|
Kiedy kręcę jakąś scenę z pierwszego podejścia, ani ja, ani aktor często nie wiemy, co się wydarzy. Lubię stwarzać takie sytuacje, kiedy aktor czuje się zaskoczony rozwojem wydarzeń. W takich momentach spada mu maska z twarzy i powstają sceny, które mają niepowtarzalny walor. Najbardziej jestem zadowolony, gdy nie można odróżnić zdjęć inscenizowanych od zdjęć z ukrytej kamery.
Na planie Andrzeja Wajdy byłem świadkiem sytuacji, że reżyser ogłaszał próbę, po czym nagle kazał uruchomić kamerę, by wykorzystać ten moment zaskoczenia i dodatkowej mobilizacji dla uchwycenia prawdy przeżycia…
U mnie na planie bywa tak, że przygotowujemy się do jakiegoś ujęcia, a ja w pewnej chwili mówię, że nie będziemy go kręcić i przenosimy się gdzie indziej. I tylko operator i ja wiemy, że już zrobiliśmy ujęcie.
Ale jest to brak zaufania do zespołu!?
Są sytuacje między ludźmi, których nie da się odtworzyć i trzeba je podpatrzeć albo ukraść.
|