Ja ostatnio pierwszy raz w życiu byłam zazdrosna o kobietę...
Między nami zrobiło się trochę chłodno, mało rozmawialiśmy, wszystko było jakieś nie takie - ze sobą ale obok siebie... Już raz tak mieliśmy - końcówka dużego zlecenia - mało czasu, dużo nerwów, dużo pracy, klienci wiszący nad głową... Ogólnie lubimy swoją pracę, ale są takie momenty, kiedy niestety odbija się ona na nas i to był właśnie ten moment...
Niestety nie umieliśmy z tym nic zrobić tak od ręki, w dodatku przyjechała nas odwiedzić moja rodzina więc na szczerą rozmowę sam na sam nie było szans... On uciekł przed problemem jeszcze bardziej w pracę i w komputer... a potem w nią - nie było dnia żeby nie gadali przez internet, pisali do siebie długie maile a ze mną nie rozmawiał prawie wcale - bo albo rodzina albo praca.
Stałam się zazdrosna o każdą myśl, o każde słowo napisane do niej. I mimo, że miałam pewność, że to ja jestem tą jedyną, że ona to tylko koleżanka, że to nie jej wina, że stała się odskocznią i że nasz związek nie jest zagrożony nagle zaczęła mi się kojarzyć z tym wszystkim co złe między nami, byłam zazdrosna o każdą sekundę, na którą przerwał pracę, żeby z nią pogadać...
Poznałam zazdrość i nie spodobała mi się. Nie chcę jej już więcej.
Oczywiście pogadaliśmy o tym co jest źle - jak się można było spodziewać rozmowa była 'dość' żywiołowa. Ale między nami napięcie opadło, wszystko wróciło do normy, ona zniknęła z naszego życia i teraz kończymy razem ten projekt i marzymy o dłuższej chwili tylko dla siebie, bez pośpiechu i myśli o pracy
Choć już mieliśmy taką chwilę w Walentynki - było cudownie i oby już tak zawsze było i nas żadna praca nie poróżniała
_________________