|
Forum dla kobiet: Różności:
|
|
|
Religia a sex....
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Dobrze, więc kończmy.
Przyznam w tym momencie, że nie podoba mi się Twój post (tak osobiście) i przez chwilę chciałam Cię prowokować, bo wiem z doświadczenia, że katolicy często na zdanie przeciwne niż ich reagują agresją (chociaż nie wiem czemu).
I przyznam też, że to jedna z przyjemniejszych dyskusji na tym forum, w miarę merytoryczna i nawet odrobinę filozoficzna, choć nie zawsze pisałyście bezpośrednio o filozofiach. Takie coś bardzo mi się podoba
Co do boga - mam swoje poglądy, nie sądzę, że je zmienię, bo raczej doświadczałam braku obecności jakiegokolwiek boga. Jestem odpowiedzialna sama za siebie, nikt nie steruje moim losem.
I wybaczcie poprzednią długość postu, nie sądziłam, że to już ma być koniec dyskusji. _________________
|
|
|
|
|
|
|
|
Nie wydaje mi się żebym w którymś momencie była agresywna. I wcale nie chodzi mi o to że ktoś ma inne zdanie niż ja ale chyba takie są reguły dyskusji. Dlatego się ciągnęła że były tu zajmowane dwa stanowiska: osoby wierzącej i ateistki. Przecież nie mozna dyskutować jak się ma taką samą opinię na jakiś temat.Prawda?
Czy katolicy są agresywni kiedy romawiają z osobami niewierzącymi? Nie wiem. Ale możesz mieć takie wrażenie jeśli ktoś wyraża swoje zdanie inne od Twojego. I chyba nieważne jest wtedy czy ta osoba jest katolikiem czy kims innym.
I jeszcze jedno. Nie zarzekaj się że nie zmienisz zdania. Nigdy nie wiesz do jakiego środowiska trafisz, jakich ludzi poznasz, jakie doświadczenia Cię czekają. Może kiedys wydarzy się coś co Ci uświadomi że Bóg istnieje i wtedy uwierzysz. W tym miejscu mogłabym Ci podac całą długą listę nazwisk różnych znanych ludzi którzy byli zatwardziałymi ateistymi ale jednak się nawrócili.
Twierdzisz że nie odczułaś obecności Boga. A może oczekujesz nie wiadomo czego. Może liczysz że Bóg jest jeżeli da Ci wszystko co Ty byś chciała? Dlaczego nie potraktujesz tego co masz jako znaku że Bóg istnieje? Oczywiście nie znam Twojej sytuacji życiowej ale wiem że są ludzie którzy nieraz mają wszystko i pieniądze, i karierę i zdrowie i szczęśćie osobiste a twierdzą że Boga nie ma. A nie pomyślą że to wszystko pochodzi od Boga.
No tak .... dyskusja miała się zakończyć... _________________ "Nie wszystkie prawdy są dla wszystkich uszu"
|
|
|
|
|
|
|
|
Nie musi się kończyć, bo widać muszę wyjaśnić kilka aspektów:
Nie - Ty nie byłaś agresywna. Jesteś konserwatywna i choć nie podzielam tej opinii, to ją szanuję, tak samo jak szanuję wyznawców innych religii dopóki nie łamią moich zasad moralnych (np. nie zabijają w imię świętej wojny albo nie składają ofiar).
O tej agresji mówiłam dlatego, że bywało, że chciałam poznać opinie chrześcijan właśnie i chciałam z nimi rozmawiać. A gdy przedstawiałam jakieś swoje argumenty czy opinie spotykałam się z moralizatorstwem lub/i krzykiem. Stwierdzeniami, że obrażam kogoś mając inne zdanie [ekhm? jestem kulturalna], albo że jestem głupia, nie znam życia etc.
Owszem, kiedyś być może zmienię zdanie, na razie tak nie sądzę - tu masz rację. "Nigdy nie mów nigdy", zwłaszcza, że religia chrześcijańska jest "najwygodniejszą" z możliwych religii do wyboru: wystarczy co niedzielę być w kościele (a nie modlić się kilka razy dziennie w stronę Mekki), należy pomagać innym w miarę możliwości (zamiast nawracać za pomocą broni czy chodzić i nauczać).
Odkąd poziom mojej wiedzy się zwiększa, rośnie też poziom moich wątpliwości co do Boga, osiągnął chyba apogeum. Nie ma empirycznych dowodów na jego istnienie, ja sama ich nie mam, nie "czuję" [jak Ty to ujęłaś] obecności boga a kiedy w przeszłości potrzebowałam jego obecności i oczekiwałam choćby drobnego "działania z góry" okazywało się, że działać muszę sama. Nie mówię tu o nie wiadomo czym, ale o prawdopodobnych zdarzeniach, które mimo to nie występowały.
Co do kariery, pieniędzy, spełnienia osobistego etc. - uważam, że każdy pracuje na to sam. Sukces nie spada z nieba, na awans w pracy się czeka, nie przychodzi z nienacka.
A nie wszystko pochodzi od Boga Nie ma na to żadnego dowodu. Powstanie życia na ziemi jest wynikiem reakcji chemicznych. _________________
|
|
|
|
|
|
|
|
A co robiłaś kiedy potrzebowałaś Boga? Czekałaś aż stanie się to co Ty chcesz? Pewnie wiesz że to nie my stawiamy warunki. Katolik powinien godzić sie z wolą Boga bo On wie co dla nas jest najlepsze. Nie to co my chcemy , to co nam się wydaje.
To prawda że na sukces i karierę trzeba samemu zapracować. A wiesz żę droga którą wybierasz jest słuszna? Że dokonujesz dobrych wyborów? Żeby nie być gołosłowną mogę podać Ci przykład z własnego życia.
Kiedy skończyłam szkołę średnią dwa razy zdawałam na polonistykę. I dwa razy się nie udało. Byłam załamana, wszyscy moi znajomi gdzieś sie dostali a ja nie. To było jakieś 10 lat temu, wtedy nie było tylu prywatnych uczelni i możliwości co teraz. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, gdzie jest moje miejsce. Żeby robić cokolwiek zpisałam się do szkoły językowej i zaczęłam się uczyć języka.Zajęcia odbywały się tylko dwa razy w tygodniu więc całe moje życie wydawało mi się bezsensowne i nie wiedziałam po co ja to ciągnę. Tym bardziej że nie czułam się w tym dobrze. Taki stan trwał chyba dwa lata. Pewnego dnia zapukała do mnie koleżanka a właściwie znajoma , która pracowała w szkole która prowadziła kursy językowe. Powiedziała mi że ich firma poszukuje osób do prowadzenia kursów dla dzieci. Musiałam tylko zdać egzamin. Pojechałam na rozmowę, egzamin zdałam ale... nie przyjęli mnie bo razem ze mną zdawała wtedy dziewczyna której przewagą było to że miała samochód i mogła dojeżdżać do różnych placówek. Powiedzieli że się odezwą a ja oczywiście im nie uwierzyłam. Znowu się podłamałam. Za trzy miesiące zadzwonili. I zaczęłam pracę. Po roku pracy w tej firmie przeniosłam się do szkoły . Przyjęli mnie pod warunkiem że zrobię studia (wtedy brakowało językowców w szkole) więc musiałam zdawać na studia i tym razem mnie przyjęli. Nie było lekko. Pięć lat studiów, praca, w międzyczasie zawirowania osobiste. Ale udało się. Dzisiaj kiedy już skończyłam studia, mam mnóstwo ofert pracy, prace na etacie i dodatkowe, poukładane życie osobiste, widzę wszystko jak na dłoni.
Nie mogłam się wtedy dostać na tą polonistykę bo miałam robić coś innego, coś czego sama nigdy bym świadomie nie wybrała. Wszystko to działo się trochę okrężną drogą ale wiem że to było dla mnie najlepsze, tym bardziej że to co robię teraz przynosi mi i sukces i zadowolenie.A moje koleżanki które dostały się na swoje wymarzone studia teraz albo nie pracują wcale albo robią całkiem coś innego, albo wogóle wyjechały za granicę.
Dzisiaj, z perspektywy czasu wiem że to Bóg pokierował moim losem i dopiero po tym jak wyklarowały się wszystkie moje sprawy zrozumiałam co to znaczy pogodzić się z wolą Boga, bo On wie co dla nas jest najlepsze.
Taka jest moja interpretacja mojego życia. Ty pewnie znajdziesz na to inne wytłumaczenie.
Trochę się rozpisałam. Mam takich przykładów więcej ale może zostawię je na później _________________ "Nie wszystkie prawdy są dla wszystkich uszu"
|
|
|
|
|
|
|
|
Oczywiście, że mam na to inne wytłumaczenie. Żaden tam bóg, prędzej po prostu los Ci się tak ułożył. Miałaś jakieś drogi do wyboru i nie widzę tu żadnej ingerencji siły wyższej, miałaś swoje szanse i tak postępowałaś, że je traciłaś lub wykorzystywałaś - moim zdaniem wyraźnie wszystko zależy od CIEBIE. Gdzie tu bóg? Wskaż mi go.
To, że nie było lekko, a jednak sobie poradziłaś z problemami to zasługa Twojej pracy, determinacji i wytrwałości. Niczego więcej, no może ludzi, którzy Ci pomogli - najbliższych, którzy Cię wspierali.
A co ja robiłam kiedyś, gdy potrzebowałam Boga? Modliłam się. To miało pomóc, prawda? No jakoś cudu nie było i nawet odrobinę łatwiej nie było przetrwać trudne momenty. Powiesz mi, że byłam bierna, jasne. A ja powiem, że własnie dopiero kiedy dałam sobie spokój z wiarą i zaczęłam działać, dopiero wtedy cokolwiek mi się zaczęło układać. Nie, nie zaczęłam działać, bo tak chciał jakiś bóg, ale dlatego, że ja chciałam, że w końcu wzięłam się do roboty i jedynie przeznaczenie mi pomogło i poznałam odpowiednich ludzi.
Bo wbrew pozorom w coś wierzę - ale jest to przeznaczenie, które dotyczy kilku koniecznych do osiągnięcia w życiu aspektów. _________________
|
|
|
|
|
|
|
|
Twoje argumenty do mnie nie przemawiają tak jak moje do Ciebie.
Jest Ci wygodnie tak myśleć więc interpretujesz to w ten sposób. A co to jest właściwie los? Ja chciałam studiowac polonistykę i nie wyobrażałam sobie nic innego więc dlaczego nie się nie dostałam? A egzaminy zdałam bardzo dobrze.
Jaka jest różnica między Tobą a mną czyli miedzy wierzącą i ateistką?
Ateista, który kwestionuje fakt istnienia Boga staje się niewolnikiem doktryny w którą wierzy. Z góry zakłada, że nie może istnieć nadprzyrodzona rzeczywistość. Natomiast ludzie wierzący opierają swoje życie na wierze, która wynika z przyjęcia takiego cudu jak Boże Narodzenie i Zmartwychwstanie. Jeżeli ktoś w To wierzy potrafi też odczytac inne znaki, nawet w życiu codziennym.
Na przestrzeni wieków wydarzyło się wiele rzeczy, znaków które podważają poglądy ateistów. Można tu wymieniać bardzo wiele wydarzeń ale wspomnę pierwsze co mi przychodzi do głowy mianowicie objawienia fatimskie. 7o tysięczny tłum obserwował cud słońca zapowiedziany w trzecim objawieniu fatimskim. Widziały go różne osoby z różnych klas społecznych, wierzący i niewierzący. Wielu członków masonerii, która w tamtych latach prześladowała Kościół nawróciło się i uwierzyło w Boga. Rząd masonski posypał się bo jego członkowie uwierzyli .
Papież Jan Paweł II po zamachu na swoje życie twierdził, że ocalenie zawdzięcza Matce Bożej, która kulę poprowadziła inna drogą. Ty oczywiście wytłumaczysz to inaczej ale katolicy w to wierzą, przyjmują że tak było, wierzą w Boga i w to że prowadzi nas przez życie.
Wiele uzdrowień i nawróceń dokonuje się każego dnia, a wynika to z wiary ludzi. _________________ "Nie wszystkie prawdy są dla wszystkich uszu"
|
|
|
|
|
|
|
|
Któraś z innych osób w tej dyskusji powiedziała, że "każdy potrzebuje w coś wierzyć" i ja uważam, że właśnie to ujawnia się u chrześcijan, tak samo jak u islamistów, czy nawet członków sekt. No i nawet ja w coś wierzę, ale zapewne podobnie jak Ty nie czuję się niewolnicą czegokolwiek [uśmiechnęłam się po tych Twoich słowach wręcz, rozbawiły mnie].
Z mojego punktu widzenia powiedziałabym raczej, że to Ty uparcie trwasz przy swoich poglądach, choć nie ma na nie dowodów empirycznych, są jedynie interpretacje. A ja nie mam żadnej doktryny, tworzę własne poglądy, które zawierają elementy różnych filozofii, zarówno horacjańskiej jak i egzystencjalizmu.
Ja los rozumiem jedynie jako wypadkową zdarzeń. Dlaczego nie zdałaś na polonistykę? Bo egzaminy Cię przerosły albo zabrakło miejsc. Nic poza tym, ciągle działałaś tylko Ty, jacyś ludzie, miały miejsce wydarzenia a Boga tu nie widziałam.
Fatima? Przyznaję, to jest odrobinę trudniejsze do wytłumaczenia niż zwykłe halucynacje, którymi najczęściej są "objawienia". Tam tylko ludzie z Fatimy widzieli to zjawisko, ale zostało ono opisane jako: "Słońce zadrżało. Dokonało nigdy przedtem niewidzianych poruszeń, wykraczających poza wszelkie prawa natury". Czy to było możliwe w rzeczywistości? Przecież to katastrofa, Układ Słoneczny by się rozpadł Trudno wyjaśnić to zdarzenie, ale zauważ, że wtedy wszystkich ludzi namówiono na patrzenie w Słońce. W każdym razie nie wierzę, że jakaś część wszechświata już nie istnieje.
Jak to dobrze, że nie musimy dochodzić do consensusu
Poza tym zaczyna przeszkadzać mi fakt, że skupiamy się tylko na chrześcijaństwie, jest też wiele innych bóstw i Ty TEŻ jesteś swego rodzaju ateistką, bo nie wierzysz w Allaha ani Światowida czy Amona Re _________________
|
|
|
|
|
|
|
|
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, ja mogę to samo powiedzieć o Tobie, uparcie twierdzisz ze Bóg nie istnieje a nie masz żadnych dowodów na to.
Swoimi argumentami potwierdzasz to co piszą mądrzy ludzie, o wiele mądrzejsi ode mnie. Mogę Ci zaproponowac ksiązkę którą napisał włoski pisarz światowej sławy, Vittorio Messori, "Cud". Na stronie 41 opisuje zachowanie ateistów, które właśnie potwierdziłaś swoimi uwagami.
Co do Fatimy to tych ludzi było "tylko" 70 tysięcy i niby kto ich namawiał żeby patrzeć na słońce skoro rząd składał się z samych masonów, którzy przesladowali kościoł i za nic nie chcieliby potwierdzenia że Bóg istnieje.
Nie jestem misjonarka i nie mam zamiaru Cię nawracać. Muszę też przyznać że mimo wszystko jestes odważna chociaż Twoja odwaga wynika chyba właśnie z braku wiary żeby nie powiedzieć że z czegoś innego.
Ja też jestem zmęczona tą rozmową chociaż mam jeszcze wiele argumentów i dowodów na poparcie tego co mówię. Mam nadzieję a raczej jestem pewna, że pewnego dnia przekonasz się o istnieniu Boga. Tymczasem żyj sobie według własnej religi bo jak powiedział św. Ambroży..."ci wszyscy, którzy odrzucają Boga zyjącego klękają przed >>bogiem nicością<<."
Załuję tylko że nikt nie przyłączył się do naszej rozmowy. _________________ "Nie wszystkie prawdy są dla wszystkich uszu"
|
|
|
|
|
|
|
|
Grey_volf2 ja się przypatrywałam Waszej rozmowie ale nie miałam sie co mierzyć z Waszymi wypowiedziami gdyż nie jestem tak oczytana i zorientowana w temacie jak Wy.
Ja wierzę że Bóg istnieje w moim życiu było parę sytuacji w których pomogła mi "niewidzialna" ręka i w to wierze a nie że to zrządzenie losu.
Nie jestem w pełni w porządku wobec koscioła i Boga ale mam nadzieje że zmieni się to.Jestem gotowa by naprawić swe życie. _________________
|
|
|
|
|
|
|
|
Podobnie jak Anilewe, przyglądałam sie Waszej dyskusji, jednak głosu nie zabieralam z dwóch powodów... Po pierwsze, nie mam na pewno takiej wiedzy jak Wy, i nie miałabym za wiele do powiedzenia... a po drugie...na forum są tematy na które się nie udzielam, bo nie lubię i nie chcę... I ten do takich należy... A Wam życzę jak najwięcej takich udanch wymian zdań _________________
"Szczęście nie zawsze ma uśmiech na twarzy.Szczęście to także łzy,to głos,który chce się słyszeć chociaż na moment. Nieważne, czy to szczęście trwa godzinę, minutę czy moment. Najważniejsze,że potrafię nadać mu imię.......Twoje imię."
|
|
|
|
|
|
|
|
Anilewe, myślę że tak naprawdę to mało kto jest w porządku wobec Boga bo jestesmy tylko ludźmi i mamy grzeszna naturę. Cieszę się, że "niewidzialną rękę " interpretujesz jako rękę Boga. Mam nadzieję, że jest więcej osób mających taką wiarę.
CattiBrie, ja też mam takie tematy w których nie zabieram głosu, w ten też nie miałam zamiaru się angażować ale jakoś tak wyszło. Z początku chciałam tylko odpowiedziec osobie, która założyła ten wątek a potem dałam się wciągnąć w wir rozmowy. Ale nie żałuję. Miałam okazję bronic swojej wiary.
Dziękuję Wam dziewczyny! _________________ "Nie wszystkie prawdy są dla wszystkich uszu"
|
|
|
|
|
|