|
Polski rodzic za mało rozmawia z dziećmi, a problemy domowe, które mają wpływ na zachowanie i edukację dziecka, starannie ukrywa przed nauczycielami. Ze szkołą w ogóle kontaktuje się za rzadko, oczekuje bowiem, że to ona nauczy i wychowa dziecko.
Ten niewesoły obraz wyłania się z sondażu przeprowadzonego przez IPSOS na zlecenie miesięcznika Reader’s Digest. 500 nauczycielom przedstawiono 16 zdań. Mieli wskazać, które z nich mieliby ochotę powiedzieć rodzicom swoich uczniów, jednak z różnych powodów tego nie robią. To pierwsze takie badanie w Polsce.
Najwięcej (64%) nauczycieli chciałoby powiedzieć wprost: Proszę nie ukrywać przede mną kłopotów rodziny. Będzie mi łatwiej pomóc Pana(i)dziecku. Ten problem 20% nauczycieli uznało za najważniejszy.
56% nie mówi (choć ma na to ochotę): Tak naprawdę nie interesują Cię postępy dziecka, tylko cenzurka.
55% ciśnie się na usta: Wiem, że odrabiasz lekcje za dziecko, a to ono ma się uczyć a także: Twoje dziecko nie jest tak zdolne, jak Ci się zdaje. Za dużo od niego oczekujesz.
Jak wynika z indywidualnych rozmów z ankietowanymi, oczekiwania rodziców wobec szkoły są większe niż dawniej. Mówią o tym zarówno bardziej doświadczeni, starsi nauczyciele jak i stażyści. To szkoła ma nauczyć i wychować, z drugiej strony np. uważają, że agresją dziecko „zaraża się” w szkole – 51% nauczycieli chciałoby wypalić: To dom jest źródłem agresji, a nie szkoła. Wielu dodawało od siebie: „Rodzice muszą zrozumieć, że i dobre, i złe zwyczaje, nawyki, reakcje rodzą się w domu. Nie wolno całej winy zrzucać na szkołę”.
Pocieszające jednak, że nie jest u nas aż tak źle, jak w innych krajach. Kiedy brytyjska redakcja Reader’s Digest zrobiła taki sam sondaż, aż 92% nauczycieli wyznało, że marzy o powiedzeniu rodzicom: Kiedy w latach szkolnych zdarzało mi się otrzymać złą ocenę, rodzice winą za to obarczali mnie, nie nauczyciela.
|