|
|
|
|
|
|
u nas to zawsze ja zaczynam najpierw wkurzam Miśka a jak mi przejdzie to zaczepialstwo po jakis 3 godzinach podchodze do niego i pytam czy mnie jeszcze kocha,hi zawsze miekknie wszystko sobie wyjaśniamy i jest jak przedtem a przez chwile nawet lepiej:) _________________
|
|
|
|
|
|
|
|
Ja mam zasade, o ktorej wie moj narzeczony, ze kto zawinil ten powinien to naprawic i wyciagnac jako pierwszy reke.
Ja jestem osoba, (moze niestety) pamietliwa i tak latwo nie popuszczam, zas moj nie wytrzyma dlugo i chce sie godzic, co mnie czesto wqrza ze tak szybko chce sie godzic nie przeanalizujac tego. Wiem ze nie ma sesnsu sie dlugo boczyc ale ja np jak sie poklucimy to nie chce z nim odrazu rozmawiac ani go widziec, musze miec chwile czasu zeby pomyslec i zeby mi zlosc przeszla. _________________
|
|
|
|
|
|
|
|
Agga, u mnie jest podobnie jak u Ciebie, tylko że odwrotnie. I mnie z kolei przeszkadza to, że On mnie potrafi długi czas nie widzieć, nie słyszeć.. Rozumiem chwila, by pomyśleć, ale czy nie można pomyśleć wspólnie, na głos? I głupie jest to, że kiedy już się przyzwyczaję, że jest długa cisza, to się okazuje, że On chce rozmawiać wtedy, kiedy ja już nie mam siły.. Ale cóż, dochodzimy w końcu do porozumienia i to jest najważniejsze. Chociaż nie znoszę ciszy, kłótni i podobnych. Nienawidzę tego. _________________
edytowany: 1 raz | przez egocentric | w dniu: 15-10-2007 16:32
|
|
|
|
|
|
|
|
Jeśli on zawinił to on pierwszy musi przerwać cisze.
|
|
|
|
|
|
|
|
Zawsze cierpliwie czekam bo wiem ze On pierwszy wyciagnie do mnie reke...
|
|
|
|
|
|
|
|
Agga,
ja mam podobny problem. To ja zawsze jestem wszystkiego winna a mój mąż niewinny. Obraża sie na byle co i potrafi tak milczeć nawet tydzień. Bardzo mnie to męczy, bo uważam, ze jak jest problem to trzeba o tym rozmawiać. Mój mąż niestety nie potrafi i zwykle to ja by uniknąć tygodniowego milczenia, zaczynam rozmowę i rozwalamy problem a raczej ja to robię. Po czym dochodzimy do porozumienia. Przyznam, że czasami mam już dość.
Ostatnio przetrzymałam to ja męża przez sześć dni i biedny stwierdził, że męczy go ta sytuacja. Wytłumaczyłam Mu, że szkoda życia na tygodniowe milczenia, ale jeśli ma ochotę to proszę bardzo. Było ciężko, ale wytrzymałam to. Zaskoczony mąż sam się odezwał po paru dniach milczenia i powiedział że jest już zmęczony. Odzyskał rozum i teraz jak jest problem daje sobie parę godzin milczenia i sam zaczyna rozmowę.
Pozdrawiam.
|
|
|
|
|
|
|
|
tak to juz jest z mezami, moj np. przychodzi z pracy, siada na soją gre na kompie, dobrze bynajmniej ze sobie obiad umie odgrzac,i czasami co ja z nim tez mam.
Albo po jakies drobnej sprzeczce, mowi ze nie bedzie sie do mnie odzywał, to nie łaski bez, ale i tak długo nie wy3muje, bo widzi ze ja zajmuje sie czyms, nie zwracam uwagi na niego, nie "wychwytuje" jego spojrzen... to sam sie jednak odzywa
jEDNYM SłOWEM FACECI Są JAK DZIECI, ZEBY KOłO NICH SKAKAC, PODAWAC ITP. ....ALE CZASY SIE ZMIENIłY, I NIE JESTESMY MATKAMI NASZYCH MEZóW, BY ICH "NIANCZYC"
POZDRAWIAM:) _________________
|
|
|
|
|
|
|
|
Dobrze "mówisz" married_1982. Wystarczą nam dzieci do "niańczenia" )
|
|