A u latynosów bym uwazał na to co opisuje jedna dziewczyna
Witam serdecznie, żeby nie było iż nie na temat..to z latynosów podobają mi się Meksykańczycy i Venezuelczycy .. ci drudzy przerażają mnie swoją skłonnością do zdrad...rnHah a postanowiłam coś niecoś napisać w temacie , ponieważ ja niestety, dałam się złapać na miłosierdzie i kwiaty..tylko wirtualne ocywiście! i na szczęście.rnrnZ wcześniejszych wypowiedzi wynika że latynosi żenią się w granicach 30-35 roku życia , jednak dojżewają znacznie szybciej niż na przykład europejczycy..rnZauraczają Polki, swoimi umiejętnościami i możliwościami w sexie i temperamentem ,nic dziwnego skoro mają go dużo od najmłodszych lat, więc chętnie dają ..oraz się dzielą..ale w tej dziedzinie naprawdę wiedzą wiele i nic ich nie zaskoczy.. bynajmniej większą część latynosów.. w tej swerze mają swoje marzenia ,które im się nie zawsze udaje realizować..(żeby nie pisać zagadkami powiem że marzą o sexie analnym, na tyle mocno że przestaje im robić róznicę czy jest to kobieta czy facet) Znam dobrze dusze venezuelczyków , brazylijczyków, oraz meksykańskich facetów w wieku 16- 26 niestety nie znam starszych..oczywiście tylko wirtualnie miałam okazje ich poznać z nimi, grałam w gierkę na ich serverze ponad 2 lata, spędzając dlugie dnie i noce na pogawędkach..żeby było śmieszniej znali mnie jako faceta , a rozkochał mnie w sobie najmniej przystojny z nich :)rnPrzy ich pięknie , temperamencie, sexowności czułych słowkach i obietnichach, wyrastają jak góry lodeowe sterty kłamstw i krętactw, zdradliwość, granie na uczuciach, a jak już nic nie pomaga i nie działa na ciebie to znaczy że twoja zazdrość jest tak wielką barierą ,że zniszczyła to wszystko co on zrobił i dał dla tak cudownego związku...Nadal brakuje mi realnego spojrzenia bo jestem zaoroczona poprostu ;)ale już po mału potrafie stanąć obok..rnA za huśtawki nastroju które oni powodują trzeba bardzo wiele zapłacić..a była twarda ze mnie kobietka... powodzenia i miłych wakacji.. nie zakochujcie się
Polki nie są odporne na urok latynosów i óżniej wynikaja takie historie
Witam! Chcialam sie podzielic swoja historia.. po krotce zeby nie zanudzic...rnPrzez pol roku bylam we wspanialym zwiazku z latynosem, tutaj w Polsce, to pol roku bylo naprawde cudowne, zakochalam sie po uszy i bylam w stanie zrobic dla niego wszystko.. w lipcu po polrocznym zwiazku nagle dowiedzialam sie ze jestem z nim w ciazy,,, ze bedziemy mieli dziecko... na poczatku bylam zalamana tyle planow, studia co powie rodzina... po wielu rozmowach doszlismy do wniosku ze damy sobie rade ze wszystko bedzie ok... Teraz jestem w piatym miesiacu a od ponad dwoch miesiecy moj ukochany zmienil sie strasznie... ciagle sie klocimy nie potrafimy sie dogadac. On nie rozumie moich potrzeb, tego ze potrzebuje teraz jego wsparcia... Mieszkam narazie z rodzicami on mieszka sam wynajmuje mieszkanie, od prawie 3 misiecy widujemy sie co tydzien lub co 2 tyg bo on nie ma czasu bo tak ciezko niby pracuje zebysmy jak sie dziecko urodzi mieli za co zyc! Ale ja jestem zalamana nie tak to sobie wyobrazalam
myslalam ze bedzie sie troszczyl o nas a zachowuje sie tak jakby mial nas w dupie, a powtarza ciagle ze mnie kocha i ze chce ze mna byc! Juz sie sama zastanawiam czy w ogole ja go jeszcze kocham tyle przykrosci mi sprawil tylko niemilych slow powiedzial i gtak jakby wine za to ze nie potrafimy sie dogadac zwala na mnie
moze mam jeszcze glupia nadzieje ze sie ulozy tylko dlatego ze jest ojcem mojego dziecka?? Wiem ze jesli sie nie zmieni to nie chce zyc z takim czlowiekiem, w koncu kiedys moze bede szczesliwa z jakims innym mezczyzna czy powinnam na sile udawac ze bedziemy idealna rodzina i byc nieszczesliwa? A najwazniejsze jest dla mnie dziecko, kocham je juz tak bardzo mocno chociaz na poczatku go nie chcialam a teraz zyje tylko dla tej malej istotki!
unikanie podobnych sytuacji
natomiast ja mam cos do dodania...rnprzeczytalam caly watek, duzo myslalam, a teraz i ja zapytam o Wasze zdanie i opinie...rnboje sie troche potepienia i oceniania, bo pewnie tak zareagowalabym sama, gdybym sytuacji nie poznala na wlasnej skorze..rnotoz tez jestem zakochana w Meksykaninie... problem w tym, ze zonatym, z dzieckiem. jego zona jest z dominikany, wiec jakby nie bylo, blizsza mu jesli chodzi o roznice kulturowe no i jezyk oczywiscie... teraz mieszkaja razem, on moze dostac papiery amerykanskie dzieki niej i nie moze sie z nia teraz rozwiesc...rno tym, ze ma zone i dziecko wiedzialam od poczatku, w ZYCIU by mi nie przyszlo do glowy, ze sie w nim zakocham, ale jak to ciezko wypowiadac sie na jakis temat gdy sie go nie pozna 'od srodka'... nawet nie wiem jak to sie stalo, ze sie zakochalam... chcialabym byc z nim... ale czy to ma sens?czy mozemy byc szczesliwi?czy on sie rozwiedzie?czy skoro zdradzal ja to bedzie zdradzal i mnie?... jestem bardzo zmeczona ta sytuacjia, oczywiscie czuje sie strasznie...niemoralnie, zle i w ogole nie tak... ale co mam zrobic jesli w tym momencie nie wyobrazam sobie zycia bez niego?jesli czuje, ze jest to jedyna osoba na swiecie przy ktorej czuje sie naprawde dobrze... nie wiem...