|
— Tato? Tato, gdzie jesteś? — wołała. Kwieciński usłyszał głos córki. Nie pamiętał już, kiedy ostatnio widział ją płaczącą. Powoli szedł w jej kierunku, wiedział, że rozmowa, której chciał uniknąć, odbędzie się dzisiaj.
— Jestem tutaj, Alu — powiedział spokojnie z kuchni, chociaż dłonie zaczęły mu drżeć.
— Tato, ta głupia małpa, ta… matka Beaty powiedziała, że jesteś mordercą! — mówiła, płacząc, dziewczyna. — Krzyczała, że sprowadziłeś mamę na złą drogę… Co ona wygaduje? Wiedziałam, że mnie nie lubi, ale… Przecież to nie jest prawda? Tato…? No, powiedz coś? Przecież to był wypadek!
— Alu, uspokój się. Ta kobieta chciała zrobić ci przykrość. Chyba nadszedł czas, abym wyjaśnił ci kilka rzeczy z mojej i mamy przeszłości. Jesteś już dorosła… Tylko proszę cię, nie oceniaj mnie, spróbuj zrozumieć, chociaż wiem, że to nie będzie łatwe.
(…) Ożeniłem się z twoją mamą, kiedy miałem tylko dwadzieścia dwa lata. Była miłą, ładną dziewczyną, ale nie w moim typie. Wydawała mi się zbyt agresywna, była bardzo przyzwyczajona do tego, żeby mieć wszystko, czego tylko zapragnęła. Twój dziadek bardzo ją rozpieszczał i dawał, co tylko chciała.
(…) Czasami wydawało mi się, że wpadła w jakąś obsesję na moim punkcie. Byłem jeszcze bardzo młody i nie bardzo wiedziałem, jak sobie z tym poradzić. Spotkałem się z nią wreszcie kilka razy, wciąż miałem nadzieję, że kiedy mnie lepiej pozna, znudzę się jej i zostawi mnie w spokoju. Poznałem ją bliżej i doszedłem do wniosku, że może nasz związek miałby szansę na przetrwanie. (…) Kiedy powiedziała mi, że spodziewa się dziecka, byłem taki szczęśliwy, że natychmiast się jej oświadczyłem. Wzięliśmy ślub i początkowo wszystko układało się dobrze. Dzięki jej rodzicom mieliśmy gdzie mieszkać i co jeść. To było bardzo ważne w tamtych czasach. Mogłem nadal studiować i tylko czasami dorabiałem sobie w spółdzielni studenckiej. Grażyna źle znosiła ciążę. Chciała się bawić, spotykać z ludźmi, a od czwartego miesiąca musiała leżeć w łóżku. Jadła więc na okrągło i narzekała. Starałem się być z żoną jak najczęściej, ale jej wciąż było mało mojej obecności. Kiedy się urodziłaś, zabierałem cię na spacery, kąpałem, karmiłem, aby tylko odciążyć Grażynę. Czasami byłem na nią wściekły, bo traktowała cię jako zło konieczne. Teraz wiem, że były to typowe objawy depresji, ale wtedy sądziłem, że ona już jest taka dziwna. (…)
Ty rozwijałaś się wspaniale i byłem z ciebie taki dumny. Ale… czułem się czasami taki pusty w środku. Mimo to było mi dosyć wygodnie, jeżeli mogę użyć tego słowa. Miałem dom, żonę, dziecko, żadnych trosk finansowych. Patrzyłem na inne małżeństwa i zastanawiałem się, czy są szczęśliwe. Zmieniłem pracę. Któregoś dnia na schodach poznałem w zupełnie banalny sposób kobietę.
(…) Któregoś popołudnia wyszliśmy razem z pracy i zaproponowałem, że ją podwiozę pod dom. Tam ją po raz pierwszy pocałowałem. Ale nie pozwoliła mi na nic więcej. Jeszcze długo nie. A widywaliśmy się codziennie. Czasami przez parę minut, czasami spędzaliśmy ze sobą parę godzin. Kiedy powiedziałem jej, że ją kocham, płakała. Sam nie wierzyłem w to, że będę w stanie kogoś jeszcze pokochać. Wydawało mi się, że kochając, stracę kontrolę nad sobą. Uważałem, że miłość nie wniesie niczego nowego do mojego życia, bo wszystko już mam i nic więcej nie jest mi potrzebne.
(…) Sam nie wiem, co sprawiło, że stała się dla mnie najważniejszą kobietą na świecie. Może dlatego, że nigdy przedtem nie spotkałem dziewczyny, dla której byłbym pierwszym mężczyzną? A może dlatego, że mnie słuchała i angażowała się w moje troski? (…) Sam już nie wiem, dlaczego pokochałem tak mocno właśnie ją… Bóg mi świadkiem, że nie chciałem niszczyć naszej rodziny. Uważałem, że jestem to winny tobie i twojej matce. Zorientowałem się, jak bardzo mi na Annie zależy, kiedy nagle zachorowała.(…) Nie wyobrażałem sobie, że mógłbym jej już więcej nie zobaczyć. Nie słyszeć, jak się śmieje, nie trzymać jej dłoni… Matka Beaty jest tam portierką i prawdopodobnie wtedy zorientowała się, że w moim życiu jest ktoś ważniejszy od Grażyny. Często tam przychodziłem i spędzałem wiele godzin przy Annie.
Anna wyzdrowiała. Zaczęła się bać, że zniszczy życie sobie i mnie. Tym bardziej że często widywano nas razem i plotki mogły zacząć krążyć w każdej chwili. To wtedy kupiłem, dosłownie za bezcen, ten dom na Mazurach. Był właściwie dla niej, chciałem, żeby miała gdzie wypoczywać po chorobie.
Tam byliśmy bezpieczni i często wyjeżdżaliśmy do Żabiego Rogu razem. Powoli wspólnymi siłami remontowaliśmy dom. Był naszym azylem. To wtedy wyciąłem nad drzwiami litery A i H połączone ze sobą… To miał być symbol. Chciałem jej w ten sposób pokazać, jak wiele dla mnie znaczy. (…)
Tymczasem twoja matka popadała w coraz większą depresję. Opowiedziałem lekarzowi o wydarzeniach, które spowodowały jej targnięcie się na życie. Stwierdził, że to mogło tylko przyspieszyć rozwój choroby, bo Grażyna była chora już od dawna, ale nikt nie był w stanie tego zauważyć. To załagodziło trochę moje wyrzuty sumienia. Od odejścia Anny minęły dwa lata, powoli przyzwyczajałem się do tego, że już zawsze będę sam. Wtedy… twoja matka zaczęła lubić spacery nad naszą rzeką. Mówiła, że woda ją uspokaja. Często jej towarzyszyłem, ale zasadniczo wolała spacerować sama. Wiedziałaś o tym, prawda?
Nie wiem, dlaczego wybrała akurat tamten dzień. Po prostu weszła na barierkę mostu i skoczyła do wody… Był początek stycznia, na rzece dużo kry. Kiedy wyciągnięto ją z wody, miała uśmiechniętą twarz… Nie zostawiła listu, nie wiem więc, co pchnęło ją do tego kroku. Myślę, że nie mogła mi wybaczyć, że czuła się niepotrzebna i niekochana.
|