dorósł do odpowiedzialności na wypadek gdyby coś się między wami nie ułozyło to przynajmniej bedzie miał wymówkę że cie przed tym wszystkim ostrzegał...u mnie było podobnie a ja mimio wszystko chciałam z nim być... Każdym takim słowem niepewności, on chce Ci pokazać, że nie jest wcale taki fajny jak Ty myslisz, że nie bedzie taki jaki byś chciała, ze nie spełni Twoich oczekiwań, chce cię do siebie zniechęcić i może robi to specjalnie...Jeśli chodzi o Twoich rodziców, to może wysłuchaj ich zdania i przemyśl to wszystko jeszcze raz. Miłość jest ważna, rodzice również. Facet może kiedyś zostawić, a rodzice zostaną. Ja kiedyś tez nie zgadzałam się ze zdaniem moich rodziców, nie słuchałam tego co mówili, teraz wiem że chcieli dla mnie tylko dobrze.W pewnym momencie swojego życia podjęłam najbardziej słuszna decyzje....zostawiła go. Teraz ma wspaniałego męża i tylko żałuje że straciłam dla kogoś nic nie wartego tyle czasu. Zastanów sie czy warto jest sie poświęcać dla kogoś kto nie wie czego chce, kto sie boi... Nie musisz dla niego wszystkiego zmieniać. To nie na tym polega miłość. Przepraszam za szczerość, ale taka juz jestem.
|
|
|
|
|
|
|
|
Justynko chyba masz racje... On mnie ostrzega przed tym, że może odejść a potem nie będę mogła mu nic zarzucić bo przecież mnie ostrzegał... Tylko nie rozumiem po co bawić się w zniechęcanie nie prościej poprostu odejść? Nie prościej powiedzieć nie chce już z Toba być?? _________________ W arytmrtyce miłości 1+1=WSZYSTKO a 2-1= NIC
|
|
|
|
|
|