|
Forum dla kobiet: Różności:
|
|
|
Jak to jest z tą rodziną?...
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Jak u Was jest ze stosunkami rodzinnymi?
Według stereotypu rodzina powinna być ciepła, kochająca, powinna nie zawsze się z Tobą zgadzać ale zawsze być za Tobą, zawsze wspierać...
Ja i mój Facet mamy równo popieprzone rodziny, ze wszystkim jesteśmy sami. Same pretensje i nic oprócz - oczywiście oni się o nas martwią i to my jesteśmy źli...
Tak jak teraz przez moje bóle głowy zawaliłam drugi semestr. Bóle głowy mam od 8 roku życia więc rodzina wie jak jest jak boli i zawsze wszyscy byli pod wrażeniem że i tak funkcjonuje z tym, bo jak np moją mamę boli głowa to jest nie do życia. Tak samo wiedzieli jak teraz przechorowałam wiosnę, wiedzieli, że mam przez to problemy z nauką, z obecnościami itp. Wiedzieli też że prawdopodobnie będę musiała powtórzyć semestr i nikt nic nie powiedział.
No i stało się, nie udało się nadrobić braków, wszystkiego pozaliczać i powtarzam semestr. Tylko że nagle mama przestała się do mnie odzywać, a jedyne sms'y są na zasadzie "jak zwykle mnie rozczarowujesz", "jesteś złą córką", "zawsze za łatwo poddawałaś się bólowi" itp - zimne i jedynie z pretensjami. Na wszelkie pytania dostaje odpowiedzi "rób co chcesz" .
Ja już się trochę przyzwyczaiłam bo zawsze było tak że jak ja miałam jakiś problem, potrzebowałam pomocy, wsparcia to było że sama jestem sobie winna, że przesadzam, że jestem złą córką, że jestem samolubna, że coś sobie ubzdurałam, że mam radzić sobie sama...
Ale tym razem naprawdę jestem w dołku bo jestem sobą zawiedziona, bo boje się co będzie jak problemy z głową się nie zmniejszą, jak nie uda się mnie wyleczyć. Boję się ze nie skończę studiów, nie utrzymam żadnej pracy, że nie będę nadawać się do niczego...
I liczyłam że skoro to wszystko było wyjaśniane na bieżąco to że będę mogła liczyć na jakieś wsparcie, a tu nic...
W końcu wkurzyłam się i napisałam mamie jaka jestem zawiedziona i jak bolą mnie jej słowa i że nigdy nie potrafiła być dobrą, wspierającą matką, więc nie powinnam mieć złudzeń...
A ona na to, że jej chodzi o moje szczęście, że widzi we mnie swoje wady, że ona sobie zmarnowała życie, że jej jest ciężko z tym że zawaliłam, że może ona nie jest dobrą matką ale ja powinnam być dobrą córką, wspierać ją teraz itp... Tylko ona, ona i ona. Ja mam problem więc to ja muszę ją wspierać. Jej chodzi o moje szczęście ale to oni mają własny plan na to żebym była szczęśliwa i mam go zrealizować bez względu na to czy naprawdę przyniesie mi szczęście, nie pytają czy ja tego chcę - ja ich rozczarowałam bo mi się nie powiodło...
To wszystko tak strasznie boli...
Gdyby nie mój Tygrys już dawno bym się załamała, tylko on jest teraz przy mnie, rozumie mnie i wspiera.
Znam tylko dwie osoby które mają szczęśliwą rodzinę, czy to są wyjątki od reguły czy nie ma czegoś takiego jak ta stereotypowa rodzina? Jak jest u Was? Możecie liczyć na pomoc i wsparcie czy jedynie na pretensje? _________________
edytowany: 5 razy | przez Iśka | ostatnio w dniu: 13-10-2007 20:42
|
|
|
|
|
|
|
|
Ja mam ten sam problem od 10 lat. Mój ojciec nigdy mnie nie wspierał, a do tego jeszcze dobijał. Nie umiał mnie pochwalić, ale zkrzyczeć i powiedzieć jaka to jestem głupia i niezdarna, to zawsze potrafił. Teraz po 10 latach nadal mnie nie wspiera. Każdą moją decyzję krytykuje i mówi, że on by zrobił to dużo lepiej albo tego by nie robił. Czasami mam ochotę pójść na jakąś terapię i się wyżalić. Ostatnio robię to przez fora i pamiętniki na necie oraz takie, które ręcznie zapisuję. To mi pomaga na jakiś czas .
|
|
|
|
|
|
|
|
Iska,bardzo mi przykro,ze mama za tak Cie zawiodla Mysle,ze ona moze rzeczywiscie martwi sie o Ciebie ale jakos nie potrafi tego przekazac Dziwne jednak rzeczywiscie jest jej podejscie,ze niby teraz Ty masz jej pomagac...ze co?niby ona juz zrobila co miala zrobic a teraz Twoja kolej?od kiedy to w kontakcie matka-dziecko jest podzial ja tobie teraz a od pelnolatnosci...czy od jakiegos wieku ty mnie?!?!pierwsze slysze...
Mysle,ze powinnas dac jej czas.Z pewnoscia jest troche rozczarowana tym,ze nie zaliczylas semestru i bedzie potrzebowala chwilke czasu na przyswojenie tej wiadomosci.Jezeli zaczniesz pisac,ze ona zawiodla Ciebie,ona odpisze,ze Ty ja.Ty ze Cie to boli,ona,ze ja zawiodlas to bedzie to trwalo w nieskonczonosc,zacznal padac coraz ostrzejsze slowa,a wasz konflikt tylko bedzie przybieral w nieprzyjemnosciach,a tego napewno nie chcesz Uwazam,poprostu,ze obie potrzebujecie czasu,zeby ochlonac
Iska,a swoja droga to robilas badania neurologiczne Czym spowodowane sa Twoje bole Neurolog nic odpowiedniego Ci nie przepisal _________________ na zawsze w moim sercu-tylko Ty Kochanie!!!
|
|
|
|
|
|
|
|
Iska,zgadzam sie ze slowami anialondyn (przy okazji witaj Aniu ).Konflikt miedzy wami bedzie narastal a przeciez chodzi o to,zeby w koncu sie dogadac i zeby bylo dobrze.To smutne,ze rodzice nie moga dogadac sie z dziecmi i na odwrot.A moze szczera rozmowa a nie sms Powiedz,wygadaj sie,idz na calosc ze swoimi uczuciami,odczuciami,myslami.To twoja mama,wiec na pewno powinniscie sie w koncu porozumiec.Ilez to mozna wytrzymac majac ciagle do siebie zal.Zycie jest zbyt krotkie,zeby przezyc je w ciaglych pretensjach i bez glebszych uczuc,bez wsparcia.Warto sprobowac.
I wlasnie,bylas u specjalisty.Przeciez to niemozliwe,zeby miec bezustanny bol glowy.Mnie czasami tylko boli i nie moge wytrzymac,a co dopiero ty.
Jesli chodzi o moja Rodzine to jest dobrze.Wspieramy sie,kochamy i szanujemy.Moi Rodzice sa 27 lat po slubie,maja 4 dzieci i kochaja sie jak nastolatki Jestem szczesliwa z tego powodu i sa dla mnie wzorem.Tesciowie raczej nie dogaduja sie,jak to mowia kazdy sobie rzepke skrobie.Ale mozemy na siebie wszyscy liczyc,nie ma zadnych niedomowien,zali.To chyba najwazniejsze.Brakuje mi teraz Rodzinki,czestego kontaktu.Ale tak to jest,jak sie mieszka za granica.
Pozdrawiam. _________________ "Kochać to znaczy powstawać...jak mówi jedna pieśń...
Uwierz"
|
|
|
|
|
|
|
|
Cóż, Iśka, współczuję Ci i trochę Cię rozumiem.. Ja też mam złą sytuację w rodzinie, jedynie z ojcem czasem potrafię porozmawiać (na zasadzie, że on spyta mnie o wrażenia z debaty polityków, ja mówię a on przytakuje ), z matką czasem da się coś ustalić, ale zawsze jest tak, że coś robię źle, że nie umiem, że do niczego się nie nadaję. Ale uczę się na to kompletnie nie zwracać uwagi, liczy się dla mnie tylko zdanie mojego Mężczyzny, cieszę się, gdy on jest zadowolony, a obok mojej matki tylko sobie egzystuję.
I w przeciwieństwie do poprzedniczek powiem Ci, co ja bym zrobiła - skoro nikt Cię nie wspiera, widać że Twoją matkę nie intresuje Twoje życie (np. wypowiedzi typu "rób co chcesz"), to Ty postępuj tak samo. Masz swojego męża, żyj z nim i dla niego. Odetnij się od matki, bądź dla niej taka jak ona dla Ciebie lub całkowicie urwij kontakt. Może jestem bez serca, ale ja bym tak zrobiła, zwłaszcza że jesteś samodzielna i nie uzależniona od niej w żaden sposób. _________________
|
|
|
|
|
|
|
|
Egocentric nie zgadzam sie z toba.Matka to matka i nie mozna zrywac z nia kontaktu.Trzeba pracowac nad tym,zeby bylo lepiej a nie zostawiac problemu za soba,bo on i tak wroci i to ze zdwojona sila.Zeby pozniej nie zalowac,ze nie zrobilo sie niczego,a jest juz za pozno. _________________ "Kochać to znaczy powstawać...jak mówi jedna pieśń...
Uwierz"
|
|
|
|
|
|
|
|
Właśnie dlatego zaznaczyłam, że być może jestem bez serca. Ale moim zdaniem fakt bycia matką swojego dziecka nie zobowiązuje dziecka do tego, by było uległe i poddawało się kaprysom swojej matki. Owszem, jeżeli chce się rozwiązać problem, to trzeba pracować, ale czy możesz powiedzieć, że Iśka nie pracuje, nie stara się? A co w tym czasie robi jej matka? Krytykuje i wymaga. Czy to w porządku? Z pewnością nie. A więc jeżeli nie ma woli pogodzenia się z obu stron, to zgody tak czy inaczej nie będzie. _________________
|
|
|
|
|
|
|
|
No właśnie w tym problem że chodzę do neurologa od 3 lat i to naprawdę dobrego, jestem przebadana na wszystkie strony i dalej nie wiadomo co mi jest... Może to genetyczne bo moja babcia całe życie się męczy z migrenami, mój brat ma taką 'słabą' padaczkę - a to podobno się ze sobą wiąże. Teraz jest lepiej ale wiosna i wrzesień są dla mnie nie do przeżycia - połowę czasu spędzam w łóżku... Całe szczęście mama cudownego Mężczyznę który mimo pracy i własnych studiów opiekuje się mną, robi mi herbatki, gotuje obiadki, robi zakupy itp. Ale niedługo wybieram się do takiego Centrum leczenia migren i padaczek w Krakowie - drogi interes ale może coś pomoże... Poza tym mam nowe leczenie od mojej p.Doktor, które też chyba trochę pomaga, ale nie przesypiam przez nie nocy.
A z moją mamą jest tak, że ona jest takim typem człowieka który za dużo chce, za dużo marzy, za dużo wymaga i zawsze jest przez to nieszczęśliwa, zawsze mogło być lepiej, zawsze to co jest jest gorsze niż ona sobie wyobrażała... Staram się to jakoś załagodzić ale i tak to boli... Byłam z tym wszystkim kiedyś u psychologa - mój Mężczyzna mnie tam zaciągnął. Dowiedziałam się że moja rodzina jest patologiczna (a ja myślałam że ten termin odnosi sie tylko do rodzin w których jest przemoc, alkohol itp), że jak wyjadę na studia to będzie mi łatwiej. Ale tak na prawdę nie jest.
Jakiś czas temu było tak źle, że próbowałam zerwać kontakt, ale wtedy rodzinka spotulniała, zaczęła mówić że ich źle interpretuje, przez jakiś czas się starali i było miło, aż jak się wszystko uspokoiło to nagle znów zaczęły się pretensje... Ehhh...
A z moim Tatą jest tak, ze najpierw byłam małą córeczką tatusia, potem jak zaczęłam dorastać jemu coś odbiło i traktował mnie jak ostatnią szmatę, ograniczał, kontrolował, nie dawał żyć... Aż półtorej roku temu miał bardzo ciężki wypadek samochodowy, bardzo poważne obrażenia - w tym uszkodzenia mózgu - i teraz to jest zupełnie inny człowiek - ciepły, kochający, bezradny, uczuciowy, jeszcze trochę z umysłem dziecka, ale ma dobre rokowania mimo że nikt nie myślał ze uda się go uratować, a co dopiero żeby coś pamiętał, mówił, chodził, myślał i kojarzył - więc nie mogę mieć do niego żalu o to co było, ale prawda jest taka że teraz nic od niego nie zależy, więc nie jest takim typowym ojcem...
Mogłabym mamę usprawiedliwiać że to przez ten wypadek, odpowiedzialność itp, ale ona zawsze taka była, nawet wtedy kiedy miałam tą sytuację z ojcem i poprosiłam ją o pomoc to wtedy się dowiedziałam że mi nie wierzy, że sama jestem sobie winna, że chce ich jeszcze bardziej skłócić, że nie jestem dobrą córką, że jestem samolubna itp., więc tak w sumie było od zawsze... Ona potrzebowała mojego wsparcia, pomocy, potrzebowała się wygadać, a ja nie miałam na co liczyć - bo przecież mam dom nad głową, obiadki, pranka itp, bo wydaje na mnie pieniądze, jeździ po lekarzach więc czego jeszcze chcę...
Życie jest ciężkie, ale chyba muszę się do tego przyzwyczaić... Nie myślałam tylko że mnie to tak obchodzi, że tak boli, że tak tęsknie za normalną rodziną... _________________
|
|
|
|
|
|
|
|
Och Isiu.. nie zazdroszczę Ci...niesamowite, że ludzie,którzy nas kochają potrafią nas tak ranić. Zamiast być dla nas podporą dodają nam tylko zmartwień _________________
|
|
|
|
|
|
|
|
Hej Isiu!Sluchaj ja mialam migrene przez 2 lata i bralam na nia Ketanol i lek na D... ale nie pamietam i na jakis czas mi to pomagalo az poznalam swojego meza i wszystko przeszlo.A migrene masz tez przez to ze za bardzo sie wszystkim martwisz i za duzo myslisz o niepotrzebnych sprawach.Uwierz mi ze mam racje bo ja przechodzilam prawie to samo zawsze zawalalam duza czesc semestru w szkole sredniej...Ale od jakis 2 lat jest ok i to miedzy innymi dzieki mojemu mezowi.
|
|
|
|
|
|
|
|
z moja rodzina jest ok ale tez bywaja roznice zdan i drobne klotnie ogolnie kazdy moze na siebie liczyc...takze nie mam co narzekac..z meza rodzina tez ok ale pewnie dlatego ze daleko, bo jak bylismy tam dluzej wszyscy na kupie to tez zaczynaly sie niesnaski... _________________ Jestem Mama!!!!!
|
|
|
|
|
|